Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#9148

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Za czasów mojej późnej podstawówki Stabilo wprowadziło na rynek profilowane długopisy dla prawo- i leworęcznych. Rozreklamowali te pisanki w czasopismach, w telewizji, słowem – wszędzie. Ja – dwunastoletnia wtedy dziewoja, oczywiście z miejsca się zachwyciłam: bo ładne, oryginalne, bo ach! i och! Namówiłam mamę na zakup pisaka. Oczywiście, gdy wypisały się trzy dołączone do niego wkłady, okazało się, że paczuszka nowych jest totalnie droga.
I tu byłby klops, ale że dziecko było ze mnie zaradne, na drodze badań wykryłam, że te wkłady da się rozmontować. A skoro było to możliwe, to można było tam spokojnie samemu dolać tuszu.
Kolejny problem: średnica takiego wkładu to w porywach pół centymetra, więc jak wlać, żeby nie nabrudzić? Mój młody umysł i tu znalazł rozwiązanie – strzykawka!
Pomaszerowałam do apteki. Podchodzę do okienka, mówię dzień dobry i proszę o pokazanie mi strzykawek. Pani aptekarka spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale strzykawki podała. Wybrałam najmniejsza z nich, za resztę podziękowałam.
- Ile sztuk podać? – pyta pani.
- Tylko jedną.
- A igieł ile?
- Wcale, dziękuję – odpowiadam. Oczy Pani Aptekarki robią się coraz większe.
- Dziecko, do czego ci ta strzykawka?
- Do tuszu.
- O mój Boże, chcesz sobie zrobić tatuaż!?
Tu nastąpiły moje obszerne wyjaśnienia, a Pani odetchnęła z ulgą. Sprzedała mi strzykawkę, dorzuciła cukierka gratis i wszystko zakończyło się bardzo miło.
Jakiś czas później tę strzykawkę zgubiłam i jak kupowałam nową, to od razu poprosiłam o „najmniejszą, taką żeby dać pić chomiczkowi” ;)

Apteka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (270)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…