Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86695

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moim pierwszym miejscem pracy po przyjeździe do UK w 2004 był dom opieki.

Był to dom prywatny i miał dwa rodzaje klientów: prywatnych, którzy płacili z własnej kieszeni oraz zlecanych przez lokalny council/radę miejską, która w całości lub częściowo pokrywała koszt ich pobytu. Poza trochę lepszą pościelą dla klientów prywatnych, różnic w standardzie opieki się nie dopatrzyłam.

Piekielne było szefostwo, które oszczędzało na wszystkim, nawet środkach higienicznych i odzieży ochronnej, ale przede wszystkim na pracownikach.

W UK praca opiekuna w domu opieki jest płatna po najniższej krajowej, a pracownicy nie potrzebują żadnych kwalifikacji. Oczywiście, mogą je zdobyć, za darmo, z trenerem przychodzącym do pracy, na ogół w godzinach pracy, ale nie każdemu się chce, bo za podniesieniem kwalifikacji wcale nie idzie podwyżka uposażenia.
Praca jest ciężka, niewdzięczna, do obowiązków opiekuna często dochodzi domestic czyli sprzątanie, pranie i prasowanie, więc przyjmują się do niej głównie imigranci na początku swojej imigracyjnej drogi, oraz osoby bez perspektyw.

Niektórzy pracownicy nie nadają się do tej pracy w ogóle, ponieważ brak im empatii, wyobraźni, oraz zwykłego zrozumienia dla ludzkiej niedoli.

Jednym z takich pracowników była, pochodząca z Jamajki, Grace.

Byłam już wtedy przełożoną zmiany, a o jej przyjęciu dowiedziałam się po powrocie z dwutygodniowego urlopu.
Na dzień dobry zrobiła mi awanturę, o obowiązki domestic, i wyliczyła, których robić nie będzie, bo nie jest sprzątaczką i nie za to jej płacą.
Oczywiście, zgłosiłam to rano, ale nic z tym nie zrobiono.

Grace była arogancka, szybka i niesympatyczna dla podopiecznych. Obchodziła się z nimi mało delikatnie i bardzo niestarannie ich pielęgnowała, podmywała, czy zmieniała pampersy.
Jako że dom opieki cierpiał na stały brak pracowników, niewiele z tym zrobiono.

Miarka przebrała się, kiedy Grace odmówiła wieczorem podania herbaty jednej z podopiecznych, Olive.

Olive miała wtedy 97 lat i ważyła niewiele ponad 30 kilo - malutka, drobniutka, zasuszona staruszeńka, ale umysłowo w pełni sprawna. Nie muszę chyba mówić, że w przypadku takiej osoby odwodnienie może prowadzić do katastrofy.
Olive poskarżyła się mi, ja spytałam Grace czy to prawda i o powód.
Grace powiedziała, że tak, bo ona "nie będzie latać po nocy i zmieniać zasikanego łóżka".
Na nieszczęście dla siebie, powiedziała to przy świadku - drugiej opiekunce.

Rano spisałam raport, Jenna (opiekunka) i Olive potwierdziły i to był ostatni raz kiedy widziałam Grace.
Nie wiem, czy reakcja szefostwa była tak stanowcza, gdyby Olive była klientką councilu, ale była też ona jedną z ulubionych pensjonariuszek, a poza tym wszystkim zależało, żeby dobiła do setki :-).

Mam nadzieję, że Grace trafiła do pracy, gdzie nie musiała się opiekować ludźmi, bo nie wiem, czy powierzyłabym jej worek ziemniaków, o żywej istocie nie wspominając...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (175)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…