Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85921

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W czerwcu 2019 roku wróciłam do swojej pierwszej pracy po prawie trzyletniej tułaczce po innych firmach. Zamysł mojej kariery zawodowej związany był stricte z mundurem. Z powodów zdrowotnych nie jest dane mi spełniać się w roli mundurowego.

Przechodząc do meritum – zadzwonił do mnie dyrektor z firmy „AX” i podczas spotkania złożył ciekawą propozycję pracy, którą przyjęłam. Większość osób, które tam pracowały znałam, ponieważ wcześniej mieliśmy przyjemność wspólnie koordynować współpracę przez prawie 5 lat. Wśród wszystkich pojawił się także mój współpracownik, który został zatrudniony jeszcze za mojej pierwszej kadencji w tej firmie.

Wtedy nie wszyscy mieliśmy telefony służbowe – stąd też wymiana numerami prywatnymi była zupełnie normalną sprawą. W kwestiach prywatnych – kiedy na przykład chcieliśmy zabrać się z kimś z pracy do domu. W kwestiach zawodowych – kiedy pilnie trzeba było coś wyjaśnić z zamówieniem itp. Gość upatrzył mnie sobie jako swój „obiekt westchnień”. Najpierw zaczął pisać na portalu społecznościowym z propozycjami wyjścia do baru, na spacer, do lasu itd.. Odmawiałam grzecznie ponieważ w tamtym momencie spotykałam się z kimś, a samym Gościem zainteresowana w żaden sposób nie byłam. Totalnie nie przemawiał do mnie jego styl bycia, poczucie humoru itp.

W chwili kiedy odmówiłam mu na komunikatorze, zaczął wypisywać do mnie smsy. Na żadną wiadomość nie odpowiedziałam. Wiadomości przychodziły o różnych porach. W trakcie pracy, po południu a nawet w środku nocy. Z czasem wiadomości stawały się coraz hmm.. odważniejsze? „Pięknie wyglądałaś dziś w pracy.” , „Seksownie Ci w tej sukience.” Zablokowałam jego numer, usunęłam i zablokowała możliwość kontaktu na portalach społecznościowych.

Te wydarzenia miały miejsce 3 lata temu. W związku z powrotem do pracy zmuszona byłam odblokować jego numer, ponieważ ani on ani ja nie posiadaliśmy w tamtym czasie telefonów służbowych. Nie minął tydzień mojej pracy i znowu się zaczęło. „Taki obrzygany bitą śmietaną, z owocami, czekoladą. Gofry dziś, co Ty na to koleżanko?”, „Coś słodkiego, spacer po lesie, radler? Wchodzisz w to ?”, „Lepiej Ci w tej zielonej sukience, ale ta też była spoko.” I tak dalej... Na żadną wiadomość nie odpowiedziałam.

Siostra podpowiedziała, że jeśli nie będę reagować to facet powinien zrozumieć, że nie jestem zainteresowana. I tak sobie trwałam dwa tygodnie. Gość prowadził sobie monolog wysyłając mi coraz to nowsze propozycje albo komentarze odnośnie mojego wyglądu czy ubioru. Nie wytrzymałam już za kolejnym razem i w końcu napisałam wprost, żeby się odczepił, bo nie jestem zainteresowana. Odczytałam wiadomość: „Tak myślałem, że robię z siebie głupka, ale chciałem spróbować” – próbował przez dwa tygodnie bez żadnego odzewu z mojej strony. Chyba nie ogarnęłam tej logiki spamu, kiedy jest totalny brak reakcji z drugiej strony... Może to był mój błąd, że nie napisałam po pierwszej wiadomości. Myślałam po prostu, że sobie naprawdę odpuści jak go zignoruję.

Żeby nie było tak kolorowo – spokój miałam tylko na jakiś miesiąc. Po krótkiej wymianie zdań na korytarzu - jakoś we wrześniu - znów zaczął prowadzenie monologu. Wiadomości o późnych porach, że chętnie by obejrzał ze mną jakiś film, że muszę nosić więcej sukienek bo „robią robotę” – cokolwiek to znaczy - i inne tego typu wiadomości. W pewnym momencie zaczęłam dostawać wiadomości w stylu „jeżdżę właśnie po mieście, nudzi mi się samemu. Gdzie mam podjechać?:)” i zaraz po takim sms-ie następowało połączenie telefoniczne. Potem kolejne i jeszcze jedno aż w końcu pisał „Okej, może innym razem”.

Porozmawiałam o tym wszystkim z moją kierowniczką – jak mam to zrobić żeby faceta pogonić, ale żeby mi nie robił pod górkę w pracy. Na koniec września otrzymałam swój numer służbowy – więc pojawiło się rozwiązanie, żeby ponownie zablokować jego numer. Zanim jednak do tego doszło napisałam mu tylko jedną wiadomość, że nie chcę żeby do mnie pisał i dzwonił, i ma się kontaktować ze mną tylko w kwestiach zawodowych na telefon służbowy. Odpisał tylko, że przecież nic złego nie zrobił, ale potwierdził, że mój numer usuwa „żeby go nie kusiło”.

Odezwał się w grudniu na mój telefon służbowy. Nie wytrzymałam i poszłam z tym do dyrektora. Najśmieszniejsze jest to, że dyrektor był zaskoczony, bo Gość nie robił takich rzeczy w pracy. Ale pokazałam wiadomości i poprosiłam, żebym nie miała z nim bezpośredniej styczności, tylko przez kierownika lub kogoś innego. Zgodził się.

Nie wiem czy ta rozmowa się odbyła – ale na razie głupie wiadomości i telefony się skończyły, a ja sprawy zawodowe muszę załatwiać przez łącznika... Nie reagować - źle. Reagować – też źle. Ja już nie wiem.

praca

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…