Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82693

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytam piekielnych już od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś postanowiłem się podzielić z Wami piekielnością, jaka spotkała mnie w przychodni obok szpitala.

Pracuje za granicą, konkretnie w Czechach, na linii produkcyjnej. (zarobki w porównaniu z Polską, to niebo a ziemia). Bardzo daleko do pracy nie mam, ot 70km w jedną stron. W fabryce jestem Team Leaderem, co za tym idzie, nadzoruję to, co robią inni, czasami coś pomogę.

Tego dnia jeden chłopak nie przyszedł do pracy na nocną zmianę, więc przejąłem część jego obowiązków, żeby odciążyć innych, którzy w tej sytuacji powinni zostać podzieleni jego obowiązkami. Nie zanudzając już wstępem - w trakcie pracy niefortunnie uderzyłem kolanem w ostry punkt maszyny i kolano z raną (+-) 3cm/5cm, i dość głęboką, zakwalifikowało się na szycie.

W pracy szybko podpisałem protokół z wypadku i pojechałem do domu, żeby nogę zaszyć.

Do szpitala podjechałem ok godz. 8:00, gdzie dowiedziałem się, że nagłe przypadki to w przychodni naprzeciw (więc będę musiał się zarejestrować i swoje odczekać, mówi się trudno).

Wpadam do przychodni, okienek 10, ale moje było puste, więc super. Podchodzę i chcę się zarejestrować (w tym przypadku standardowa gadka, że nie mam ubezpieczenia, ja tłumaczę, że nie jestem ubezpieczony w Polsce itp itd.) Podaję kartę, pani robi jej ksero i zaczyna mnie pytać:

-Dlaczego Pan nie pojechał do szpitala w mieście y? (tam miałem kiedyś meldunek).
-Bo mieszkam tutaj.
-Ale tam jest krótszy czas oczekiwania (na co kur*a, na nagły przypadek? Miałem się zarejestrować miesiąc wcześniej do rozciętego nagle kolana?)
-Proszę pani, jestem zmęczony po nocnej zmianie, ledwo tutaj dojechałem, bardzo proszę o zarejestrowanie.
-Ale to pan musi przejść do lekarza i zapytać się, czy pana przyjmie, bo pacjentów wpuszcza tylko do 9, a przed panem jest jeszcze kilka osób.
-OK!


Wchodzę do tego lekarza (na szczęście ludzie bez większych problemów mnie wpuścili, żebym mógł tylko spytać).

-Dzień dobry, mam kolano do zszycia, czy mógłby mnie pan przyjąć? Jestem po nocce, a kolejny ortopeda przyjmuje dopiero za 5h.
-A słowo PROSZĘ pan zna?
-Chwila, spytałem, czy mógłby mnie pan przyjąć, nie powiedziałem chyba nic złego?
-Oj kolego, widzę, że chyba rodzice pana nie wychowali, skoro nie zna pan słowa PROSZĘ.
-OK, czy mógłby mnie pan PROSZĘ przyjąć?
-Tak lepiej, proszę przejść do siostry, to pana zarejestruje.

Już byłem bliski wybuchu, ale to nie koniec.

Poszedłem, zarejestrowałem się, pani z rejestracji już nie miała żadnego problemu, bosko.

Usiadłem na krześle w poczekalni, przede mną 3 osoby, powinno pójść sprawnie. Nagle przyjeżdżają ludzie na wózkach z opiekunami, którzy mają pierwszeństwo, więc wiem, że się przeciągnie. Zmęczenie po zmianie zaczyna wychodzić, przeciwbólówka przestaje działać, noga zaczyna szczypać i boleć - dam radę!

Nagle, nie wiadomo skąd, zaczynają się schodzić kolejni ludzie. Ten ze zdjęciem, ten tylko do zdjęcia gipsu, a ten spytać, czy lekarz go przyjmie.

Zrobił się burdel, ale wiedziałem po kim wchodzę. Kiedy ostatnia osoba przede mną weszła, stanąłem przy drzwiach czekając aż pomieszczenie opuści i będę mógł pokazać nogę doktorowi.

Zaraz przy drzwiach usiadła sobie pani, na oko z 65 lat, która poza plotami pod blokiem i serialami w TV, raczej niewiele w życiu robi. W każdym razie miała gips na ręce, a ja widziałem ją z 10 min wcześniej jak szła spytać, czy zostanie przyjęta.

Mówi do mnie:
-Teraz moja kolej.
-Nie, teraz moja kolej.
-Ja byłam wcześniej umówiona!
-Nie, proszę pani. Pani przed chwilą weszła spytać, czy doktor panią przyjmie, w tym czasie ja siedziałem już tutaj i czekałem, żeby wejść.
-To ja jestem za panem.
-Nie, (do kur*y), pani nie jest za mną, za mną jest ten pan, a za nim inni, niech mnie pani nie denerwuje z rana i odczeka swoją kolej, jak na cywilizowaną osobę przystało!! (Ostatnie słowa prawie wykrzyczałem).

Wszyscy zaczęli się w naszym kierunku patrzeć, a pani tylko powiedziała "dobrze, już dobrze, po co się kłócić".

Koniec końców zaszycie nogi zajęło ok 10 min, ale w domu byłem dopiero ok 12. Zły, zmęczony i obolały.

Zapomniałem już jak to jest z tą naszą służbą na kasę chorych..

szpital

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 30 (82)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…