Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87803

przez ~Hassi ·
| Do ulubionych
Pierwsza technikum. Nowa szkoła, nowe twarze, nowa klasa.

Bardzo szybko znalazła się grupka sześciu "najmocniejszych" (nazwijmy ich X), reszta i pośmiewisko (O) (chłopak dość zapuszczony, skryty i totalnie bez pewności siebie). Wśród X był K (wydawało się, że to taki ich "niepisany lider"). X szybko zrobili sobie z O ofiarę.

Na początku niewinne żarciki, z czasem było gorzej. K potrafił się z kogoś ponabijać, ale raczej starał się, żeby wszyscy odbierali to jako żarty. Tak minęło kilka tygodni. Jednego dnia, przed lekcjami, X postanowili się pobawić. Ustawili się w korytarzu, przed klasą, otoczyli O i zaczęli go popychać między sobą. W tym momencie pod klasę podszedł K i zaskoczył wszystkich.

Nie przyłączył się do X, wszedł między nich i do pierwszego z brzegu powiedział "teraz mnie popchnij". Ów kolega chyba myślał, że to żarciki, ze strony K i go popchnął. K złapał go za szyję, spojrzał mu w oczy i po kilku sekundach po prostu rzucił nim o ścianę.

Od tamtej pory K odciął się od X i zaczął się kolegować z O, który przy nim nabrał trochę pewności siebie. Okazało się, że K, to taki człowiek, który lubi sobie pożartować z innych, ale i z siebie również, jednak zna granice i staje w obronie słabszych.

Do happy endu jednak było daleko. K rzucił szkołę w trzeciej klasie, po tym, jak ponownie stanął w czyjejś obronie - mianowicie osoby, którą wyśmiewała nauczycielka, że "wygląda jak małpa". Powiedział jej mniej więcej (tego dokładnie nie zapamiętałam) "Spójrz szmato na siebie. Wyśmiewasz chłopaka, bo masz jakieś je*ne kompleksy i wiesz, że ci się nie postawi?"
Po tych słowach skończył w pokoju nauczycielskim.

Po przedstawieniu wersji jego i nauczycielki, reszta nauczycieli stanęła po stronie nauczycielki, więc K, w swoim stylu, wypunktował wszystkich, nie szczędząc bluzgów, a następnie poszedł do sekretariatu odebrać swoje dokumenty i więcej w szkole się nie pojawił. Dalej nie do końca wiadomo jak było z K. Wiem, że miał wyrok za samosąd (zemścił się za pobicie jego kolegi). Następnych kilka lat żadnych wieści o nim nie było, ale dzisiaj widziałam go w towarzystwie jakiejś dziewczyny, przy fajnym samochodzie i mam nadzieję, że mu się wiedzie.

Większość osób zawsze na K wieszała psy, i pewnie według nich, to on byłby piekielny w tej historii, ale z mojej perspektywy, K, po prostu zawsze miał swoje racje i nie zważał na to, co mówi i robi, gdy ktoś przekraczał pewne granice.

Szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (197)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…