Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89981

przez ~tomekkkkkkkkkkk ·
| Do ulubionych
Opis żony z historii "teściowej" to niemal jeden do jednego opis mojej byłej żony.

Powiem szczerze, żonę moją kochałem i w pewien sposób kocham do dziś, ale nasza wspólna egzystencja była po prostu niemożliwa. Ohajtaliśmy się młodo, pewnie zbyt młodo i żona już kilka miesięcy po ślubie była w ciąży, mamy więc wspólnego syna. Od razu powiem, że matką jest bardzo dobrą i szanuję jej pracę w tym zakresie.

Po urlopie macierzyńskim żona nie wróciła do pracy, poszła na wychowawczy. Z początku mi to nie przeszkadzało, jednak gdy syn miał 1,5 roku znaleźliśmy mu żłobek, prywatnie, nie tani, ale żona bardzo narzekała na zmęczenie opieką nad dzieckiem. Tak więc mały chodził na 8h do żłobka, żona nie pracowała. Na początku nie miałem nic przeciwko, że mimo tego nie wróciła do pracy, dlaczego miałaby trochę nie odpocząć. Problem był jednak taki, że z czasem żona przestała też robić cokolwiek w domu, często spóźniała się po syna do żłobka i w kompletnie nie potrafiła wyjaśnić, jak to się stało, że się nie wyrobiła, a gdy w złości pytałem ją, co właściwie robiła cały dzień zarzucała mi, że ją kontroluje i chcę nią rządzić.

Gdy tak minęło kilka miesięcy powiedziałem żonie, że uważam, że powinna wrócić do pracy. Finansowo było ciasno, a żona powiedziała, że jakbym był facetem z jajami to bym zarabiał tyle, żeby rodzinę utrzymać. To był początek końca, choć bardzo powolnego.

Gdy żonie skończył się urlop wychowawczy oświadczyła, że nie wraca do pracy, bo już dość robi w domu i nie wyobraża sobie, że miałaby jeszcze do tego pracować zawodowo. Dobra, pewnie jestem typowy facet, ale zapytałem ją, co ona takiego robi? Nie deprecjonując pracy w domu, ale serio, gdyby nie to, że sprzątałem wieczorami, mieszkanie zarosłoby brudem. Zakupy robiliśmy razem w weekend. Obiad raz był, raz nie było - żona stwierdziła, że nie wie po co ma gotować, bo dziecko je w przedszkolu, a ona sobie sałatki robi na lunch, a ja mogę iść do baru koło pracy. Fajnie, ale nie było mnie po prostu stać na codzienne obiadki w knajpie. Zacząłem podejrzewać, że żona ma może depresję, no tak, naczytałem się artykułów o przedłużonej depresji poporodowej.

Żona mnie wyśmiała, gdy zaproponowałem konsultacje z psychologiem, powiedziała, że sam ich potrzebuję, bo nie widzę, że tego, że XIX wiek się skończył i facet też może sprzątać i gotować jak chce. Powiedziałem, że spoko, to niech idzie do pracy i zarobi kasę na dom, to ja chętnie zostanę w domu, posprzątam ugotuję, a dzieciaka zawsze odbiorę punktualnie. Znów okazało się, że nie mam jaj, bo który facet chce być na utrzymaniu kobiety.

Niestety, w końcu postawiłem żonie ultimatum - albo wraca do pracy albo rozwód.

I końcem końców nastąpiło jedno i drugie. Rozwiedliśmy się, a z racji tego, że żona nie pracowała musiałem jej płacić alimenty. Miałem jednak dużo zobowiązań związanych z kredytem na mieszkanie, alimentami na dziecko, więc alimenty na żonę nie były jakieś spektakularne - nagle okazało się, że bardzo szybko ogarnęła sobie pracę i to całkiem dobrze płatną. Zaczęliśmy się lepiej dogadywać, nawet miałem nadzieję, że może uda nam się pogodzić, niestety przy pierwszej próbie rozmowy na ten temat, żona powiedziała, że musiałabym się zmienić - zacząć więcej zarabiać i pozwolić jej być sobą i rozwijać swoje zainteresowania, bo ja tylko wymagałem, żeby była kurą domową.

Wyrzuciła mi, co jej na sercu leżało - że ona by chciała czasem wyjść do porządnej restauracji, do kina, pojechać na fajne wakacje. Słuchałem tego cierpliwie i powiedziałam, że fakt, że tego nie robiliśmy wynikał z tego, że naprawdę z jednej pensji, z kredytem na głowie ciężko było sobie finansowo pozwolić na takie przyjemności, ale gdybyśmy mieli dwie pensje, teraz gdy pracuje, to byłoby łatwiej. Ona się oburzyła, że o czym ja w ogóle mówię, przecież to jasne, że gdybyśmy mieli się zejść to ona nie będzie pracować. Tu już straciłem wszelką nadzieję.

Jak napisałem, ogólnie uważam mam ciepłe uczucia, może nawet miłość do tej kobiety - ale w tej kwestii nigdy się nie dogadamy. Cóż pozostało? Tylko możliwe dobre stosunki dla dobra dziecka.

zona maz malzenstwo

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…