Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83230

przez ~Szajsa ·
| było | Do ulubionych
Okres studenckich wakacji dobiega końca tak więc uznałam, że najwyższą pora podzielić się piekielną historią o pracy sezonowej.
Z racji chęci zarobku oraz braku ofert pracy w mej mieścinie, zatrudniłam się w kurorcie w Zakopanym. Wszyscy którzy o tym wiedzieli, jeszcze przed wyjazdem i to odmawiali, twierdząc, że to nie normalna praca a pełnoetatowy obóz pracy. Ja jednak postanowiłam być mądrzejszy twierdząc, że przesadzają.
Kurort był z tych mniejszych, obsługujący maksymalnie setkę gości, praktycznie same polaczki, raz zdarzyła się para obcokrajowców. Jednak to nie goście byli piekielnie a szefostwo, Janusz i Grażyna interesu. Poniżej przedstawię sześć największych zgrzytów.
Pierwszy zgrzyt nastąpił już w pierwszym dniu kiedy Grażyna kazała mi wyjąć bigos z zamrażarki, na moje pytanie kiedy był zrobiony, bo po rozmrożeniu nie wyglądał i nie pachniał za ciekawie, odpowiedziała z uśmiechem "A jakoś na święta, ale odmrażany tylko dwa razy, więc nie marudź tylko dawaj gościom".
Zgrzyt numer dwa. Również dotyczyło mrożenia. Co nie zeszło podczas posiłków, po dwóch, trzech dniach zalegania w lodówce leciało od razu do zamrażalnika. Nie ważne czy to mięso z obiadu, kluski na słodko czy parówki. Byle się nie marnowało.
Numer trzy. Godziny pracy. Swój dzień zaczynałam zazwyczaj o 6 rano przygotowując śniadanie dla gości, a kończyłam koło 23 sprzątając kuchnię i nakrywając do śniadania. Jak łatwo da się obliczyć to 17 godzin pracy za zawrotną sumę 120zł.
Czwarty zgrzyt. Sprzątanie. Grażyna na początku przejawiała się jako pedantka. Wszystko ma być na błysk. To wrażenie znikło w momencie kiedy kazała mi iść wysprzątać swoje mieszkanie. Ludzie. Takiego syfu to ja nawet po najbrudniejszych gościach nie widziałam. Łazienki tonęły w brudnych ciuchach, plamach po niewiadomą czym, rolkach po papierze toaletowym i masie śmieci różnego pochodzenia. Kuchnia to samo, tylko tam na dodatek było pełno brudnych garów i spleśnałego jedzenia. Nie nie mogłam się nie zgodzić na sprzątanie tego, gdyż pracowałam tam na czarno a wypłatę miałam dostać przy wyjeździe, i jeśli bym się nie zgodziła, istniała szansa że zapłacą mi mniej.
Zgrzyt numer pięć. Stosunek szefostwo do gości. Do puki wszystko szło po myśli Janusza i Grażyny, byli skłonni lizać tyłki gościom, jednak gdy tylko mieli oni inne zdanie, był zwrot o 180%. Nagle stawali się gamscy i obraźliwe. Najwięcej jechali po gościach którzy ośmieli się zwrócić uwagę, że w pensjonacie mimo beznadziejnej pogodny i ogólnego zimna, nie jest włączone żadne ogrzewanie. Co z tego, że temperatura w pokojach sięgała 11 stopni. Nie ma zimy, nie ma ogrzewania. Ja sama spałam pod trzema kołdrami, które zajumałam że schowka.
I ostatni zgrzyt również dotyczy nastawienia do gości. A dokładnie stosunku do dorosłych a do dzieciaków. Przy tych pierwszych przynajmniej stwarzali pozory grzeczności, obrażanie zaczynało się dopiero po urażeniu majestatu lub gdy gości nie było w pobliżu, to w przypadku milusińskich Grażyna nawet nie próbowała być miła. Leciała do nich z pyskiem przy najmniejszym hałasie, czy nawet kiedy taki dzieciaczek przyszedł spytać co na kolacje. Doprowadzało to do tego, że dzieci się jej bały i z każdą sprawą przychodziły do mnie lub do drugiej dziewczyny która ze mną pracowała.

Obóz pracy w Zakopanem

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (19)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…