Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SebaGalczynski

Zamieszcza historie od: 5 stycznia 2015 - 11:47
Ostatnio: 20 marca 2015 - 15:07
  • Historii na głównej: 0 z 6
  • Punktów za historie: 20
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 1
 
zarchiwizowany

#63768

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam babcię na wsi, dziadek spadł z rowerka rok temu i babcia została sama z gospodarstwem. Ma emeryturę i moi starzy jej podsyłają trochę hajsu więc nie musi uprawiać ziemi ale trzyma jeszcze kilka kur, królików, jakieś psy i koty bardziej z przyzwyczajenia niż dla hajsu - jak to na wsi. Babcia od zapie*dalania w polu przez całe życie ma też zajebisty reumatyzm. W te wakacje poszła do sanatorium żeby się trochę podleczyć bo już ledwo chodziła ale nie mogła zostawić zwierząt samych a u niej na wsi wszyscy są starzy jak ona bo młodzi wyku*wili do Warszawy albo UK, więc to na mnie spadł obowiązek żeby tydzień pokarmić kury ziarnem i króliki mleczem. Nie miałem i tak do roboty nic lepszego niż F5 na kurahenie więc pojechałem.

Dom babci jest pod lasem, z 500 metrów od najbliższego gospodarstwa i z 2km od sklepu i kościoła. To i tak bez różnicy bo na tej wsi się gówno dzieje i największe wydarzenie to jak ktoś na*ebany wjedzie na rowerze pod traktor albo komuś się krowa ocieli. Internetów też tam nie ma więc zabrałem ze sobą od ch*ja książek i już pierwszego dnia kupiłem dwa czteropaki browara żeby sobie umilić wieczór.

Tak więc siedziałem sobie wieczorem, czytałem, piłem browary, fapłem z dwa razy aż sielankę przerwał mi fakt, że wypiłem już wszystkie 8 browarów i oczywiście już trochę pod*ebany miałem ochotę na więcej. Problem w tym, że była 1 w nocy a sklep we wsi jest czynny do 18 a najbliższy całodobowy to stacja oddalona z 10km więc na piechotę nie da rady. Swoją drogą było to jedną z przyczyn wyludnienia się wsi z młodych ludzi bo z 4 czy 5 sebków się roz*ebało golfami i skuterami na drzewach jadąc na tę stację po kolejną flachę.
Przypomniało mi się jednak, że mój ś.p. dziadke miał nieprzebrane zapasy bimbru (co zresztą było jedną z wiodących przyczyn spadnięcia przez niego z rowerka). Za okupacji bimber pędził mój pradziadek, za komuny pędził pradziadek z dziadkiem, a za Wałęsy i Balcerowicza pędził już tylko mój dziadek. Jak byłem u dziadków kilka tygodni po mojej 18-stce to dziadek mnie wziął do składziku gdzie miał całą aparaturę i 9000 słoików z bimbrem i kazał wypić całą szklanę. Mocne było jak sam sku*wysyn.

No więc nieco na*ebany wyruszam do składziku po bimber, od śmierci dziadka się przecież nie zepsuł.
Składzik jest na skraju gospodarstwa, już właściwie na granicy lasu. Do tego lasu to za dzieciaka bałem się chodzić bo babcia opowiadała, że tam Niemcy ludzi zabijali i nawet już koło roku 2000 jak byłem u dziadków na wakacjach to IPN tam wyciągał trupy z ziemi i poszedłem oglądać i widziałem kości. Potem też tablicę pamiątkową w tym lesie postawili.
Więc idę do składziku, trochę pomimo tego podpicia się dygałem bo ciemno a ja sam, las szumi a jak się jest samemu i w nocy to w takich szumach się zawsze jakieś odgłosy słyszy. Wchodzę do składziku, święcę latarką - jest aparatura bimbrownicza i cała półka pełna słoików, zajebiście.
Wziąłem latarkę w zęby i otwieram słoik, wącham - czuć, że mocne. A tu nagle jak coś przy drzwiach nie ryknie
>A CO TY TU NYGUSIE WÓDKIE PIJESZ?!
aż ku*wa wyskoczyłem w powietrze, wy*ebałem się, słoik w drobny mak i latarka na ziemię. Łapię w panice latarkę, świecę na drzwi a tam nie kto inny jak Dziadek Pszemek we własnej osobie. Od razu do mnie doskoczył i zwalił mi konia stopami. Resztę nocy popijaliśmy gorzałkę i słuchałem opowieści o wojnie.

gastronomia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -27 (43)
zarchiwizowany

#63756

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam pracę, mam własne mieszkanie, nawet ruchałem swego czasu.
W pracy nawet jacyś koledzy z którymi przyśmieszkuję, jakiś kontakt z rodziną.

Ale nie potrafię żyć "normalnie", bo po prostu wiem, jak ten świat jest przeżarty sku*wysyństwem i egoizmem, kobiety to "ku*wy", każdy dązy tylko do zaspokojenia swoich potrzeb i właściwie nawet nie ma co obwiniać ich o to- tak nas stworzyła natura, kobieta szuka najlepszego bolca do nadziania/najlepszego samca alfa bo podpowiada jej to, co jest zapisane w jej genach.
Ktoś okazuje się gorszy, to potem jest zły, boli go dupa i nazywa ją "ku*wą".

Świat jest ch*jowy i wtedy umierasz, wszystkie wielkie miłości i przyjaźnie wymyślone zostały przez ludzi odurzonych hormonami produkowanych przez ich własny mózg, nie ma tu miejsca na duchowość czy jakieś wyższe uczucia, każdy jako prosty organizm ma podstawowe zadanie przetrwać jak najdłużej i ruchać.

Tak właściwie to wszyscy jesteśmy uwięzieni w pułapce własnego umysłu, wszystkie kompleksy, to jacy jesteśmy, wszystko siedzi w naszej bani. Możemy tylko czasem się bezradnie wierzgać i próbować hamować niektóre objawy, ale to i tak gówno daje.

Zakochasz się w loszcze, w bani ci wszystko świruje i teraz odkochaj się, ot tak na żądanie. Dasz radę? Ni ch*j. A teraz wyobraź sobie, że masz związek z jakąś kobietą ileś lat i nagle ona przestaje cię kochać, za to zaczyna szaleć za kimś innym.
I co, to jej wina? W jakim stopniu to wina jej, gdzie w tym procesie "ona" postrzegana jako "świadomość" nie miała praktycznie żadnego udziału?

Anony to osobniki zbyt wiele myślące i to jest problemem- inni ludzie po prostu tyle o tym nie myślą i tego nie dostrzegają, nie skupiają się na tym na co dzień, ale spróbuj upić drugą osobę, 90% osób z jakimi piłem po procentach otwierało się i mówiło, jak to nienawidzą swojego życia.

tl;dr- ch*jowy potok myśli

uslugi

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -24 (26)
zarchiwizowany

#63754

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz dzieje się na głębokiej prowincji, z tych, w których talerz satelitarny z logo Polsatu stanowi wyznacznik wysokiej majętności. Dwunastorodzinny blok mieszkalny; osoby dramatu dwie:
Pani Helcia Z, 70-paroletnia wdowa pogrążona w grafomanii (potrafi po dziś dzień pisać po 3-4 wiersze religijne na dobę, oczywiście pełna Częstochowa)
&
Pan Rabarbar - nieco głuchowaty, jowialny starszy pan z przemiłą żoną, obydwoje skorzy do żartów i często zaczepiający patologiczną młodzież, by pod przykrywką sąsiedzkiej gadki-szmadki przemycić latoroślom jakiś ważny morał.

Aha, pani Helcia i państwo Rabarbarowie mieszkają klatka w klatkę od przeszło 30 lat.

WIĘC:
dzwonimy (to było jakieś 7 lat temu, byłem przed mutacją, zresztą słyszycie że umiem zmieniać głosy xD) do Rabarbara jako Helcia:
[H]: dziendobry panie Rabarbar proszę pana mam taki problem...
(R): a dziendobry sasiadko, co trzeba?
[H]: no, lodowki nie dam rady sama zniesc do piwnicy, popsula sie i juz nowa przywiezli ale nie ruszy sie jej mnie samej..
(R): to ja zaraz bede!!

beep beep, czas na telefon do pani Heleny, tym razem wystapilem w roli Rabarbara:
[R]: halo? helena?!
(H): tak slucham? o co chodzi?
[R] tu rabarbar stara ku*wo. ja tu jestem bossem tej dzielany, a jak ku*wa nie wierzysz to ci zara przyjde i zabieram lodowke. <czerwona sluchawka>

spokojnie usiedlismy przed blokiem na lawce z paczka pelna pestek slonecznika, by obserwowac, jak pan Rabarbar pogwizdujac wesolo skocznym krokiem przechodzi od klatki do klatki. slychac bylo nawet jego ciche wolanie: "no to co z ta lodowka pani Helciu!?", potem dziki wrzask Heleny, przeklenstwa z trudem artykuowane przez te kobiecine brzmialy straszliwie. w tym kociokwiku okropnym pan Rabarbar zdumialy wrocil do domu krecac glowa.

Jestem na 99% pewien ze przez tych 7 czy ile lat to juz minelo, ci ludzie nie doszli do tego co tak naprawde stalo sie tamtego dnia. czuje dobrze czlowiek.

uslugi

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -20 (24)
zarchiwizowany

#63755

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
miałem wtedy 17 lat a ona 14
wakacje w jastrzebiej gurze motzno
tate polak biedak wziął domek na tydzień z dwoma pokojami bo taniej xDxDxD
no i on spał z mame na dole a ja z siostrełe na gurze (domek byl pietrowy tylko podzielony na dwa segmenty) w jednym łóżku. i jakoś tak wyszło że się na mnie obraziła i cały dzień nie odzywała, no ale w końcu przyszła noc rodzicełe śpio ja czytałę książke. jakoś o 1 zgasiłem światło i poszedłem do łóżka. położyłem się obok niej, zauważyłem że nie śpi. przytuliłem, pocałowałem w policzek i szepnąłem 'przepraszam', ona mnie pocałowała w usta i zaczęła obejmować, pocałowałem ją znowu, po czym ona ponownie złączyła nasze usta i zaczęła powoli wjeżdżać języczkiem ;3 lizaliśmy się przez dłuższy czas i macaliśmy, knaga już mi stała hardo, ona to poczuła xD wzięła penise w dłoń i zaczęła mi walić, a ja w tym czasie już wsadzałem jej paluszki do cipki ;3 jak sie spuscilem to wytarla dlon w kołdre [spoiler]nie zmienialismy poscieli az do konca wyjazdu [cool][/spoiler] i mnie przytuliła a ja coraz mocniej jej wsadzalem. przez pewien czas cichutko piszczała mi do ucha i słyszałem że było jej dobrze, ale w pewnym momencie mnie pocałowała i powiedziała 'już' xD poszliśmy od razu spać jakby nigdy nic a ja przez nastepne kilka tygodni kac moralny bo wierzący motzno papierza szanowałem ojca matke też troche xD ona przez jakiś czas się do mnie łasiła jeszcze, jak sie np witalismy rano to zamiast zwyklego 'czesc' sie na mnie zalotnie patrzyla jak nikogo nie bylo w poblizu i calowala mnie w usta. teraz sobie tak mysle ze zdolalbym ja przeleciec gdyby nie moje moralciotowanie xD ale dopiero po paru miesiacach odkrylem czany, poznalem prawde o papiezu i zaakceptowałem swoje chore sku*wysynstwo. tyle przegrac xD

wakacje

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -19 (23)
zarchiwizowany

#63753

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedziemy na jakąś gównianą wycieczkę do krakowa
Kwaterunek w pokojach monoedukacyjnych
Wszystkie seby "o kur*acki szkoda bo bym karyny podglądał hehe he może zamoczę he he"
Ja i ten Sebek takbardzowyje*ane.jpg
Wychowawczyni przed wycieczką mówi do mnie "Anon pilnuj Seby, bo ty taki hurr durr spokojny dobry chłopak spie*dolinka po prostu xD
Wszyscy wychodzą na świetlicę oglądać jakieś gówno filmy
Ja i Sebek zostajemy w pokoju "he he pogramy w karty"
Sebek wyciąga jakieś tanie wino i szlugi
"Sebek prosze zachowuj się bo opie*dol motzno"
Sebek wyje*ane, pije całe to wino ja nie piję bo stracham
Sebek naje*any wyciąga szlugi
"Seba nie pal bo są czujniki dymu w pokoju"
Seba naje*any bierze krzesełko i starą, brązową,śmierdzącą skarpetę i nakłada na czujnik.
Pali papierochy i dopija wino, ja prawie płaczę
Sebek naje*any leży na łóżku ja nie wiem co robić
Przychodzi opiekunka zobaczyć co robimy
Patrzy na tą skarpetę, czuje w powietrzu dym
"GAŁECKI CO TO JEST TA SKARPETA, PAPIEROSY PALISZ?!"
Sebek wstaje, morda czerwona, zatacza się, ja płaczę
Sebek podnosi rękę i takim zamaszystym gestem wskazuje na skarpetę i mówi
TO NOGA BOGA
On zgon, ja w ryk, że to nie moja wina.

wycieczka

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -21 (25)
zarchiwizowany

#63747

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dobra, to też dołożę swoje 3 grosze.
3 lata temu, na początku defeków, miałem kolegę, który miał dziewczynę, która miała koleżankę 8/10 xD Kilka razy spotkałem ją przy okazji tego jak widziałem się z moim ziomkiem i jego panną.
Pewnego razu wpadłem na genialny plan żeby wyjechać za miasto z tym ziomeczkiem i jego panną i przy okazji zaprosić tę koleżankę. Wiecie, wynająć domek gdzieś w lesie, tamci są parą, wieczór przy kominku, alkohol i może w końcu bym zasrał. Ten plan kołatał mi w głowie aż nadarzyła się okazja żeby go zrealizować bo byliśmy we czwórkę w pubie, wszyscy trochę na*ebani, rzuciłem pomysłem i wszyscy powiedzieli, że spoko, fajnie, jedziemy w następny weekend.
Zajebiście, rano wstaję, miałem już obczajony na necie pieniężny domek w spoko cenie więc tylko zadzwoniłem czy jest wolny. Okazało się, że ktoś dzwonił dzień wcześniej do właściciela i też chciał rezerwować ale jeszcze nie przelał zaliczki więc jeżeli wpłacę sumę za 2-dniowy pobyt z góry to domek jest mój. Ch*j, płacę bo jak domek mi zajmą to cały plan wpiz*u. Mogłem oczywiście szukać innego ale tamten był zajebisty, nie w jakiejś wsi gdzie jebie gnojówką tylko w środku lasu na Mazurach.
Przelew poszedł, piszę do ziomka, jego panny i tej jej koleżanki, że już wszystko zaklepane. Ziomek i jego panna odpisują, że spoko a tamta koleżanka nic. Po 3 dniach ziomek dzwoni, że hehe sory hehe ale ch*j z wyjazdu bo tamta panna się wykruszyła a jego dziewczyna nie chce jechać sama z dwoma typami bo się będzie nudziła a jego samego nie puści bo oni są parą blablabla ku*wa. Możecie sobie wyobrazić, że mnie jasny ch*j strzelił.
Wku*wiłem się jak ja pie*dolę ale stwierdziłem, że nie pozwolę żeby 600zł za rezerwację poszło wpiz*u (tamci oczywiście mi grosza nie oddali bo hehe wiesz mati takie gadanie po pijaku nie trzeba było od razu przelewu robić hehe) więc stwierdziłem, że pie*dolę jadę sam. No i pojechałem.
W piątek po południu dojechałem tam furą, właściciel dał mi klucze i wyku*wił na wykop a ja się rozgościłem. Nie powiem żebym był w zajebistym nastroju xD więc miałem ze sobą wódkę i browary żeby jak prawdziwy janusz ukoić nerwy alkoholem etylowym. Jak trochę się napiłem to stwierdziłem, że pójdę połazić po lesie z flaszką dopóki jest w miarę jasno.
Zamknąłem domek i poszedłem przed siebie co chwilę biorąc grzdyla z butelki. Jak już byłem trochę mocniej na*ebany to wpadłem na genialny pomysł (jak to zazwyczaj jest w takim stanie xD) zadzwonienia do kumpla i opie*dolenia go za tę akcję. Przez dobre pół godziny wciskałem mu więc, że jest ku*wa je*ana a nie kolega. Jak skończyłem opie*dol to flaszka już była pusta, była prawie zupełnie ciemno a ja nie za bardzo wiedziałem skąd przyszedłem bo tak byłem zajęty awanturą przez telefon. Solidnie już zamroczony alkoholem zacząłem iść w kierunku, w którym wydawało mi się, że jest mój domek.
Po jakichś dwóch godzinach błądzenia i mijania miejsc, w których za każdym razem byłem już pewien, że jestem tuż tuż, oraz obaleniu jeszcze dwóch browarów, które miałem w plecaku, było już ciemno jak w dupie. Idę jakąś ścieżką, nagle się kończy, przebijam się przez krzaki jak jakiś Indiana Jones tylko on miał pochodnię a ja mogłem sobie świecić tylko telefonem więc widziałem na jakiś metr, nie więcej. Nagle w krzakach zauważyłem jakieś dziwne kamienie. Podszedłem do nich i okazało się, że to opuszczone, zarośnięte groby. Napisy były po niemiecku więc ze względu na dupokanapkę historyczną wiedziałem, że to groby Mazurów. Z Mazurami było tak, że jak przed II Wojną Mazury były częścią Niemiec to grupa etniczna o nazwie Mazurzy, która jak można rozkminić je zamieszkiwała, głosowała twardo na Hitlera co widać na pic rel. Polacy i Armia Czerwona nie byli im za to specjalnie wdzięczni więc jak w 1944 i 1945 wypie*dalali Wehrmach z tych terenów to gnębili tych Mazurów ostro i wielu z nich spie*doliło w podskokach wgłąb Rzeszy zostawiają cały swój majątek oraz groby przodków, w obawie przed preparowaniem anusa przez jakiegoś Griszę z Nowosybirska.
Mazurzy spie*dolili a ja zostałem na ich grobach. Normalnie rzuciłbym się do odczytywania napisów na nagrobkach ale nie czułem się sam w środku nocy na cmentarzu zbyt komfortowo więc zacząłem się wycofywać. W pewnym momencie idą przed siebie usłyszałem w krzakach jakiś szmer i idąc wciąż przed siebie poświeciłem w tamtym kierunku telefonem, przez co przestałem świecić sobie pod nogi i wypie*doliłem się na jakąś płytę nagrobną na klatę.
Przez głowę przebiegła mi tylko myśl
>Ale żem ku*wa wypie*dolił
i w tym momencie usłyszałem szelest tuż za sobą. Przerażony, wciąż leżąc na grobie, odwróciłem się na plecy. Z ciemności przede mną wyłoniła się zgarbiona sylwetka. Umierając ze strachu oświetliłem ją telefonem. Gdy tylko zobaczyłem jej twarzu wiedziałem już jako pasjonat historii z kim mam do czynienia. Był to nazistowski zbrodniarz wojenny, którego podczas wyzwalania Polski Sowieci zabili za okrucieństwa w przerażający sposób. Tak, był to Dziadek Pszemek we własnej osobie. Bez ceregieli ściągnął ze mnie spodnie i zwalił mi konia stopami.

l call_center

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -40 (50)

1