Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#81870

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To będzie historia z czasów kiedy studiowałem w polibucie poza rodzinnym miastem.

Jak to wiadomo studia studiami, ale człowiek jeść musi więc szukałem miejsca gdzie będę mógł zjeść coś na obiad zanim wróce do mojej pieczary zwanej stancją.

Więc oczywiście pierwsza opcja, uczelniany bufet. Bufet jak typowy szkolny bufet, ot tu pcv, stoły znające dawne czasy i tym podobne. No to składam zamówienie w postaci filetu z kurczaka(Zawsze lubie filecik bo to nie trzeba użerać się z kośćmi czy innymi niejadalnymi częściami) ziemniaków i jakiejś surówki.

Nie pozostało nic innego jak czekać aż na stół trafi jadło. No to czekałem, czekałem, czekałem, czekałem. po około godziny zauważyłem że ludzie którzy przychodzili dużo później już pokończyli posiłki(mniej więcej podobne do tego co zamówiłem) a ja nadal czekam. No to na spokojnie pytam się obsługi co z moim zamówieniem.
-Ooo zapomniałam już się tym zajmuje
Bez przeprosin, ton głosu brzmiał jakby to tutaj nie było to pierwszy raz.


No to czekam 20 minut i na stole pojawia się talerz z ziemniorami, surówką i bitką drobiową, no to jemy, ziemniaki i surówka zjedzona a bitka? no cóż połowa tego to było mięso a reszta to były kości, chrzęstki czy inne badziewie o które prawie bym połamał zęby.


Zdenerwowany byłem jednak darowałem sobie awanture bo od tego czekania to ja już chciałem wrócić na stancje i odpocząć. No i moja noga nigdy nie została postawiona w uczelnianym bufecie.

Całe szczęście znalazłem obok uczelni była niewielka knajpka gdzie właściciel był jednocześnie kucharzem i dawał zniżki studentom. Więc tam często stołowałem jeśli nie chciało mi się gotować.

uczelnia bufet

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (24)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…