Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83729

przez ~Isabelleroxanne ·
| Do ulubionych
Była historia o rozszerzeniu diety u dziecka, ale nie było o diecie karmiącej piersią mamy. Pseudodiecie.

Nie znacie? Nie chciejcie nigdy poznać...

Jako świeżo upieczona mama, w marcu 2016 r nie wiedziałam o karmieniu kompletnie nic. Myślałam, że nie uda mi się i od razu mały pójdzie na butelkę, nie czułam żadnej presji pt. za wszelką cenę.

Po porodzie nie kontaktowałam zupełnie, zemdlałam kilka razy. Przystawili mi dziecko, potem odwieźli mnie na właściwą salę, gdzie nadal nie umiałam dojść do siebie i mdlałam. Po 4h przywieźli dziecko i kazali karmić. Pytam, jak? Normalnie, dać cycka i karmić. Aha.

Podali mi syna, sama musiałam sobie poradzić z przystawieniem. No coś tam załapał, coś tam mnie podgryzł i wzięli go. Później zaczęłam już jeść, wypiłam sok bananowy i zjadłam banana. Nie miałam ochoty na nic innego. Przyszła położna i opierniczyła mnie, że dieta karmiącej i co ja wyprawiam, zaszkodzę dziecku... Aha...

To co mam jeść? Suchą bułkę najlepiej i wody się napić. Absolutnie żadnego nabiału. Potem mały był już zdenerwowany, zapewne tym, że nikt nie pomógł mi go poprawnie przystawić i usłyszałam komentarz, że i tak nie uda mi się go wykarmić, bo dziecko jest za duże (4050 g), a ja młoda i niedoświadczona.

Wbrew złym wizjom położnych, mały w końcu załapał i chętnie degustował, no i nawał pokarmu się pojawił.

Po powrocie do domu stoczyłam niejedną bitwę z wtrącającą się teściową, która sama nie karmiła nigdy, jej wiedza opierała się na książkach sprzed 40 lat.

Co mały jęknął, to przychodziła i urządzała mi awantury, bo herbaty się napiłam i na pewno mu zaszkodziła, bo jogurt zjadłam albo płatki. Wszystko źle i moja wina. A ja uparcie nie wierzyłam w te brednie o diecie karmiącej. Czytałam, jak powstaje pokarm.

Po kryjomu jeździłam z mężem na hamburgera dwa razy w miesiącu. Doszło już do tego, że tak bardzo się pokłóciliśmy, że powiedziałam mu koniec. Wracam do moich rodziców, bo krzywdy dziecku nie robię i nie dam się tak traktować, wyliczać jedzenia lub wyrywać go z ręki albo zabierać mi z lodówki.

Tymczasem mały naprawdę dobrze przybierał na wadze i był okazem zdrowia, każdy pediatra go chwalił - i mnie za dobry pokarm i opiekę. Karmiłam małego przez 22 miesiące. Tej więzi nikt nam nie zabierze ani cudownych wspomnień.

Później stała się sławna akcja od mamylekarz, że dieta mamy karmiącej to mit. Ja to wiedziałam od zawsze, ale inne kobiety? Ile ich musiało się poddać przez taką bzdurę? Ilu mamom wyprało się mózgi z powodu bzdur? I poszły po mieszankę? Albo nie dostały pomocy w szpitalu od doradcy laktacyjnego? A nie w każdym mieście taka poradnia istnieje.

(Nie mam na myśli mam, których dzieci miały alergie pokarmowe np. na laktozę.)

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 65 (143)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…