Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91124

przez ~mistrzyniparkowania234 ·
| Do ulubionych
Historia z głównej o parkowaniu na kopercie, przypomniała mi o istnieniu kobiety, którą "było stać!". Na co? Zapraszam do historii pełnej dramatów i sąsiedzkiej zawiści.

Mieszkaliśmy w stosunkowo nowych blokach. Powstały one około 2000 roku. Były to pierwsze bloki w okolicy. Każdy miał swoją halę garażową i miejsca postojowe zewnętrzne, przypisane do mieszkań oraz koperty dla dostawców i po kilka miejsc dla gości, oznaczonych innym kolorem- zwyczajowo zostawialiśmy przy takim aucie kartkę, do kogo goście przyjechali, aby mieć kontakt w razie problemów i wiedzieć, czy ktoś obcy z tych miejsc nie korzysta.

Okolica jednak zaczęła się rozrastać, gdy miasto zmieniło zagospodarowanie działek, przylegających do naszej. Wcześniej były tam usługi, dziś wszędzie jest zabudowa wielorodzinna. Jednak za pozwoleniami na budowę nie poszła infrastruktura. Jest wąska jezdnia, rodem z PRL (dwa SUVy mijają się z trudnością), nie ma chodnika innego niż przez nasze bloki. Byliśmy osiedlem otwartym, a wokół nas powstały zamknięte (ogrodzone z każdej strony, z bramą) lub półotwarte (ogrodzone, ale ze szlabanami-pieszy może przejść, auto nie wjedzie) obozy.

Jak można się domyślić coraz więcej samochodów wykorzystywało nasze miejsca zewnętrzne-te dla gości, koperty, czy nawet ścieżki, czy drogi ppoż. Szczególnie lubiła to robić "Pani od Toyoty", która oprócz wspomnianej Toyoty RAV4, posiadała auto służbowe (Skodę oblepioną nazwą firmy) oraz auto jej partnera (?)- Corollę. Nie dość, że parkowała u nas, to jeszcze robiła to w takich miejscach jak zakręty, wejście do klatek, wiata śmietnikowa, a nawet przed paczkomatem, w taki sposób, że nie można było otworzyć skrytki. O zajmowaniu czyjegoś miejsca nawet nie wspominam, bo to była jej normalna praktyka.

Wrzucaliśmy jej kartki, że to nie jest jej osiedle. Informowaliśmy, że to teren dla mieszkańców naszego osiedla, bo widocznie wielkie znaki z każdej strony były dla niej niezauważalne, podobnie jak dla kilku innych asów z nowych osiedli. Wrzucaliśmy na forum naszej ulicy prośby o nieparkowanie/zabieranie swoich samochodów. O nieparkowaniu na terenach zielonych. Groziliśmy mandatami i roszczeniem odszkodowawczym za zniszczenia.

Pani od Toyoty pięknie te posty komentowała:
-"Mnie stać na mandaty i będę stawała tam, gdzie ja chcę!"
-"Za tę waszą gównianą trawę zapłacę te 10 złotych i spadajcie na drzewo (w wulgarniejszej formie, okraszone płaczącą ze śmiechu minką)"
-"Chcę zobaczyć te wasze lawetowanie i mandaty, bo nic mi nie zrobicie, a jak dostanę to i tak mnie stać na ich ciągłe płacenie!"
-Ją stać na 3 samochody, a nas biedaków tylko na jeden i jej zwyczajnie zazdrościmy.
-Jej samochody nikomu krzywdy nie robią, my jesteśmy vaginami (również wulgarna forma), które jeździć nie potrafią, bo ona jakoś obok nich przejeżdża.
-Nie mamy oznaczeń o zakazie parkowania, to ona ma w dupie i będzie stawać sobie gdzie chce! (znak strefa zamieszkania jest za trudny do zrozumienia).

W końcu powiedzieliśmy dość sponsorowaniu miejsc innym. Padła decyzja o montażu szlabanu. Podobnie zrobiły inne wspólnoty. Nasza, na nasz pech, odgrodziła się jako ostatnia. Przez kilka tygodni mieliśmy apogeum. Stawianie samochodów dosłownie WSZĘDZIE. Tłumaczenie nowych mieszkańców: "U nas nie ma miejsca". A po prostu nie chcieli wykupić miejsca postojowego, bo jedno kosztowało 40 tysięcy, o czym przekonali się moi sąsiedzi, chcąc sobie dokupić jedno miejsce w garażu, bo u nas mieli tylko 1, a planowali kupić kolejny samochód.

Nie poinformowaliśmy nikogo. Pani od Toyoty jak zwykle sobie wjechała do nas swoim samochodem, wybierając na podróż do pracy, Skodę. Nie pojawiała się kilka dni i zastała swoje auto oblepione taśmą, zakurzone (cięto płyty chodnikowe) i za szlabanem. Wrzuciła na forum informację, że my jesteśmy podłymi debilami, którzy zniszczyli jej własność i w tej chwili mamy jej umożliwić wyjazd. Oznajmiliśmy jej, że wypożyczenie kluczyka do szlabanu na 5 minut kosztuje 500 zł+VAT, płatny przelewem na konto wspólnoty. Odpisała, że jesteśmy żałośni i to zagrywka prostych ludzi ze wsi.

Auto postało dzień, dwa, trzy. W końcu jednak ktoś ją wypuścił, gdy zablokowała wjazd do nas, stając naprzeciwko wjeżdżających za szlaban aut. Nie wiemy jednak ile na ten moment musiała czekać, a szkoda.

osiedle parkowanie

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…