Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80351

przez ~takasytuacja ·
| Do ulubionych
O Cyganach rzecz będzie. Nie Romach - znam kilku, zasługują oni na to miano. Kogo zaś nazywam Cyganem, chyba tłumaczyć nie trzeba.

Wrocław, Rynek, piękny dzień, wracam ze swoich chłopakiem (F) z restauracji. Chyba warto wspomnieć o tym, że pracuje on w fabryce, gdzie używa się różnych mniej lub bardziej niebezpiecznych narzędzi do majsterkowania i często jego nieuważni koledzy robią sobie nimi krzywdę.

Wracaliśmy przez ul. Oławską. W okolicy kręciło się wówczas sporo sprzedawców róż wiadomej narodowości, a także dzieci po prostu żebrzących.

Jedno z nich, dziewczynka na oko ośmioletnia, podbiegła do nas i zaczęła naciągać na drobne. F ma miękkie serce, więc dał jej 2 zł, które akurat miał w kieszeni. Odczepiła się.

Ale nie na długo. Po chwili wróciła i już nie naciągała, lecz zwyczajnie żądała więcej. Nie zdążyłam jej przegonić, ponieważ F wyciągnął z portfela kolejne 2 zł i jej wręczył. Odczepiła się na dobre.

Mimo to nie dawało mi to spokoju, gdyż wolałabym na jego miejscu dać te 2 zł np. jakiemuś ulicznemu grajkowi. Zapytałam więc, dlaczego tak łatwo dał się naciągnąć.

F - Przyjrzałaś się jej lewej dłoni?
Ja - Nie... A powinnam?
F - Miała połamane wszystkie palce. To wyglądało, jakby ktoś je młotkiem uszkodził. Bałem się, że jak nie dam jej więcej, to rodzinka połamie jej resztę palców.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Do dziś nie wiem...

wroclawski_rynek

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (159)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…