Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Felixis

Zamieszcza historie od: 4 kwietnia 2012 - 23:40
Ostatnio: 8 października 2014 - 1:45
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 2701
  • Komentarzy: 106
  • Punktów za komentarze: 399
 

#49474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
UWAGA!

Pamiętacie słynny Pobieraczek? Stronę, która wpakowywała użytkownika w przymus opłaty za założenie rzekomo bezpłatnego konta? Wygląda na to, że autorzy atakują ponownie (albo ktoś wpadł na równie genialny pomysł).

Ostatnio na internecie pojawiły się nowe strony. Dokładnie, to są one dwie:
- taniezakupy.pl
- licytacja-komornicza.pl

Obie należą raczej do tej samej osoby (gdy klikniemy na "Regulamin" w tej drugiej, otwiera nam regulamin na stronie taniezakupy). Obie kuszą cudownie niskimi cenami i milionem innych rzeczy. Obie, to jedna wielka ściema.

Co właściwie jest nie tak? Strona wygląda ładnie itp, ale żeby cokolwiek zrobić, trzeba założyć konto. Przy zakładaniu, oczywiście nie ma informacji, ze jest ono płatne. W regulaminie co prawda jest o tym informacja, ale zmyślnie ukryta: nie użyto cyfr i ominięto użycie słowa "VAT", zamieniając je na "podatek od dóbr i usług". Jeśli więc ktoś czyta tylko pobieżnie, poczuje się bezpieczny... a przy rejestracji wymagają takie szczegółowe dane jak adres.
Problem w tym, że teoretycznie to nie jest oszustwo, a potencjalny klient sam daje się nabrać, skoro nie czyta całego regulaminu i sam wpisuje swoje dane. Nie można więc nic z tym zrobić...

...nic, poza ostrzeganiem innych użytkowników :) A ten portal do tego nadaje się idealnie.

pobieraczek tanie zakupy oszuści INTERNET

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 854 (900)
zarchiwizowany

#40025

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moi rodzice od dawna planowali gruntowny remont łazienki. Uznali, że szybciej będzie jak wynajmą do tego firmę (oboje chodzą do pracy, a jak wiadomo z niej się wraca zmęczonym i później nie ma się zbytnio siły i chęci na walkę z kafelkami itp). Remont okazał się jednak jedną wielką porażką. Trwa już ponad dwa tygodnie i nie zanosi się na to, by miało się to skończyć (na szczęście na ten czas mamy załatwioną łazienkę w innym mieszkaniu, bo byłoby ciężko w 5 osób w tym z małym dzieckiem nie myć się przez tyle czasu i jeszcze nie korzystać z kibelka).

Zaczęło się od tego, że przyszedł jeden chłopak i kuł w ścianach. Na następny dzień przyszedł hydraulik i zaczął marudzić po co tamten tak kuł, że można by to zrobić inaczej. Tu przedstawił swoją wersję (czyli zostawić piecyk tam gdzie był bo "po co przenosić"), po czym powiedział, żeby przypadkiem nie mówić szefowi, że to właśnie on nam to zasugerował... ale że i tak mamy skusić się na jego propozycję. Na szczęście rodzice pozostali nieugięci, bo skoro poprzedni już wykuł dziurę na rury, to nie będziemy teraz tego zamurowywać tylko dlatego, że Pan Hydraulik wolałby nie bawić się z przenoszeniem rur. I tak oto zostaliśmy odcięci od piecyka gazowego a co za tym idzie-ciepłej wody, na kolejne dwa tygodnie.

Najlepsze zaczęło się z Panem Kafelkarzem. Przychodził codziennie w tym także w soboty i siedział od 8 do 18 minimum.... a przez te 10 godzin pracy w łazience przybywało po max 10 kafelków dziennie. O tyle dobrze, że chociaż ubikacja była do użytku po tym jak sobie poszedł (bieganie 6 pięter w górę przy każdej potrzebie naprawdę jest uciążliwe), chociaż oczywiście bez spłuczki, więc woda do wiadra i tak spłukiwać.

Największe perypetie są jednak z drzwiami. Mama zamawiała je w lipcu i miały być na początku września do odbioru. Jak się nie trudno domyślić, drzwi nadal nie ma. Po kilku telefonach i wycieczkach do owego sklepu udało się nam dostać jedynie framugę... Stare drzwi więc wywalone, a my-5osób w domu-i nie ma drzwi do kibla... Na szczęście wpadli na pomysł powieszenia prześcieradła na rurze ponad drzwiami i jakoś udaje nam się żyć z taką płachtą.

Mama wkurzona pogroziła trochę panom od drzwi i powiedziała, że nigdy nikomu ich nie poleci, bo ich podejście do klienta jest żenujące. ŁASKAWIE przynieśli nam inne drzwi (które w dodatku są zbyt długie i w ogóle nie pasują), jakie mamy sobie używać aż oni zdobędą te przez nas zamówione. Oczywiście drzwi bez klamki i zupełnie innego koloru.

Dialog sprzed chwili:
Pan od drzwi: Te wasze drzwi będą w piątek
Mama: W który?
Pan od drzwi (wyraźnie rozbawiony): w ten teraz za dwa dni

Tak. Straciliśmy nadzieję, że nam je dadzą. Pozdrawiam panów Fachowców w tym Pana który pali na balkonie ale stojąc w otwartych drzwiach, przez co cały dym wlatuje nam do mieszkania. Mam nadzieję że efekt końcowy będzie wart tego wszystkiego.

remont / robotnicy sklep z drzwiami

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 26 (84)

#35471

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pozdrawiam ludzi, którzy zrobili sobie imprezę na mojej działce, zostawiając na "miejscu zbrodni" zużytego kondoma, pełno butelek, połamane drzewka owocowe i zdewastowaną latrynę.
Następnym razem chociaż palcie sobie ognisko czymś suchym, a nie niszczycie wieloletnie drzewa.

działki

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 390 (450)

#35287

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu na klatce schodowej naszego bloku wywieszono ogłoszenie, że tego a tego dnia będą chodzić przedstawiciele jednej z firm zajmujących się kablówką.

Dokładniej to proponowali "rozbudowanie" tego co już każdy na swojej antenie miał. Sprawa wyglądała o tyle fajnie, że proponowali kilka ciekawych kanałów za 6 (słownie sześć) złotych miesięcznie. Bez żadnych ukrytych kosztów, bez zwiększenia abonamentu po czasie... Po prostu zawsze płacisz 6zł więcej i masz to do usranej śmierci. Ojcu się to spodobało (jak zresztą wielu sąsiadom), no to panowie przyszli na następny dzień z gotową umową.

Gdzie był haczyk?
Otóż w przygotowanej umowie jak się dokładniej przeczytało, podpisywało się zgodę na miesięczny abonament 50zł. Tak. 50zł za te same kanały, które na ogłoszeniu, itp. były łącznie za 6.
Na szczęście mój tata przeczytał papierek i skreślił tą liczbę, po prostu wpisując w jej miejsce 6zł. O dziwo przyjęli to i nie zapłaciliśmy więcej, choć ponoć niektórzy sąsiedzi nie wpadli na taki sam pomysł (albo nie czytali?) i dali się po prostu naciągnąć.

Telewizja cyfrowa

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 532 (584)

#28721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dotyczyć będzie moich rodziców, a dokładniej porodu.

Zdarzyło się tak, że moi rodzice dorobili się kolejnego "potomka rodu". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mama miała wtedy lat skończone 39... A jak wiadomo im bliżej 40, tym ciąże przechodzi się trudniej. Zdrowie już nie te, komórki już niby stare, no i wielka szansa na to, że z dzieckiem może być coś nie tak. Cała rodzina trzymała jednak kciuki no i wszystko wydawało się być dobrze. Do czasu porodu... gdzie piekielną okazała się służba zdrowia.

Mama odczuwając skurcze porodowe, wraz z ojcem pojechała do szpitala. Zielona w tym nie była, bo 17 i 15 lat wcześniej urodziła już dwoje dzieci. Wpakowano ją na salę i podawano leki, jakie miały przyspieszyć poród. Mimo ogromnego bólu jaki wtedy przeżywała, lekarze ciągle odsyłali ją z kwitkiem, mówiąc że teraz nie da rady urodzić. Ojciec prosił by się nią zajęli, ale oni wiedzieli lepiej jak robić. Tak przeczekała pierwszą noc... Łącznie leżała tam 3 dni. 3 Dni faszerowana lekami pobudzającymi poród, 3 dni pełne bólu i dogadywania ze strony pielęgniarek i młodszych mam. Była wyszydzana i pokazywana palcami, że jak to może być, że "tak stara baba robi sobie bachora w tym wieku". Ból był tak przeogromny, że niemalże prosiła by ją dobili. Lekarze jednak wciąż odmawiali podjęcia próby cesarskiego cięcia.

Ojciec wziął sobie wolne i co kilkanaście minut truł tyłek lekarzom. Chodził za nimi, błagał i prosił, ale wszystko na nic. Lekarze uprali się, że dziecko ma być urodzone normalnie... Sęk w tym, że no nie dało się. Rozwarcie było, ale dziecko po prostu nie zamierzało wyjść. Przynajmniej według ich teorii.. To były trudne dni dla nas wszystkich. Z siostrą czekałyśmy w poczekalni słysząc krzyki i płacz, ale oczywiście ciągle nic...

Dopiero trzeciego dnia, gdy mama była już praktycznie bez sił, ojciec przemówił wreszcie do rozsądku lekarzy by zrobili jej cesarkę. Oczywiście by nie było zbyt kolorowo, mama musiała poczekać, aż skończy się "teleexpress" bo oni teraz oglądają. Po nim wzięli ją na salę i w końcu zrobili to o co proszono. Jak się okazało, moja najmłodsza siostra ważyła 4,55kg. Poród naturalny wykonuje się chyba do 4kg albo nieco ponad 4kg... cięższe dzieci są już zbyt duże (to dlatego dziecko "nie chciało wyjść"). A dlaczego upierali się przy normalnym rodzeniu? Po pierwsze tak jest taniej i tak zaleca państwo, po drugie ktoś robiąc badanie USG błędnie obliczył, że dziecko waży 3,950kg i spokojnie "zmieści się" idąc normalnie.

Szczerze dziwię się, że ojciec nie przyłożył tym lekarzom. Z całego zespołu szpitala najbardziej rozgarniętym człowiekiem był anestezjolog. On zjawił się od razu, bez oglądania wiadomości. Zastanawia mnie też ile mama by się męczyła, gdyby nie ojciec i jego nawiedzanie pokoju lekarzy. Z dzieckiem na szczęście wszystko dobrze, choć mogło zakończyć się różnie.

służba_zdrowia

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 570 (636)
zarchiwizowany

#28734

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno czytałam historię o babci która nie chciała wysiąść z auta, mimo że zawieziono ją na miejsce. To przypomniało mi o moim przypadku sprzed kilkunastu lat.


Jechaliśmy wtedy z ojcem i siostrą autem na jakieś okoliczne wioski, do jego kolegi który miał stadninę koni. Po drodze na przystanku zauważyliśmy pewną starszą kobietę z jakimiś kartonami i innymi pierdołami. A raczej to ona zauważyła nas... Akurat staliśmy na skrzyżowaniu, kiedy owa babcia przyczłapała do naszego auta i zapukała nam w szybę. Jak się okazało prosiła o podwózkę tylko o jeden przystanek dalej, bo ona taka biedna i schorowana a ciężkie rzeczy ma. Ojciec jest uczynny, więc kartony w bagażnik zapakował a babcię usadowił z tyłu, obok mnie. Wkrótce okazało się, że miło wyglądająca staruszka stwarzała tylko takie pozory.

Zacznijmy od tego, jak strasznie od niej śmierdziało... aż każdy wystawiał głowę za okno pragnąc świeżego powietrza. Smród był tak nieznośny, że autobusy latem to przy tym pikuś (wtedy akurat też było lato). Na piekielność jednak zasłużyła sobie czymś innym. A dokładniej ściemnianiem. Ojciec przejechał jeden przystanek, to zaraz było że
- Oj, to już blisko... proszę, jeszcze tylko jeden przystanek.
Tata się zgodził... dojechaliśmy do następnego, ale sytuacja się powtórzyła.
- Państwa przecież to nie zbawi jak zawiozą mnie jeszcze jeden przystanek. To już blisko, obiecuję. Jeszcze tylko kawałek.
Przystanków tych nazbierało się kilka... ale nikt w samochodzie nie zamierzał wozić tak tej Pani w nieskończoność. Gdyby chociaż nie śmierdziała, byłoby lepiej... Tak jednak stawała się nieznośna. Ciągle prosiła o jeszcze jeden i jeszcze jeden przystanek. Nerwy mojemu ojcu puściły. Na którymś z kolei zatrzymał się i kazał jej wysiąść. Oczywiście nie chciała. Ojca poniosły nerwy i zaczął wypakowywać jej kartony na przystanek. Widząc to kobieta musiała oczywiście im towarzyszyć. Chyba 5 min próbowała wyjść z auta, kombinując jak tu zostać. W końcu jednak udało nam się od niej uwolnić. Kiedy tylko wyszła, wiedzieliśmy jak pokuśtykała do pana w innym aucie, prosząc o to samo. My zaś odetchnęliśmy z ulgą i oddaliliśmy się czym prędzej.


W sumie to może wyrzucając ją, sami okazaliśmy piekielność. Oceńcie sami. Na swoją obronę mam fakt, że chciała tylko przystanek a wieźliśmy ją kilkanaście kilometrów i to zbaczając ze swojej drogi, specjalnie dla niej. Od tego czasu ojciec nie podwozi już żadnych starszych Pań.

babcie autostopowiczki

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (196)

1