Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Anghelus

Zamieszcza historie od: 30 sierpnia 2014 - 12:24
Ostatnio: 20 marca 2015 - 16:08
  • Historii na głównej: 0 z 8
  • Punktów za historie: 74
  • Komentarzy: 27
  • Punktów za komentarze: 6
 
zarchiwizowany

#65453

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio narzekaliście,że nie daje piekielnych historii. Moje może nie sa rody z ''Trudnych Spraw'' ,ale dzisiaj przedstawię rzecz, która według mnie jest piekielna. Mianowicie krzywdzenie dzieci, zarówno fizyczne jak i psychiczne.

Historia opowiedziana przez moja rodzicielkę. Jest lekarką. Ostatnio przyjęła na oddział chłopca lat 7. Jego rodzina to Świadkowie Jehowy. Chłopiec miał niestety poważny wypadek(nie wdawała się mama w szczegóły) i potrzebna była transfuzja krwi. Oczywiście jego rodzice podnieśli wrzask, że ''Nie!!! Nie dawać mu krwi, bo bedzie skażony, nieczysty!'' .Moja mama oczywiście na pierwszym miejscu stawia ludzkie życie a nie na zasady wiary i czyjeś fanaberie( tak, dla mnie osobiście to są istne fanaberie). Krew dziecku przetoczono rzecz jasna. Co zrobili rodzice? Zrzekli się dziecka i zostawili w szpitalu.Bo uratowano mu życie poprzez JEDYNĄ możliwość jaką była transfuzja krwi. Nawet go nie odwiedzali, chłopczyk nie chciał z nikim rozmawiać, do rodziców dzwoniono kilka razy i jak w koncu ojciec chłopca odebrał powiedział otwarcie, że ''lepiej jakby gówniarz zdechł i jego czysta dusza i ciało zostaną oddane Bogu niż by żył skalany''. W mamie się zagotowało.Cały jej oddział(naprawdę, tamtjesze pielegniarki i lekarki to anioły) szukał innych danych kontaktowych do rodziny chłopca. Po ponad miesiącu udało się dotrzeć do jakiejś cioci chłopca.
Czy szpitał powiadomił Opiekę Społeczną?- tak
-umyli rece, bo nie mogli podważac czyjejś wiary
Policję? -nie warto było tak naprawdę,bo WIARA
Dom Dziecka? -na szczęście nie było to już potrzebne, ale gdyby po hospitalizacji nie znalazłby się żaden krewny musieliby to zrobić.

I teraz pytanie, kto tu był piekielny. Rodzice tego chłopca, bo się go wyrzekli? Moja mama, bo zrobiła wbrew ich decyzji?
Wiem, takich historii było tu tryliard. Ale jeżeli oceniacie negatywnie protest przeciw przemocy wobec dzieci(tak, to była przemoc psychiczna.Wbrew pozorom zostawia to trwały ślad w ich psychice) to tylko na to zezwalacie. I to jest dla mnie piekielne.
Zminusujcie mnie jak chcecie, mi nie zależy na plusach tylko na dotarciu do sumień...

rodzina Świadkowie Jehowy szpital

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (50)
zarchiwizowany

#65428

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wasza Anghelus, która wszyscy minusują znowu tutaj( tak wiem, znowu zbiore minusy, skargi oraz komentarze ''jak to ja nie piszę blablablabla...''). Wybaczcie, nie moja wina, że klawiatura swoje, a mój brak czucia w palcach swoje, a emocje też swoje.

Dzisiaj nie będzie piekielnie, ale śmiesznie. Mianowicie po 15 z hakiem dostałam telefon od nieznanego mi numeru. I taki minutowy dialog:
j[ja]
MP[Miła Pani]

j: Anghelus, słucham?
MP: Halo, dzień dobry. Dzwonię w firmy XXX z działu rekrutacji. Jakiś czas temu pani aplikowała do nas na stanowisko konsultanta z językiem niemieckim. Czy jest pani zainteresowana praca u nas?
j: Podziękuję, ponieważ już mam pracę
MP: Rozumiem...W takim razie kiedy możemy do pani oddzwonić?
j: Chyba dopiero za pare lat, bo obecną prace bardzo lubię. Do widzenia <biiip!>

Ad1: CV do nich wysłałam...3 lata temu ;)
AD2: W obecnej pracy na tym samym stanowisku zarabiam dwa razy tyle plus dodatek za drugi język niż zarabiałabym u nich.

Cóż, chyba juz zdążyli obsadzić podobne stanowiska wszystkimi kuzynami/ siostrzeńcami/bratankami/wnuczkami/ znajomymi znajomych kolegów i inna piata wodą po kisielu :)

Szefowa siedząca obok mnie słyszała tą rozmowę(ah te głośniki w telefonach) i jak dowiedziała się kiedy wysłałam do nich CV dosłownie zwijała się ze śmiechu :)

rekrutacja

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (26)
zarchiwizowany

#62405

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Uczęszczając wówczas do pierwszej klasy liceum po raz pierwszy brałam udział w stłuczce,na szczęście niegroźnej.Ale widać myślenie niektórych kierowców boli bardziej niż wrzód na pięcie.

Marzec, godziny wieczorne,miejsce-niedaleko centrum. Jechałam z rodzicielką do szkoły językowej na zajęcia przygotowujące do certyfikatu z angielskiego. W jednym miejscu latarnie chyba nie działały, totez ciemnica totalna. Mimo tego moja mamuś zauważyła babuleńkę człapaiącą przez przejście dla pieszych(tak,tam było, niestety bez światełkowe). Jak tylko przeszła już miałysmy ruszyć gdy nagle czujemy ŁUP! w zderzak. Obie przypięte pasami,mama na szczęscie sie nie uderzyła,ja byłam lekko pochylona i skręciłam głową na bok, toteż uderzyłam o przednie siedzenie bokiem głowy.Mama wychodzi sprawdzić kto to zrobił a z drugiego auta wylatuje jak piorun Piekielna [P] i zaraz drze japencję,że jak to moja matka jeździ po męski członek sie zatrzymywała skoro nic tu nie ma bla bla bla...Mama spytała czy nic się nie stało a kobieta tylko w swój jazgot.Mama machnęła ręką,sprawdziła czy mi nic sie nie stało i spytała czy dotrę sama do szkoły. Nic mi nie było, tylko byłam wystraszona,do szkoły miałam kawałeczek to podreptałam sobie.Za sobą tylko słyszałam jak mama proponowała wezwanie policji a Piekielna się drze,że ona powiadomi męża,jaki to wysko postawiony,że załatwi moją mamę...Po zaeciach od razu spytałam mamuś jak to się dalej potoczyło. szczęsliwie dla nas,gdyż mz Piekielnej przyjechał od razu, obie przedstawiły sprawę po swojemu, facet raczej uwierzył mojej mmie. Mama spytała ponownie czy nie wezwać policji by to rozstrzygnąć.Co zrobił facet?Wyciągnął pięc stów z portfela,dał mamie jako zadoścuczynienie,żonę opieprzył za brak rozwagi i narażenie innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo(tu zaznaczę iż kobitka jechała z córką i obie trajkotały patrząc na siebie zamaist na drogę,mama nawet widziała w lusterku lekko wężykowaty ruch ich samochodu),prosił by nie zgłaszać nic na policji,bo jego żona już nazbierała sporo punktów karnych.A że moja rodzicielka dośc miłosierna dała sobie spokój,ale pieniędzy wziąć nie chciała.
Drodzy kierowcy,bardzo was proszę zamiast się rozpraszać rozmowami z sąsiadem/sąsiadką,telefonami to patrzcie uważnie na drogę.To jest juz na pierwszych lekcjach na kursie prawa jazdy

kierowcy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (15)
zarchiwizowany

#62333

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrawiam kierowcę idiotę,który mając czerwone światło pędził 80 km/h i prawie by potrącił matkę z 7-letnim dzieckiem na przejściu dla pieszych(a ci mieli zielone.Nie,kierowca nie skręcał). Oby kiedyś policja cię zgarnęła!

kierowcy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (32)
zarchiwizowany

#62181

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przestrzegam wszystkich i każdego z osobna przed praktykami i stażem w hotelach Ibis. Dlaczego? Już wyjaśniam(i zaznaczam-nie chcę pocieszeń,obraźliwych tudzież złośliwych komentarzy rodem z gimbazy ani nic takiego.Po prostu pisze to gwoli ostrzeżenia).
Na drugim roku studiów Turystyki i Rekreacji mieliśmy obowiązkowe nieodpłatne praktyki. Do wyboru mieliśmy obiekt noclegowy lub gastronomiczny.Ja wybrałam ta pierwszą opcję i szukałam czegoś,do czego będę miała dobry dojazd. I trafiłam na Ibis. W centrum, dojazd z przesiadką,potem kilka kroczków.Rozmawiałam przez telefon z kimś w rodzaju menadżerki, byłam na rozmowie, tydzień przed praktykami na podpisaniu umowy, oprowadzenie po hotelu,dostępnienie kilku niezbędnych materiałów do napisania sprawozdania-normalnie cud,miód i orzeszki.
Praktyki miały wyglądac tak:
-praca 5 dni w tygodniu po 8 godzin
-miałam pracować na trzech stanowiskach, po kilka dni na każdym(czyli pokoje,kuchnia i restauracja), przy czym na każdym obowiązuje inny ubiór. Zatem musiałam zrobić solidne zakupy,bo brakowało mi kilku rzeczy
-miałam zagwarantowaną pólgodzinna przerwę na posiłek w formie obiadu,który hotel nam serwował

Pierwszy dzień minął nawet spoko, poznałam panie pokojowe,bardzo sympatyczne.Jedynym zgrzytem była rozmowa z dyrektorką,która wyraźnie dała mi do zrozumienia,żebym nie pokazywała się gościom n oczy gdy pracuję(zaznaczam,że tego dnia sprzątałam hotelowe korytarze i nie bylo możliwości bym ktoś mnie nie widział.A w zakupach nie przewidziałam peleryny niewidki :) )

Drugi dzień też byłby spoko,ale siadła klimatyzacja i po prostu gotowałam się w swoich ciuchach roboczych(musiałam nosić obrzydliwe polo i długie spodnie,a tego dnia miałam jeansy). Zdjąć nie można,ukrop i duchota panowała w hotelu nieboska.Ponadto wyrobiłam się dośc szybko z obowiązkami,przyszłam do swojej nadzorującej dział to zgłosić i pytam się czy nie ma nic dla mnie.Ta prosi bym poczekała i wyszła.Nie było jej godiznę.Potem dwie.Ja zdążyłam się kimnąć(a może nawet i zemdleć) przez to gorąco.A pani przychodzi i mi radośnie oznajmia,że mogę iść do domu(musiałam czekać naprawdę dwie godziny w tym ukropie tylko po to by dowiedzieć się,że nic nie ma?No piknie...).
Kolejne dwa dni było nawet spoko,ale potem jak robiłam na kuchni wpada menadżerka i mi każe natychmiast się przebrać i pomagać przy pokojach,bo trzeba całe piętro przygotować a ludzi im brakuje.Najpierw moje małe WTF?, potem zbieram się i chać nie chać wzięłam się za prace nad pokojami a raczej...ja SAMA ogarniałam całe piętro.I tak było do końca praktyk.Zamiast pracować na trzech stanowisach pracowałam na JEDNYM i dwa dni na kuchni.Jak wyraziłam swe zaskoczenie i dezaprobatę zostałam wezwana na dyscyplinarkę i jak mi się nie poodba to mogę wipiiiiiipipipipiić(jedynie pokojowe były po mojej stronie).
I teraz wisienka na torcie.Jak otrzymałam referencje stała oto taka notka: osoba uczynna, pomocna i grzeczna,ale malo kreatywna.WTF do sześcianu(pracując na dziale pokojowym nie można wykazac się inną kreatywnościa niż zasugerowaniem by zmienili srodki czystości,bo te co mieliśmy nie dawały porządanych rezultatów).
Oto efekty:
-brak doświadczenia tak naprawdę
-pieniądze zmarnowane na uniform kelenerki(nie miałam prostej czarnej spódnicy ani płaskich czarnych butów,bo jedyne jakie uznaję to adidasy i glany, do strojnisiek nie należę :) )
-referencje nie dające kompletnie nic
-zrażenie do hotelu innych praktykantów

Teoretycznie mogłabym się upomnieć wtedy o wypłacenie mi przynajmniej dniówki,ponieważ hotel nie wywiązał się z umowy,ale szkoda sobie nerwy strzępić.Jedno jest pewne-mój wydział stanowczo go odradza,ponieważ w pracach sprawozdawczych pisaliśmy swą osobistą ocene praktyk :)

hotel

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (38)
zarchiwizowany

#62152

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie opowiedziała mi siostra i udzieliła mi pełnej zgody na opisanie jej.

W momencie gdy to miało miejsce moja sis była w szóstym miesiącu ciąży.Akurat robiła zakupy w aptece(środki pielęgnacyjne,witaminy itp.).Za nią stała Starsza Paniusia[SP] z miną ''lepiej nie podchodź,bo oberwiesz moherem'' i jak nie rzuciła komentarzem:
SP: Takie nastoletnie gówniary już sobie ciąże fundują (cóż,u mnie kobiety w rodzinie chyba mają młody wygląd w genach,bo ja,mama i siostra wyglądamy na znacznie mnie latek niż mamy w rzeczywistości).Siostra już miała coś odparować,gdy wtrąca się zyczliwa Aptekarka[A]:
-Z tego co mi wiadomo,ta pani jest od lat naszą stałą klientką,ma niedługo trzydzieści lat i męża.
Starsza karpika strzeliła,mowę jej odjęło błyskawicznie.A jeszcze błyskawiczniej zmyła się z apteki

Mnie zastanwia jedno. Drogie starsze panie,ciekawe jak wy się urodziłyście?Na produkcji fabrycznej?Innego wytłumaczenia nie ma skoro tak potępiacie ciążę u młodych osób i ciąże samą w sobie.Ja sama mam babcię,swoje wady ma,ale po tylu naczytanych tu historiach nigdy bym jej nie zaliczyła do grona piekielnych

starsi ludzie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (26)
zarchiwizowany

#61976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O jak ja kocham to miejsce...Tu jest tyle policji...Gdyby nie fakt,że same patałachy często tam się gnieżdżą,bo praca tego nazwać nie można!

Ale od początku.Sprawa miała miejsce półtora roku temu w Dzień Dziecka(ta data chyba na amen zapadnie mi w pamięć). Byłam z mamą i siostra na zakupach na mieście,w domu została babcia oraz taki miły pijaczek,którego czasami najmujemy do niektórych prac domowo-ogrodowych(koszenie kosiarką tudzież kosą,drobne naprawy itd.).Jka wracamy pijaczek biegnie do mej mamy i raportuje,że kosiarki znaleźć nie może.Mama w szoku,kosiarka stała zawsze w jednym miejscu,to duża spalinówka a nie igła w stogu siana.Idziemy do szopy-nie ma!Obszukałyśmy wszystkie mozliwe miejsca-nie ma nigdzie.To już wiedziałam na co się szykować,gdyż kilka dni wczesniej sąsiadka,a siostra mej babci,przyleciała do mej mamy z awanturą,że zebrała jej kabel do zasilania(a ma to z dobre 20-30 metrów długości).Ja idę z siostrą w teren i dostrzegam wgniecenia w ziemi.Ewidentnie ciągnięto naszą kosiarkę w stronę łąd(gwoli wyjaśnienia.Mieszkam na wsi.Naprzeciw domu stoi szopa,za nią jest sad ogrodzony,za ogrodzeniem łąki).Mama wykreca numer na panów niebieskich.Dopiero po 1,5 godziny(!!!!) udało się połączyć,niestety z miejcową komendą w Zgierzu.Sprawa zgłoszona,każa czekać.Przyjechali po 6 godiznach(!!!),gdy już było ciemno i siąpił deszcz,dysponując jakże profesjonalnym sprzętem jakim była jedna latarka.Po oględzinach policjant drapie się w głowę i stwierdza,że skoro nie ma podejrzń ani dowodów to nie ma co liczyć na dochodzenie.O reakcję mej mamy nie trzeba pytać.Jak tylko policja się zmyła to płakała to klęła jak szewc.Sprawa oczywiście umorzona.Brak dowodów,świadków,podejrzanych,czegokolwiek.

I miej tu szacunek do policji i czuj się psiakrew bezpieczny!Ręce,nogi i wszystko ine opada przy takiej ''skuteczności'' mundurowców

policja

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (19)
zarchiwizowany

#61916

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja pierwsza historia tutaj,konto mam od niedawna. Nie wiem czy to ja byłam piekielna czy pewna Pani [P].

Rzecz miała miejsce gdy byłam w wieku gimnazjalnym(jakieś 14-15 latek miałam). Chodziłam do prywatnej szkoły(niestety wspomnienia głównie negatywne,ale nie o tym historia). Poza lekcjami WF-u na sali mieliśmy jeszcze dwa razy w tygodniu obowiązkowy basen,co mnie cieszyło,bo bardzo lubię pływać. Jako pilna uczennica miałam zawsze plecak napakowany ksiązkami i zeszytami ''każdy do innego przedmiotu''(wtedy jeszcze sprawdzano zawartośc naszych notateczek), do tego jeszcze torba z rzeczami na basen oraz druga z rzeczami na WF, zatem dwa razy w tygodniu byłam obładowana jak żołnierz Armii Czerwonej, jak to określał mój wujo.Do szkoły jechałam zawsze z dobrą godzinę,gdyż ja mieszkam w maleńkiej miejscowości, zas szkoła była w mieście dość daaaaleko od centrum,ale jeszcze nie zadupia miejskie, dlatego dojazdy miałam z przesiadkami. W pierwszym autobusie nie miałam problemów. Za to problemem stała sie druga linia. Na pierwszym przystanku jak wsiadłam od razu ajęłam wolne pojedyncze miejsce,plecak na kolana,torby przy nogach.Na drugim przystanku autobusik już był tak upakowany, że szpilki by się nie wcisnęło,przy wysiadaniu trzeba było pruć jak lodołamacz.Ja sobie siedziałam spokojnie,wysiadkę miałam dopiero na krańcówce9Ci co nie wiedzą- krańcówka to inaczej pętla).Na jednym z przystanków wchodzi ONA,czyli Pani w wieku mniej więcej 40-50,wymiary XXL albo nieco większe(nie obrażam i nie mam nic do pulchnych),z siatami.Staje koło mnie,a raczej dopchała się przez tłum i drzeć się zaczyna:
[P]-No ustapiłabyś miejsca mnie,bom starsza i zakupy tacham!!!!
Ludzie wszyscy oczy na mnie i na nią,ja wystraszona,bo łatwo wpadam w panikę jak podnosi się na mnie głos.Po mojej stronie stanął starszy pan[SP], który spojrzał na piekielne babsko:
[SP]-Pani slepa jest czy co?Ma dziewczyna trzy ciężkie torby,sama wstać nie może,bo scisk a pani tu jeszcze cyrki urządza!
Kobita nadęła sie jak balon,powarkiwała,ale mi już dała spokój.Miała do przejechania... raptem dwa przystanki, mi do krańcówki zostało jeszcze dobre trzy.Akurat się poluzowało,ja wstałam i ustąpiłam staruszkowi.Ale odmówił:
[SP]-Siedź sobie dziecinko,ja już wysiadam.A takimi wrzaskliwymi kwokami się nie przejmuj.Na starą,obłożnie chorą ani w ciąży mi nie wyglądała-usmiechnął się,zyczył miłego dnia i wysiadł.

Zaznaczam,ja bym ustąpiła już wcześniej temu panu,ale był taki ścisk,że sama miałabym problemy z wytarabanieniem się z trzema torbami po dobr pięć kilo każda.Ale bezczelność tej kobiety naprawdę nie znała granic.Co do ustępowania miejsc w środkach komunikacji wyznaje pewne zasady, a ta pani ani trochę w nich się nie mieściła co zreszt zauważył starszy pan

komunikacja_miejska

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (29)

1