Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88191

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia miała miejsce już dawno, bo lekko licząc około 10 lat temu, ale i tak były to wystarczająco współczesne czasy, żeby jej poziom absurdu miał prawo szokować.
I tak siedząc w upalnym dzień w pracy, właśnie sobie o niej przypomniałam.

Pewna osoba z mojej rodziny ma córkę, którą nazwę Hanią, na potrzeby historii. Hania miała wtedy 12 lat i jak nie trudno obliczyć, chodziła do podstawówki.

Szkoła była raczej nowszego budownictwa, więc przez cienkie ściany, latem, szczególnie na poddaszu, potrafiło być niesamowicie gorąco.

Mama Hani wpadła, więc na pomysł żeby kupić córce, mały plastikowy wiatraczek, który działa na baterie.

Następnego dnia rodzice Hani zostali wezwani do szkoły z zarzutem takim, że "nie można przynosić własnych wiatraczków, ponieważ szkoła walczy z dyskryminacją dzieci z biednych rodzin, a nie wszyscy mogą zakupić takowy dzieciom, więc tym samym nie jest to zgodne z założeniem równych szans w szkole."

Zrozumiałabym jeszcze argument ze względu na bezpieczeństwo, czy zasady BHP (choć też nie do końca bo w szkole jest mnóstwo przedmiotów, którymi można zrobić sobie potencjalnie krzywdę), ale czy tylko mnie zasada typu "jeśli ma być koszmarnie gorąco, to każdemu", wydaje się być lekko idiotyczna?

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (205)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…