W nawiązaniu do historii o braku higieny w restauracji.
Mieszkałem w Anglii, zatrudniłem się w restauracji. Na drzwiach miała naklejkę informującą, że standardy higieny ma najwyższe z możliwych, jakiś tam certyfikat, nie pamiętam dokładnie, ocena maksymalna, powiedzmy 5/5.
Pracuję i chciałem przetrzeć blat. Na ścianie wisiała rolka ręczników papierowych, więc wziąłem, a szef-janusz do mnie z mordą:
- Ej! Zapłacisz za to?! Wiesz jakie to jest drogie?!
- Myślałem, że jak tu wisi to po to, żeby tego używać.
- Wisi na wypadek kontroli.
- To czym mam wycierać?
- Ścierką.
Ścierką okazała się brudna, potargana szmata, na której zapisana była cała historia tej restauracji w postaci wszelkich zasuszonych, niespranych plan. Mieliśmy dosłownie kilka takich szmat na całą kuchnię, a pod koniec dnia ciekła z nich gęsta maź powstała z wymieszania wszystkiego, co danego dnia było.
Taki oszczędny.
Mieszkałem w Anglii, zatrudniłem się w restauracji. Na drzwiach miała naklejkę informującą, że standardy higieny ma najwyższe z możliwych, jakiś tam certyfikat, nie pamiętam dokładnie, ocena maksymalna, powiedzmy 5/5.
Pracuję i chciałem przetrzeć blat. Na ścianie wisiała rolka ręczników papierowych, więc wziąłem, a szef-janusz do mnie z mordą:
- Ej! Zapłacisz za to?! Wiesz jakie to jest drogie?!
- Myślałem, że jak tu wisi to po to, żeby tego używać.
- Wisi na wypadek kontroli.
- To czym mam wycierać?
- Ścierką.
Ścierką okazała się brudna, potargana szmata, na której zapisana była cała historia tej restauracji w postaci wszelkich zasuszonych, niespranych plan. Mieliśmy dosłownie kilka takich szmat na całą kuchnię, a pod koniec dnia ciekła z nich gęsta maź powstała z wymieszania wszystkiego, co danego dnia było.
Taki oszczędny.
restauracja higiena
Ocena:
118
(128)
Komentarze