Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90263

przez ~weseleachwesele ·
| Do ulubionych
Ponieważ była ostatnio historia weselna, wrzucam swoje doświadczenia w tym temacie.
Miałam ja sobie parę znajomych, Anię i Pawła. Oboje pochodzili z niewielkiej miejscowości 300 km miasta studenckiego, w którym ostatecznie zostali na stałe.

Od momentu zaręczyn, przede wszystkim Ania nakręcała temat wesela nieformalnie zapraszając wszystkich znajomych na zasadzie "ale będziemy się bawić", "będzie impreza roku", "będzie to, to i tamto". Niemniej jednak w miarę upływu czasu temat jakoś przycichał, aż w końcu Ania i Paweł powiedzieli, że finansowo wymarzone wesele ich przerasta. W kwestii logistycznej też, bo większość rodziny mieli w rodzinnym mieście, a większość znajomych w miejscu zamieszkania. To też zdecydowali się na elegancki obiad w rodzinnej miejscowości i imprezę dla znajomych u nas w mieście. Oba wydarzenia w odstępie dwóch tygodni.

Im bliżej ślubu tym częściej para młoda zagadywała do znajomych czy nie chcieliby jednak przyjechać na obiad poweselny, bo ktoś z rodziny odmówił. Można to oceniać różnie, ale dla mnie niesmaczne było to, że nie mówili o tym otwarcie, a na przykład zaprosili w ten sposób mnie, a gdy powiedziałam, że muszę uzgodnić to z partnerem, to wywierali na mnie presję typu "no to się pospiesz, bo jak nie to zaprosimy Karolinę i Maćka". Gdy ostatecznie odmówiłam, dostałam garść pretensji, że najpierw odmówiła jakaś tam kuzynka, a teraz ja i jak tak dalej pójdzie to będą puste miejsca przy stole. Ostatecznie chyba nikt ze znajomych nie pojechał na ten obiad.

Dwa tygodnie później odbyła się impreza, taka mocno nieformalna. Najpierw before u nich w mieszkaniu, potem wyjście do klubu, gdzie mieli zarezerwowaną lożę i postawili kilka flaszek. Impreza była fajna, wszyscy dobrze się bawili.
Jednak, powiedzcie, jakim trzeba być burakiem, żeby zapraszając znajomych na imprezę w stylu osiemnastki, mieć potem pretensje, że nie dostało się typowo weselnych prezentów, jak kilkaset złotych w kopercie? Większość z nas postawiła na prezenty jak coś do wystroju mieszkania, jakieś zabawne prezenty, bony podarunkowe do sklepu albo wyjazd weekendowy. Wydawało nam się, że pasuje to do klimatu imprezy.

Jednak Paweł i Ania prawie każdego z nas obgadali za plecami, mówiąc, że zorganizowali wesele, zaprosili na imprezę, a dostali tylko jakiś badziew i to jeszcze od znajomych, których stać na zdecydowanie więcej. Ania narzekała mi, że od koleżanki dostała tylko foto-książkę i zestaw noży kuchennych. Rzuciłam pół żartem pół serio, że pewnie mój prezent też ją rozczarował, bo podarowaliśmy im pasujące szlafroki i ręczniki. Ania odparła tylko, że przecież wie, że na pieniądzach nie śpimy, ale tamta koleżanka i jej mąż dużo zarabiają i taki tysiąc na przykład to byłoby tylko 10% ich dochodu, więc nie zbawiłoby ich.

Niesmak pozostał jeszcze długo, a ostatecznie duża część znajomych po prostu się od nich odwróciła.

wesele

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (150)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…