zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dosłownie dwie minuty przed zamknięciem apteki
Pani po kosmetyki, jakiś krem i szampon bez parabenów... nie ma? To pani mi jutro poszuka i zamówi.
Informuje Panią, że jutro to nawet nie będzie mi dane usiąść już tym bardziej szukać szamponów bez parabenów bo po prostu jestem sama na zmianie, a wigilie drzwi się zwykle nie zamykają. Obrażona. Pewnie powinnam obiecać niewykonalne i jeszcze po nocach szukać- bo trzeba być profesjonalistą.
Za nią kolejna, weszła o 18 od 2 dni czekają na nią leki- ma prawo, drzwi były otwarte. Tak w ogóle to jakby z taką miną jak ja ludzi obsługiwała to by ją wywalili z pracy. I jeszcze testuje moją cierpliwość przebierając w miodkach i pytając o ceny kolejnych. Mam ochotę wywalić za drzwi...
Już jestem po pracy, złamanego grosza mi nie zapłacą, ale jeszcze zamówienie, bo nie było kiedy, a ludzie na jutro mają leki obiecane. Do domu wróciłam o 19, jeszcze recepty sprawdzić bo tez nie było kiedy, a jak nie dziś to po świętach bo będę sto kilometrów stąd. Trochę wtopa powiedzieć ludziom po 3 dniach, że zły lek łykają. Właśnie skończyłam.
Kolejny z takich dni w tym radosnym świątecznym okresie.
Jutro na 7:30... pomijając, że to drugi tydzień pracy po 6 dni w tygodniu i nie, nie odbiorę ich, ba jedyny dzień wolny w dni robocze rozliczą jako urlop bo jakoś trzeba mi tych zaległych 17 dni okroić.
Normalni powiedzą- zmień robotę. Zmieniam, w kolejnych to samo. Nie wiem czy mam pecha czy ta branża to aż taka bryndza...
Pani po kosmetyki, jakiś krem i szampon bez parabenów... nie ma? To pani mi jutro poszuka i zamówi.
Informuje Panią, że jutro to nawet nie będzie mi dane usiąść już tym bardziej szukać szamponów bez parabenów bo po prostu jestem sama na zmianie, a wigilie drzwi się zwykle nie zamykają. Obrażona. Pewnie powinnam obiecać niewykonalne i jeszcze po nocach szukać- bo trzeba być profesjonalistą.
Za nią kolejna, weszła o 18 od 2 dni czekają na nią leki- ma prawo, drzwi były otwarte. Tak w ogóle to jakby z taką miną jak ja ludzi obsługiwała to by ją wywalili z pracy. I jeszcze testuje moją cierpliwość przebierając w miodkach i pytając o ceny kolejnych. Mam ochotę wywalić za drzwi...
Już jestem po pracy, złamanego grosza mi nie zapłacą, ale jeszcze zamówienie, bo nie było kiedy, a ludzie na jutro mają leki obiecane. Do domu wróciłam o 19, jeszcze recepty sprawdzić bo tez nie było kiedy, a jak nie dziś to po świętach bo będę sto kilometrów stąd. Trochę wtopa powiedzieć ludziom po 3 dniach, że zły lek łykają. Właśnie skończyłam.
Kolejny z takich dni w tym radosnym świątecznym okresie.
Jutro na 7:30... pomijając, że to drugi tydzień pracy po 6 dni w tygodniu i nie, nie odbiorę ich, ba jedyny dzień wolny w dni robocze rozliczą jako urlop bo jakoś trzeba mi tych zaległych 17 dni okroić.
Normalni powiedzą- zmień robotę. Zmieniam, w kolejnych to samo. Nie wiem czy mam pecha czy ta branża to aż taka bryndza...
apteka
Ocena:
-8
(20)
Komentarze