Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91206

przez ~Jueen94 ·
| Do ulubionych
Historia z głównej o pracownicy, która otrzymuje ciągle pretensje, przypomniała mi o mojej pracy.

To była moja 3 praca, pierwsza poważniejsza w zawodzie (tj. na pełen etat). Podpisałam umowę na czas określony na 24 miesiące. Po tym czasie miałam dostać umowę na czas nieokreślony. Miała to być standardowa praktyka w moim dziale. W międzyczasie jednak okazało się, że zamiast dać mi umowę na zastępstwo za kobietę, która była w ciąży, udawali, że szukają nowego członka zespołu. Tak powiedziano mi na rozmowie- nasza firma się rozwija i potrzebujemy kogoś kto by nas wsparł.

Dowiedziałam się tego, bo w/w pracownica, wysłała maila do wszystkich, że urodził jej się syn i nie może się doczekać powrotu do pracy, a gdy dziecko pozwoli, przyjdzie w odwiedziny. W stopce miała moje stanowisko. Zapytałam się kierowniczki, czy mam dalej co liczyć na umowę, gdy ta kobieta wróci. Zapewniono mnie, że ona wróci na wyższe stanowisko, a moje pozostanie moim i nie mam o co się martwić, jeśli nadal będę się sprawdzała w swojej pracy. W międzyczasie pojawiły się fajne szkolenia i to za darmo albo symboliczne kwoty, na które chciałam iść, bo byłyby przydatne w pracy. Stwierdzono, że ich nie potrzebuję, bo nauczę się tego w praktyce w firmie. W rzeczywistości nie chciano we mnie inwestować ani grosza.

Moje wątpliwości pojawiły się pół roku później, gdy nagle mój tryb pracy przestał się podobać. Kierowniczka stwierdziła, że mój mail do kontrahenta nie był wystarczająco profesjonalny, tu zganiła mnie za 5 minutowe spóźnienie (dojeżdżałam do pracy tramwajem, który wyjątkowo miał czelność zepsuć się po drodze). Potem miałam wrażenie, że zaczynano odsuwać mnie od długofalowych projektów i dostawałam tylko takie, które mogłam skończyć praktycznie w ciągu tygodnia lub dwóch. Gdy spytałam dlaczego tak jest, powiedziano mi, że z małymi projektami radzę sobie sama, a te duże wymagają większego doświadczenia niż te moje. Zaczęła palić mi się czerwona lampka, gdy dostawałam coraz mniej ważne rzeczy. Wiedząc, że na szczerość kierowniczki nie mam co liczyć, zaczęłam na wszelki wypadek szukać nowej pracy, ale z myślą, że mogę być jeszcze bardzo wybredna.

Na około 1,5 miesiąca przed moim zwolnieniem, koleżanka z sekretariatu nie wprost powiedziała mi, że powinnam się na to szykować. Miałyśmy fajne relacje, bo dla reszty była tylko od wysyłki korespondencji i zaopatrzenia, a ja traktowałam ją po ludzku. Usłyszałam, że dziewczyna z macierzyńskiego chce wrócić i że siedzę na jej miejscu, a w moim pokoju brakuje miejsca na kolejne biurko. Zrozumiałam aluzję. Zaczęłam intensywniej szukać pracy, co wiązało się z tym, że brałam urlopy (czego wcześniej prawie nie robiłam), czy urywałam się pod pretekstem problemów zdrowotnych i konieczności wizyty u lekarza.

W ciągu tego czasu moja praca była krytykowana za wszystko. To co wcześniej robiłam dobrze, okazywało się, że robiłam źle. Zarzucano mi, że się już nie staram jak kiedyś i że nie chce zostawać po godzinach. Zarzucano mi brak profesjonalizmu i długie rozmowy z innymi pracownikami (podczas mojej 15 minutowej przerwy w kuchni). Kazano mi robić coraz głupsze prace, typu archiwizacja starych projektów, czy segregacja umów.

W końcu nadszedł ten dzień, gdy kierowniczka na koniec dnia pracy, tuż przed moim urlopem, zaprosiła mnie do salki konferencyjnej. Już wiedziałam co się święci. Kierowniczka zasiadła naprzeciwko mnie z teczką i wyciągnęła wypowiedzenie umowy.
- Niestety Jueen, nie sprawdzasz się na tym stanowisku. Robisz dużo błędów, które trzeba po tobie poprawiać, nie angażujesz się w pracę zespołu, kwestionujesz powierzone tobie zadania, więc musimy zakończyć z tobą współpracę. Masz miesiąc wypowiedzenia, więc do tego czasu będziemy razem pracować i wybierzesz zaległy urlop.
- Jakie błędy popełniłam?
- Dużo, nie będziemy ich roztrząsać.
- Nie, chcę wiedzieć co robiłam źle skoro to wpłynęło na rozwiązanie umowy.
- Na przykład ostatni projekt i umowa dla XXX.
- Ten projekt, gdzie odcięto mnie od komunikacji z klientem i przejęła go (...), która podała mi błędne dane?
- Ale nie tylko tu, myliłaś też reprezentację po stronie klienta.
- Reprezentacje zawsze zaznaczaliśmy w drafcie na żółto, aby klient sam ją wypełnił.
- Nie będziemy marnować już czasu. Było ich dużo i mogłybyśmy taką dyskusję prowadzić do jutra.
- A ja myślę, że powód jest inny i jest nim powrót z macierzyńskiego XXX. W naszym dziale zawsze były 4 osoby, ja bym była 5, na którą nie ma funduszy.
- Na pewno by się znalazły, ale nie realizowałaś dobrze projektów, nie angażowałaś się w zespół.
- To dlaczego mam pracować z wami na wypowiedzeniu, skoro popełniam błędy? I akurat dlaczego wypowiedzenie kończy się w marcu, a w kwietniu wraca z macierzyńskiego XXX?
-Jeśli uważasz się za pokrzywdzoną, możesz złożyć zawiadomienie do sądu.
- Nie, chcę zakończenia umowy za porozumieniem stron. Wybiorę urlop i na tym skończymy współpracę, bo ja nie widzę już sensu przychodzenia tutaj.
- To muszę porozmawiać z drugim prezesem (kierowniczka była wiceprezesem zarządu).

Ostatecznie zgodzili się na taką formę rozwiązania współpracy. Ja już podczas rozmowy miałam praktycznie nagrane 2 kolejne prace i czekałam na podsumowanie warunków. Wyprzedzili mnie o kilka dni. W kolejnej pracy jestem do dzisiaj, ale tamtą pracę pamiętam jako koszmar.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (103)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…