Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90251

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim bogatym życiorysie mam również przygodę z pracą jako pilot/rezydent grupy w Grecji. Wiele lat temu to było i były jeszcze granice, a nie Schengen. No tak, podróż do Grecji (Peloponez) to było ponad 50 godzin, a ja przez cały czas na alarmie, bo miałem mapę, a kierowca drogi nie znał. Na granicach otwierałem fundusz łapówkowy, czyli zgrzewki Żywca (o dziwo działało), żeby było bez trudności.

Mieszkaliśmy w namiotach niedaleko Koryntu, ale przyszła pora na wycieczkę do Aten. I tu się zrobiło piekielnie. Wchodzimy na Akropol, ja oczywiście głośno nadaję, co to jest (a obryty byłem solidnie) i tu nagle podchodzi do mnie gostek i pyta, czy mam licencję przewodnika po tym miejscu. Ja oczywiście wyprężyłem się i zademonstrowałem badge ze zdjęciem i nazwą biura turystycznego. I ku swojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że na Akropolu przemów może dokonywać tylko licencjonowany przewodnik, a łamiącemu ten przepis grozi grzywna w wysokości pierdyliarda drachm (tak się naonczas nazywała grecka waluta) oraz konsultacja stomatologiczna na koszt własny.

Czując grubaśny przekręt zapytałem, czy można opowiadać rodzinie, o tym co się widzi. Gostek nieco zbaraniał, ale przytaknął. Oświadczyłem mu wówczas, że te siedemnaście osób to moja bliska i dalsza rodzina. "Bo wiesz, w Polsce nasze rodziny są baaaardzo duże". I to by było na tyle. Facetowi szczęka z łoskotem opadła na marmury i dał nam święty spokój.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…