Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89000

przez ~Hejhokret ·
| Do ulubionych
Salony sukien ślubnych. Co mogłoby pójść nie tak? Cudowny czas poszukiwań tej jednej jedynej wymarzonej sukienki. Sama radość i dla Panny młodej i dla towarzyszy. Nic bardziej mylnego. Ilość chamstwa, krętactwa z jakimi się natknęliśmy przekracza ludzkie pojęcie. Jeśli nie byłoby przy tym faceta (Postanowiliśmy szukać razem - ja i narzeczona), który, gdy miarka się przebrała potrafił zawalczyć o odpowiednie traktowanie, to sądzę, że suknia do teraz byłaby niewybrana.
Wiem, facet gadający o sukienkach. A może to będzie jednak inne i dzięki temu ciekawe spojrzenie?

Salon 1: "Czy Pani jest umówiona?"

Na początku wybraliśmy się do galerii, gdzie salonów sukien jest co najmniej kilka. Nie mają stron internetowych. Wiedząc, że na przymierzanie trzeba się specjalnie umówić postanowiliśmy wybrać się i popatrzeć co jest i zdecydować gdzie warto się umówić, a gdzie nie. Nasz błąd. Otóż żeby oglądać suknie wystawione w salonie też trzeba się umówić. Na przymierzanie. Na całą godzinę. Nawet gdy po obejrzeniu nie będzie co przymierzać. Rozumiem taka politykę firmy tylko z tego powodu, że przyszła Panna młoda, która akurat jest umówiona chciałaby być po prostu w salonie sama. Często były to jednak miejsca, gdzie było po kilka przebieralni, więc siłą rzeczy kręcili się tam różni ludzie towarzyszący pannom młodym. Najczęściej byliśmy wypraszani ze słowami "proszę się umówić!".

Salon 2: "Tej sukienki nie mamy do przymierzenia, ale można ją zamówić"

Tym razem w salonie strona internetowa piękna i obszerna. Bardzo przejrzyście pokazane sukienki pod różnym kątem na pięknych modelkach. Duży salon i bardzo duży wybór. Gorzej było jednak kiedy umówiliśmy się do tego salonu ponieważ więcej niż połowy sukienek nie było na stanie do przymierzenia. I to wcale nie chwilowo tylko w ogóle niektórych nigdy nie będzie. Sukni ślubnej raczej nie kupuje się bez przymiarki, bo wtedy kupuje się tak naprawdę kota w worku. Najgorsze było to, że nie mieli sukienek, które wykorzystywali w kampanii reklamowej i chwalili się nimi na stronie internetowej w pierwszej kolejności. Kiedy spytaliśmy się gdzie te sukienki są do przymierzenia powiedzieli że w krajach na zachodzie, gdzie te sukienki poszły na eksport. Brak słów.

Salon 3: "Pani i tak nic nie kupi"

Jeden jedyny raz narzeczona poszła do salonu sama. Od samego początku pani obsługująca była nieuprzejma. Wybrała kilka sukienek nieszczególnie kierując się wskazówkami narzeczonej co do tego które jej pasują i które jej się podobały w internecie. Po przymierzeniu 3 sukienek które były ciężkie i niewygodne, narzeczona wyraźnie powiedziała że są ciężkie i chciałaby przymierzyć tę jedną, która z zaproponowanych przez panią pokrywała się z jej preferencjami. Pani na to odparła, że panny młode brały ślub w takich sukienkach w lecie i nie narzekały. Dodała też że moja narzeczona w tym salonie nic nie kupi i lepiej żeby sobie już poszła. Tak też zrobiła. Do dzisiaj nie wiemy o co chodziło.

Salon 4: Znana projektantka

W salonie pewnej znanej projektantki szatnie miały około 1,5 m kwadratowego wielkości. W takiej szatni zmieścić musi się konsultantka, panna młoda i co najmniej kilka często niemałych sukienek. W salonie takich przymierzali było 8(!), przy czym standardem są dwie, maks. 4. A tutaj powierzchnia salonu była malutka. Dodam, że to salon w stolicy. Było to totalnie niewygodne. Oprócz tego sukienki były po prostu zniszczone poprzez wielokrotne przymierzanie. Ceny zaczynały się od 8000 w górę. Od takiego miejsca wymaga się jednak pewnej jakości.

Salon 5: Mamy tylko rozmiar 38!

Pani w salonie przywitała nas słowami że mają tylko rozmiar 38 patrząc pogardliwym wzrokiem na moją narzeczoną ubrana w grubą bluzę z kapturem ode mnie (było zimno). Zgodnie z prawdą odparła że właśnie taki nosi i zaczęła przeglądać wieszaki. (Swoją drogą posiadanie sukienek tylko w jednym rozmiarze to w salonach norma. Współczuję wszystkim pannom młodym w rozmiarze 40 i więcej bo nic nie przemierzają. Podobny problem mają kobiety w rozmiarze 34 i mniej). Przy każdej kolejnej sukience do której moja narzeczona pochodziła, Pani ekspedientka informowała ją że to też jest 38 i w ta sukienkę nie wejdzie. Aż cisnęło się na usta: to co mamy zrobić? Wyjść? Ostatecznie podała nam łaskawie przymierzyć jedną z nich. Nie było oczywiście jakaś szczególna ale co ważne w tym etapie historii: na rozmiar pasowała idealnie. Pytanie brzmi: o co chodziło?

Salon 7: "Proszę poczekać chwileczkę"

Przychodząc punktualnie co do minuty pani zapytała nas, czy moglibyśmy poczekać 15 minut bo jedna panna młoda właśnie się zdecydowała na sukienkę i chciałaby podpisać z nią umowę. Troszkę niechętnie, ale oczywiście się zgodziliśmy. Uznaliśmy że w 15 minut spokojnie obejrzymy co jest na stanie i wybierzemy co będzie przymierzane. Po 30 minutach mieliśmy cały salon obejrzany 3 razy i postanowiliśmy spytać jak długo potrwa jeszcze te 15 minut. Pani powiedziała że dosłownie już kończy i się nami zajmuje. Po kolejnych 15 minutach i przyjściu kolejnej panny młodej "tylko na podpisanie umowy" postanowiliśmy że po prostu wyjdziemy i nie będziemy przeszkadzać. Szkoda tylko zmarnowanego czasu bo mogliśmy umówić się do innego salonu.

Salon 8: Cena z kosmosu

W pewnym salonie narzeczona znalazła sukienkę która okazała się być tą jedyną. Wiedziała mniej więcej ile w sukienka kosztuje. W mieście w którym mieszkamy tylko jeden salon posiadał sukienki z tej kolekcji. Przymiarka i wszystko przebiegło super, problemem okazała się cena. Pani zażyczyła sobie cenę prawie 2000 wyższą niż standardowa. Narzeczona dzwoniła do salonów w innych miastach pytając o ten konkretny model i o cenę. Wszędzie była niższa. Uznaliśmy że taniej i lepiej wyjdzie kilka razy pojechać na wycieczkę do innego miasta i przy okazji spędzić fajnie czas i kupić w nim sukienkę niż przepłacić.

Wszystkie wyżej wymienione salony i pozostałe: Dekolt do pępka
Ja wiem że moda się zmienia i nie ma teraz rzeczy których nie wypada. Sam mam mieszane uczucia jak patrzę na pannę młodą w kościele która ma dekolt do pępka i drugi na plecach aż do tyłka, rozcięcie do połowy uda i prześwity w talii. Jeśli jednak panna młoda prosi o małą personalizację, a prawie zawsze prosi, jest to możliwe i tą personalizacją jest dwa razy mniejszy dekolt. Pani w salonie może wyrazić swoje zdanie, jeżeli uważa, że większy dekolt wygląda lepiej, ale jeżeli panna młoda obstaje przy swoim po prostu zrealizować to życzenie. Oczywiście pod warunkiem, że konstrukcja sukienki tego nie uniemożliwia. To jest jasne. Aż tyle i tylko tyle.

Za piekielny uważam fakt że suknie ślubne w ogóle wyglądają tak wyzywająco, ale rozumiem że gusta są różne więc nie krytykuję faktu że sukienki tak wyglądają, ale to że trudno jest to zmienić jeżeli ma się ochotę, bo ekspedientce tak się podoba.

Życzę powodzenia wszystkim przyszłym pannom młodym. Kupno sukienki to zdecydowanie trudniejsze przedsięwzięcie niż myślałem.

salon sukien ślubnych

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (195)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…