Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dysfolid

Użytkownik otrzymał bana za: Konto powiązane z kalipso. Do czasu wygaśnięcia bana pierwotnego wszystkie poprzednie i kolejne konta będą zablokowane
Ban wygasa: 2112-11-15 16:21:07
Zamieszcza historie od: 12 listopada 2011 - 2:08
Ostatnio: 15 listopada 2013 - 18:55
  • Historii na głównej: 0 z 25
  • Punktów za historie: 18290
  • Komentarzy: 158
  • Punktów za komentarze: 1801
 
zarchiwizowany

#56039

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiejszy dzień sprzyja dyskusjom politycznym, więc z synem zeszło nam się w rozmowie na wybory.
Rozmawialiśmy o brudnych chwytach, języku nienawiści. Okazuje się, że przysłowiowych "dziadków z Wehrmachtu" wyciąga się już na najniższych szczeblach władzy, byle tylko wygrać.

Rzecz dotyczy wyboru samorządu szkolnego, w liceum syna, przed trzema laty.
Tak brudnej i bezpardonowej walki nie powstydzili by się nasi politycy. Mimo, że ten cały samorząd to, bądźmy szczerzy, tylko figuranci, (bo obiecać mogą wszystko a zrobią, ile dyrektor pozwoli), walka była bardzo brutalna.

Plakaty konkurencji niszczone, dopisywane na nich wulgaryzmy, lub ploty o kandydacie, przerysowane zdjęcia. Starsi zastraszali młodszych, nakazując głos na swojego. Na portalach typu FB, umieszczano chamskie wypowiedzi i kompromitujące zdjęcia, prawdziwe, lub przerobione. Były drobne przekupstwa, a na koniec dwie grupy dały sobie nawzajem po gębach, w parku za szkołą.

Ktoś tam wygrał, nic nie robił, bo w tym konkretnym liceum panuje całkowity dyktat dyrektora.
Nienawiść, pobudzona przy tej, zdawałoby się, zabawie została do końca.
Ciekawe, czy kolejne roczniki kontynuują "piękną" tradycję?

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (188)
zarchiwizowany

#54723

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przygraniczna miejscowość, a w niej tartak.
Do właściciela chadzał proboszcz po drewno do kominka, po drewno na płot, po drewno na ławki, po drewno na boazerię i schody na plebanii, po drewno na altanę w ogrodzie...
Zawsze kombinował darmo, bo parafia biedna albo za ułamek ceny, wyżebrał transport, rozładunek, przycinanie, lakierowanie za friko.
Jak zmarła matka właściciela tartaku, za mszę i pochówek zażądał 2000zł - słownie, bo przecież taka uroczystość oprawę musi mieć.

Nie minął miesiąc, a już maszerował do tartaku po łaty drewniane, czy coś tam podobnego.
Właściciel przyjął go bardzo chłodno i wystawił rachunek, równiutko co do złotówki.
Proboszcz się obraził i dupę mu po wsi obrabia.

Tylko, że facetowi już to wisi.
Znosił darmozjada tylko dla matki, która złego słowa nie dała powiedzieć i każde żądanie proboszcza popierała z całego serca i gotowa była sama płacić, gdy się syn opierał (najpierw ksiądz szedł do staruszki chorowitej na modły i rzewnie biadolił, jaka to bida w kościele i co też nie jest potrzebne).

Nie dostanie też proboszcz drewna za frajer nigdzie w promieniu 40-50km.
Właściciel tartaku ma chody, rodzinę i kolegów po fachu, którzy byli na pogrzebie.

zachłanność

Skomentuj (74) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1268 (1330)
zarchiwizowany

#54034

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzwoni telefon stacjonarny. Odbieram
- To Urząd Skarbowy?
- Nie, mieszkanie prywatne.
- Ale co mi tu pani, Urząd?
- Nie, pomyłka.
- Ale jaka tam pomyłka? Pani słucha i nie przerywa jak ja mówię! Ja sprawę mam!

No to słucham i nie przerywam ;-)
Pan wyłuszcza sprawę, gada i gada.
Jak próbuję coś wtrącić, warczy:
- Słucha, teraz ja mówię...

W końcu podsumowuje:
- Zrozumiała? Wyraźnie było?!
- Wyraźnie, tylko, że to mieszkanie prywatne.
- To czemu k*rwa nie gada?
- To czemu k*rwa nie słucha?
- Głupia pinda! - zakończył pan konwersację i rzucił słuchawką.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 817 (887)
zarchiwizowany

#52039

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zauważyliście, że markety interesują się towarem tylko do momentu skasowania go klientowi? Dalej już nic nie ma znaczenia, rachunek nabity, można rzucać do woli.

Robię duże zakupy.
Pani kasjerka jak automat przesuwa towar przed skanerem i... odrzuca niedbale w rejon pakowania. Nie przesuwa, a przepycha, przerzuca, wszystko na kupę, w tempie robota.
Staram się pakować jakoś składnie i tak szybko jak tylko potrafię, ale odpadam w przedbiegach. Zanim zdążę zapakować to co leci w moją stronę, do przygotowanej wcześniej torby, już lecą następne produkty. (O spojrzeniu na wyświetlane ceny nie wspomnę) Proszę, żeby to robiła wolniej, ale nawet na mnie nie patrzy, tylko żuje gumę.
Miarka się przebrała, kiedy w torebkę cukru szurnęła płynem do naczyń aż pękł papier, łamiąc po drodze jakieś wafelki.

- Stop. Dość tego. Teraz poczekamy na pracownika sklepu, który wymieni mi to co pani zniszczyła - oznajmiam zaprzestając pakowania - Proszę kogoś wezwać w tej sprawie.
- Dział reklamacji jest na końcu obok lady - panienka na to i łapie za kolejny produkt.
- To nie sprawa dla reklamacji. Pani zniszczyła, pani wymieni, bo ja za to nie zapłacę.
- To ja wezwę ochronę, że pani problemy robi.
- Proszę wezwać.

Pani przeżuwając wychyla się i macha na ochroniarza.
Tłumaczę mu co i jak, pokazuję zniszczone towary, przy okazji domacałam się plamy na torbie z zakupami (jeden jogurt był lekko pęknięty). Oboje się upierają, że najpierw mam zapłacić, a dopiero potem nieść te szczątki do reklamacji.

Wpieniłam się na maksa.
Wysypałam to co już spakowałam na ladę, złożyłam ładnie torbę.
- Tak nie można! - zwróciła na mnie wreszcie uwagę panienka - Będę musiała kogoś wezwać!
- Trzeba to było zrobić wcześniej - kiwnęłam jej głową i sobie poszłam, mijając ochroniarza, który stał jak słup.
Skoro tak traktują klienta, już nigdy na mnie nie zarobią.

Mam wybór, niech spadają na szczaw.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1265 (1335)
zarchiwizowany

#51608

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piątkowy wieczór.
Impreza w mieście. Tańce, muzyka, stoiska z żarciem i napojami...
Wracam do domu, a w mojej bramie paniusia "wysiusiuje" chłopczyka lat 5-6. Za blokiem duży ogród, widoczny z ulicy. Gdyby chociaż tam, ale nie, trzeba na cudzym korytarzu, centralnie na schody! Na zwrócenie uwagi dostało mi się jeszcze od zboczonych, bo "na siusiaka się gapię".

Pognałam wściekła do mieszkania po wiadro i "babajagę" od korytarza, które godzinę temu odstawiłam po sprzątaniu. Zbiegam na dół i... przyłapuję pańcię jak sama też leje! Zanim się pozbierała zrobiłam jej fotkę telefonem. Z gaciami w połowie ud zaczęła mi się jeszcze odgrażać.
Padło wiele niecenzuralnych słów, ale finał sprawy jest taki, że posprzątała po sobie i dziecku, bo jej bezczelnie zagroziłam, że jak nie, to zadbam o jej sławę w internecie.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1083 (1111)
zarchiwizowany

#47488

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Aż trudno skomentować.
Walentynki w liceum. Listonosz uczniowski chodzi po klasach i roznosi to, co zostało wrzucone do specjalnej skrzynki na korytarzu.
Ku swojemu zaskoczeniu okazałą Walentynkę dostaje taka jedna nieśmiała kurka, cicha, bez grona koleżanek, prawie niewidoczna w klasie.
Otwiera, bo wszyscy wołają: otwórz Aldonka, otwórz!
W środku kartka z obleśnym zdjęciem z gazety, niewybredny komentarz i prezerwatywa.
Dziewczyna czerwona jak burak, rzuca prezencik na podłogę i wybiega, a klasa pęka ze śmiechu.
Żarcik!
Nawet takie sympatyczne święto można komuś zepsuć.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 245 (353)
zarchiwizowany

#34690

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako, że posiadam centralne ogrzewanie, kupuję opał w postaci węgla i drewna na rozpałkę do niego.
W sezonie letnim, kiedy się nie pali, węgiel tradycyjnie tańszy, więc na wczoraj zamówiłam dostawę. Mąż na wyjeździe, ale syn dorosły złapał za łopatę i zrzucał.

Muszę tu jeszcze wyjaśnić, że nie mamy okienka w piwnicy, dlatego zrzucanie robi się w dwóch etapach. Najpierw z ulicy, a dopiero potem do piwnicy. Moi panowie zawsze to robią we dwóch, jeden tu drugi tam. Przekonałam się, że była to praktyka bardzo mądra i słuszna.

Młody zszuflował część z ulicy i poszedł na dół przemieścić węgiel dalej. Mignęły mu w okienku dziecięce nogi koło naszego węgla, ale był zajęty.
Mnie za to wyciągnął z domu sąsiad:
- Pani leci, bo węgiel kradną!
Wypadam przed dom, ale poza znikającymi za rogiem dzieciakami po 7-8 lat nikogo nie ma...
Postałam chwilę.
Nic się nie dzieje.
Kiedy tylko weszłam na korytarz, coś zaszyrało na ulicy. Wychodzę więc ponownie a tu dzieciaki - pięcioro szkrabów od 6 do 10 lat pakuje mój węgiel do małych wiaderek małymi łopatkami!

- Co wy tu robicie? - podchodzę do małych złodziejaszków
- Węgiel bierzemy, bo co? - odpowiada mi butnie najstarszy.
- Ale to mój węgiel!
- Na ulicy to niczyj! Kto se weźmie tego węgiel - przywódca grupy kłóci się dzielnie, a reszta szybko i sprawnie pakuje do wiaderek.
Zatkało mnie na dobrą chwilę.

W tym czasie grupka ruszyła z łupem. Poszłam za nimi prosto do ich mieszkania. W drzwiach czekał już tatuś gromadki, któremu na mój widok wyraźnie mina zrzedła.
- Witam - uśmiechnęłam się uprzejmie - Węgiel wędruje z powrotem albo dzwonię po policję. Już!
Ojciec bez słowa gestem kazał towarzystwu zawrócić. Jak doprowadziłam dzieci pod swój blok, wysypały węgiel nie szczędząc mi miłych komentarzy.
- Żebyś zdechła, świnio jedna, żeby cię pokręciło qrwo, szmato...
- Czekam na resztę węgla - zakomenderowałam niezrażona ich uprzejmościami samemu przywódcy. Wrócili jeszcze 2 razy.

Pan tatuś opowiada o mnie, że jestem nieużytą suką, ale wiecie co? Mam to gdzieś.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1096 (1130)
zarchiwizowany

#34137

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Za blokiem mamy miejsce do wieszania prania.
Moje wisi, więc z niepokojem zerknęłam za okno, na czarne chmury na horyzoncie. Jak już i wiatr się zerwał chlastając oknami poleciałam ściągać.
Szybko ściągnęłam swoje i spoglądam obok. Już zaczyna kropić a wiszą rzeczy nowego sąsiada. Ściągnęłam i jemu, bo szkoda, żeby zmokło a do tego robiło się nieprzyjemnie i nie dość, że by zmokło to byłoby brudne.

W domu poskładałam z grubsza, zebrałam do woreczka nie moje klamerki i maszeruję na II piętro.
Otwiera sąsiad.
Ja podaje mu pakiecik z uśmiechem.
- Witam, deszcze pada, zebrałam pana pranie, żeby nie zmokło...
- Niech pani da - facet z fochem - a na przyszłość proszę się nie fatygować - ja nie noszę odzieży, którą ktoś wymacał. I tak będę musiał ją teraz wyprać, więc co za różnica.
I bach drzwiami.
Stałam dobrą chwilę, bo mi się normalnie system zawiesił. Nie mogłam zrozumieć co do mnie powiedział.

Uroczyście sobie obiecałam, że nie pomogę mu już nigdy i w niczym.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 562 (716)
zarchiwizowany

#33793

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na naszym osiedlu zaginął chłopiec. Szukała go rodzina, znajomi i policja. W piwnicy znaleziono plecak i worek od wuefu. Tyle się teraz mówi o zboczeńcach i świrach. Zakładano najgorsze.
Poza pomocą w poszukiwaniach, ludzie zaczęli jednak gadać i snuć domysły, czy to aby nie była na przykład ucieczka z domu...
Okazało się, że o mamuśce chłopca i nim samym niejedno ludzie wiedzą.

- Dzieci należy lać, bo inaczej nic z nich nie będzie. - Twierdziła podobno publicznie.
W ramach tego twierdzenia tłukła swojego syna przy każdej okazji. Ostatnio za to, że wracając z boiska, dotknął brudnym palcem ściany w przedpokoju. Matka tak szorowała ścianę w dzikim szale, że dodrapała się do tynku. Dzieciak z sińcami chodził kilka dni.

- Chłopiec po kilka tygodni miał szlaban na wyjście z domu. W tym czasie miał się modlić o wybaczenie za to, że się słabo uczy, że na pewno ma "brudne myśli" (ogólnie wiadomo, że chłopcy w wieku 10 - 11 lat jeśli nie są bici i krótko trzymani, wyrastają na zboczeńców), że wda się w ojca (ojciec zostawił matkę dla innej).

- Za złe oceny nie dostawał jeść. To po to, żeby się przyzwyczajał, bo jako lump i bezdomny często będzie głodny (jest rzeczą jasną, że jak się złapie kilka jedynek, to zostanie się bezdomnym).

Dużo by jeszcze można pisać, ale podsumowując, kobieta miała zasadę, że choćby miała zatłuc syna na śmierć, to go "na ludzi wychowa".
Matka pracująca, bez konfliktów z prawem, nie pijąca, chodzi do kościoła. Każdy coś tam wiedział, czy słyszał, ale wolał się nie wtrącać.

Chłopca znaleziono w lesie za miastem.
Siedział pod drzewem z linką zawiązaną w pętlę. Chciał się powiesić ale nie dał rady, wystraszył się, lub zabrakło mu odwagi. Do domu jednak wrócić nie chciał za nic. Wszystko dlatego, że nie zda do następnej klasy.

Szkoda, że jego "krzyk" rozpaczy usłyszano tak późno.

Skomentuj (76) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1484 (1564)
zarchiwizowany

#32265

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przez ostatnie kilkanaście miesięcy stale przybywało mi na wadze.
Na początku trochę, potem coraz więcej.

Przyczyn tego stanu można by znaleźć co najmniej kilka, ale nie oto chodzi.
Jako, że nie jestem osobą, która siądzie i będzie płakać, zaczęłam się odchudzać. Szło mi różnie. Co zrzuciłam w pocie czoła 3 kg, przybyło 5.
Noż kurde.

Wzięłam więc byka za rogi i znalazłam fachową pomoc - genialną dietetyczkę. Teraz już było z górki (i z resztą nadal się kula).

A oto jak sąsiedzi i znajomi w oczy, lub poza, komentują moje sukcesy:
- Wpadła na stare lata i usunęła (mam 40 lat).
- Urodziła i oddała, bo jej wstyd w tym wieku z wózkiem latać.
- Schudła tak nagle, bo raka ma. Tylko rak tak wyżera.

A ja świętuję każdy kilogram na minusie. :)

życzliwość bliźnich

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 827 (891)