Jechałem pociągiem TLK jako pasażer.
W przedziale pomiędzy ścianą, a siedzeniem znalazłem portfel. Nie chciałem robić problemu obsłudze pociągu (moim kolegom po fachu), ponieważ często w takich sytuacjach jest on opróżniony z zawartości, a właściciel z braku winnych często oskarża obsługę o kradzież. Zajrzałem do środka i znalazłem w nim dokumenty (dowód osobisty, prawo jazdy i kartę do bankomatu) oraz ponad 1000 zł w gotówce. Wiedziałem też, że gdybym oddał znalezisko kierownikowi pociągu, bądź konduktorowi to właściciela czekałaby kilkusetkilometrowa podróż po odbiór zguby, o ile wiedziałby gdzie się zgłosić.
Na podstawie danych z dowodu osobistego znalazłem jego konto na jednym z portali społecznościowych. Skontaktowałem się z nim. Po zadaniu kilku pytań kontrolnych, aby upewnić się czy aby na pewno mam do czynienia z właścicielem zguby, umówiłem się z nim co do miejsca i czasu jej przekazania.
Następnego dnia w umówionym miejscu przyszedł do mnie właściciel portfela.
Bez dzień dobry, ani nic powiedział:
- Ja po portfel!
Podałem mu.
Otworzył kieszonkę i zaczął ostentacyjnie przeliczać pieniądze.
- Brakuje 50 zł!
Po czym przeliczył pieniądze jeszcze raz.
- A nie! Masz szczęście!
Po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
Przez chwilę stałem jak wryty starając się ogarnąć, co w tej chili się stało. Gdybym chciał go okraść to po prostu wyjąłbym gotówkę z portfela, a resztę wyrzuciłbym przez okno. W przedziale byłem wtedy zupełnie sam i nikt by mi nic nie udowodnił.
W przedziale pomiędzy ścianą, a siedzeniem znalazłem portfel. Nie chciałem robić problemu obsłudze pociągu (moim kolegom po fachu), ponieważ często w takich sytuacjach jest on opróżniony z zawartości, a właściciel z braku winnych często oskarża obsługę o kradzież. Zajrzałem do środka i znalazłem w nim dokumenty (dowód osobisty, prawo jazdy i kartę do bankomatu) oraz ponad 1000 zł w gotówce. Wiedziałem też, że gdybym oddał znalezisko kierownikowi pociągu, bądź konduktorowi to właściciela czekałaby kilkusetkilometrowa podróż po odbiór zguby, o ile wiedziałby gdzie się zgłosić.
Na podstawie danych z dowodu osobistego znalazłem jego konto na jednym z portali społecznościowych. Skontaktowałem się z nim. Po zadaniu kilku pytań kontrolnych, aby upewnić się czy aby na pewno mam do czynienia z właścicielem zguby, umówiłem się z nim co do miejsca i czasu jej przekazania.
Następnego dnia w umówionym miejscu przyszedł do mnie właściciel portfela.
Bez dzień dobry, ani nic powiedział:
- Ja po portfel!
Podałem mu.
Otworzył kieszonkę i zaczął ostentacyjnie przeliczać pieniądze.
- Brakuje 50 zł!
Po czym przeliczył pieniądze jeszcze raz.
- A nie! Masz szczęście!
Po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
Przez chwilę stałem jak wryty starając się ogarnąć, co w tej chili się stało. Gdybym chciał go okraść to po prostu wyjąłbym gotówkę z portfela, a resztę wyrzuciłbym przez okno. W przedziale byłem wtedy zupełnie sam i nikt by mi nic nie udowodnił.
kolej
Ocena:
216
(224)
Komentarze