Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kamsson

Zamieszcza historie od: 2 stycznia 2013 - 5:59
Ostatnio: 17 stycznia 2020 - 4:30
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 910
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 29
 
zarchiwizowany

#68957

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w sklepie spożywczym z płazem w nazwie. Sytuacja z dzisiaj, do teraz nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
W sklepie pracuję ja, Monika i Asia (imiona zmienione). Jakiś czas temu nasz ajent (szef) wyjechał na wakacje do stolicy. Wszystko było pięknie, sklep prosperował tak jak zwykle, wykonywaliśmy swoje obowiązki jak zawsze. Tyle słowami wstępu.
Do obowiązków rannej zmiany należy między innymi sprawdzanie lodówki nabiałowej pod względem terminów ważności. Produkty, które do końca terminu mają trzy dni, przeceniamy o połowę ceny, a jeżeli mimo tego się nie sprzedadzą, trafiają na zaplecze do kartonu. Cóż, przez te dwa tygodnie jak szefa nie było troszkę się tego nazbierało...

Nastał ten dzień, nasz ajent wraca z wakacji. Opowiada jak to było super i cudownie, jakie piękne kary finansowe wlepia swoim pracownikom jego kolega po fachu, że przeterminy zabierają do domów, bo przecież data ważności to tylko data umowna ;). Wchodzi na zaplecze i pierwsze co mu się rzuca w oczy to te produkty po terminie.... Opieprzał nas chyba przez piętnaście minut jacy to my jesteśmy "burżuje", czy nam nie szkoda tego jedzenia i ustalił nową zasadę, że wszystko co się przeterminuje mamy odpisywać w zeszycie i możemy to brać do domu. Pomysł dobry, szkoda wyrzucać jedzenia, ale nie mogło być tak kolorowo...
Monika, kiedy miała ranne zmiany sumiennie sprawdzała daty produkt po produkcie, żeby ajent miał jak najmniej strat. Jej przeciwieństwem była Asia… Asia specjalnie chowała produkty z krótką datą na tył lodówki, a zastępowała je produktami z dłuższą datą. Przy dostawach nowe produkty również wsadzała na wierzch.
Ajentowi coś nie pasowało w raporcie stanów na sklepie, więc postanowił zajrzeć do zeszytu na przeterminy. Prawie nam zszedł na zawał, kiedy obliczył że Asia zabrała produktów za łączną cenę 440zł (!).

Daj palec, a wezmą całą rękę…

PS. Asia wyszła z tego prawie bez konsekwencji, cała trójka składa się, aby pokryć straty oraz mamy zakaz czegokolwiek odpisywać. Szkoda, bo jeszcze dobre jedzenie się psuje…
Uprzedzę wredne komentarze – na produktach widnieje napis „najlepiej spożyć do”. Takie produkty nawet trzy czy cztery dni po końcu terminu są jeszcze zdatne do spożycia, co innego „należy spożyć do”. Taka mała różnica.

sklep spożywczy z płazem w nazwie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (29)
zarchiwizowany

#68410

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielne to nie jest, no chyba że za piekielny brać brak groszy w sklepach. Po prostu muszę się z wami tym podzielić ;) Pracuję w sklepie spożywczym pewnej sieci. Sklep nie jest duży, większość klientów znam z widzenia lub z imienia. Tego dnia stałem na kasie. W pewnej chwili podeszła dziewczynka, około pięciu lat z lodem. Jak to zwykle bywa wśród kasjerów, nie miałem jak wydać grosika, więc dałem dwugroszówkę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy godzinę później przyszła ta sama dziewczynka ze słowami - "Pan dał mi za dużo reszty, poszłam rozmienić, żeby Panu oddać jeden grosz". Jeszcze chyba nigdy nie zrobiło mi się tak miło.

sklepy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (324)

#49517

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wakacje 2011 w pewnym mieście w województwie kujawsko-pomorskim. Ja - wtedy jeszcze grzeczny, piętnastoletni chłopiec - jestem umówiony z przyjaciółmi, a jestem już spóźniony. Szybka decyzja - jadę tramwajem. W pobliżu nie ma żadnego kiosku, więc kupię bilet u motorniczego.

Wsiadam do tramwaju, kulturalnie proszę motorniczego o bilet. Ten się na mnie spojrzał i chamskim tonem rzucił do mnie tylko - "ZARAZ!". Ok, mogę chwilę poczekać. Na następnym przystanku wsiada kontroler biletów.
Kontroler: - Bilecik proszę.
Ja: - Właśnie chciałem go kupić, czekam aż pan motorniczy mi sprzeda.
Wtedy kontroler do motorniczego:
- To prawda, że ten chłopiec czeka aż pan mu sprzeda bilet?
Motorniczy: - Ale ja go tutaj w ogóle nie widziałem! Pewnie kolejny chce bez biletu jechać!

Tak, mandat dostałem...

komunikacja_miejska

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 540 (662)

1