Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9091

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Ostatnia historia z kościołem w tle się spodobała, więc dodaje kolejną, tym razem, ja byłem piekielnym.
Jestem osobą niewierzącą, ale w tamtym okresie podlegałem jeszcze władzy rodzicielskiej wierzącej matki. Słowem, postawiono mnie przed wyborem "bierzmowanie albo sam sobie gotuj obiady". Jako, że kocham naleśniki mojej mamy, uległem. Przejdźmy jednak do historii właściwej.
Bierzmowanie, kościół pełen ludzi i kamer skierowanych na ołtarz gdzie dokonuje się sakramentu.
Bierzmowania udzielał biskup. Podchodzimy parami, dziewczyna-chłopak, podajemy koperty z wypisanymi imionami, które mają nam nadać księdzu, on je odczytuje i przekazuje biskupowi.
Pamiętajcie, że do bierzmowania praktycznie mnie zmuszono, więc szczęśliwy nie byłem. Zwłaszcza, że biskup, jak nam wcześniej wyjaśniono, był zatwardziałym fundamentalistą. Nie uznawał teorii ewolucji, antykoncepcji, homoseksualizmu i faktu, że Europa zrzuciła kilka wieków temu zwierzchnictw kościoła nad sobą.
Gdy dochodzi do mnie i słyszy od księdza imię "Karol" z wielkim uśmiechem na twarzy pyta mnie:
- Karol, po papieżu?
Ja również się uśmiechnąłem, bo pozory to podstawa, i tak głośno jak pozwalały na to okoliczności i zdrowy rozsądek powiedziałem:
- Nie, po Darwinie.
W jego oczach przez chwilę błysnęła chęć mordu, w oczach księdza coś, co mogło być stanem przedzawałowym lub nagłą awarią zwieraczy, a koleżanka z którą byłem w parze ledwo powstrzymała chichot. Obecność wiernych i ich sprzętu nagrywającego pokonała jednak twardogłowie kapłana, zostałem bierzmowany (i, zgaduję, wyklęty w duchu).

Bierzmowanie niżej podpisanego

Skomentuj (141) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (1133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…