Profil użytkownika
abiness
Zamieszcza historie od: | 26 września 2012 - 23:44 |
Ostatnio: | 22 grudnia 2017 - 21:29 |
- Historii na głównej: 0 z 4
- Punktów za historie: 266
- Komentarzy: 4
- Punktów za komentarze: 3
zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
o Piekielnej nauczycielce od języka Polskiego.
Gimnazjum jak gimnazjum. Połowa osób uważa to za najgorszą instytucje ucząca i ja ją za taką uważam.
Jako dziecko aż do pójscia do liceum byłam bardzo cichym spokojnym dzieckiem. Przez wieloletnie wyjazdy do senatoriów na kilka miesięcy, trudno było mi złapać kontakt z rówieśnikami. W klasie sie nie mogłam odnaleźć.
Moi rodzicom średnio sie powodziło. Dziewczyny z mojej klasy miały ciuchy z lee, wranglera, buty od conversa. Kiedys na moje pytanie czemu nie chcą się ze mną kolegować usłyszałam że mam 2 z polskiego i nie noszę conversów, a one wszystkie je noszą więc powinnam i ja. Było mi bardzo smutno, ale potrafiłam sobie znaleźć inne towarzystwo z innych klas a bylo ich az 7 w moim roczniku, a jak nie koledzy to siedziałam na parapecie podczas przerwy i czytałam książki.
Z Polskiego szło mi najgorzej. Miałam 2 od góry do dołu. Żadnej 3 a juz nie mówić o 4. Moja mama jest polonistką i zawsze pomagała mi w pracach domowych czy też w wypracowaniach których mieliśmy multum.
Przy każdym wypracowniu miałam wpisaną 2 i że nie na temat, albo coś w ten deseń.
Któregoś razu, po kolejnym takim wypracowaniu, moja matula uznała ze coś tu nie gra. Poprosiła mnie bym pożyczyła zeszyt od ulubienicy nauczycielki w ramach przepisania lekcji z dnia w którym mnie nie było. Przy okazji spojrzała na jej wypracowanie i zaproponowała bym przepisała je, niewiele, z jedno czy z 2 zdania zmieniając.
Ocene dostałam oczywiście 2. Mama nie wytrzymała, poszła do nauczycielki i pyta czemu stawia mi za każde wypracownie 2, nawet za to dobrze napisane. Bo ona sie nie udziela i nie zasługuje na lepszą ocenę.
Potem tylko było gorzej, na co moja mama juz nie mogła poradzić bo to była końcówka gimnazjum. Ale zrobiła mi piekło w szkole, wytykajac mnie palcami, pytając tylko mnie i stawiając mi minusy, za nim nie odpowiedziałam, mówiąc ze moj czas minal...
Naszczęście w liceum trafiłam na świetnego nauczyciela jezyka polskiego,u ktorego miałam 4 i dzięki któremu nabrałam i pewności siebie i chęci do nauki :)
a gimnazjum nienawidze do dzis.
Gimnazjum jak gimnazjum. Połowa osób uważa to za najgorszą instytucje ucząca i ja ją za taką uważam.
Jako dziecko aż do pójscia do liceum byłam bardzo cichym spokojnym dzieckiem. Przez wieloletnie wyjazdy do senatoriów na kilka miesięcy, trudno było mi złapać kontakt z rówieśnikami. W klasie sie nie mogłam odnaleźć.
Moi rodzicom średnio sie powodziło. Dziewczyny z mojej klasy miały ciuchy z lee, wranglera, buty od conversa. Kiedys na moje pytanie czemu nie chcą się ze mną kolegować usłyszałam że mam 2 z polskiego i nie noszę conversów, a one wszystkie je noszą więc powinnam i ja. Było mi bardzo smutno, ale potrafiłam sobie znaleźć inne towarzystwo z innych klas a bylo ich az 7 w moim roczniku, a jak nie koledzy to siedziałam na parapecie podczas przerwy i czytałam książki.
Z Polskiego szło mi najgorzej. Miałam 2 od góry do dołu. Żadnej 3 a juz nie mówić o 4. Moja mama jest polonistką i zawsze pomagała mi w pracach domowych czy też w wypracowaniach których mieliśmy multum.
Przy każdym wypracowniu miałam wpisaną 2 i że nie na temat, albo coś w ten deseń.
Któregoś razu, po kolejnym takim wypracowaniu, moja matula uznała ze coś tu nie gra. Poprosiła mnie bym pożyczyła zeszyt od ulubienicy nauczycielki w ramach przepisania lekcji z dnia w którym mnie nie było. Przy okazji spojrzała na jej wypracowanie i zaproponowała bym przepisała je, niewiele, z jedno czy z 2 zdania zmieniając.
Ocene dostałam oczywiście 2. Mama nie wytrzymała, poszła do nauczycielki i pyta czemu stawia mi za każde wypracownie 2, nawet za to dobrze napisane. Bo ona sie nie udziela i nie zasługuje na lepszą ocenę.
Potem tylko było gorzej, na co moja mama juz nie mogła poradzić bo to była końcówka gimnazjum. Ale zrobiła mi piekło w szkole, wytykajac mnie palcami, pytając tylko mnie i stawiając mi minusy, za nim nie odpowiedziałam, mówiąc ze moj czas minal...
Naszczęście w liceum trafiłam na świetnego nauczyciela jezyka polskiego,u ktorego miałam 4 i dzięki któremu nabrałam i pewności siebie i chęci do nauki :)
a gimnazjum nienawidze do dzis.
gimnazjum w warszawie
Ocena:
-13
(19)
zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Znacie to gdy dzwoni do was jakaś sympatyczna pani z zaproszeniem na jakiś tam bankiet czy prezentacje garnków/ pościeli/kosmetyków?
sytuacja z listopada :
- Dzień dobry, nazywam się xyz i dzwonie do Pani z firmy abc z zaproszeniem na prezentacje garnków, każda osoba otrzyma upominek, a ponad to może wziąć udział w losowaniu głównej nagrody xxx.
- Dzień dobry, dziękuję za zaproszenie, ale niestety ja akurat tego dnia pracuję, a rodzice będą zagranicą więc niestety nie skorzystamy tym razem.
- ale do tej prezentacji zostało jeszcze tyle dni, dopiero na 9 grudnia.
- nadal niestety muszę odmówić, po prostu nie ma jak.
- to spieprzaj.. pi pi pi
już 3 razy mi się taka sytuacja przytrafiła...
sytuacja z listopada :
- Dzień dobry, nazywam się xyz i dzwonie do Pani z firmy abc z zaproszeniem na prezentacje garnków, każda osoba otrzyma upominek, a ponad to może wziąć udział w losowaniu głównej nagrody xxx.
- Dzień dobry, dziękuję za zaproszenie, ale niestety ja akurat tego dnia pracuję, a rodzice będą zagranicą więc niestety nie skorzystamy tym razem.
- ale do tej prezentacji zostało jeszcze tyle dni, dopiero na 9 grudnia.
- nadal niestety muszę odmówić, po prostu nie ma jak.
- to spieprzaj.. pi pi pi
już 3 razy mi się taka sytuacja przytrafiła...
call_center
Ocena:
53
(113)
zarchiwizowany
Skomentuj
(13)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Swego czasu pracowałam w konkurencji restauracji pod złotymi łukami, w galerii tej wykwintnej restauracji jeszcze jej nie było, wiec konkurencja zerowa, ruch od 11 do 15 każdy dzień i pełne weekendy.
Był sobie styczeń roku 2009, pracowałam już tam ponad 4 miesiące, obcykana. Dzień zaczał się jak co dzień, na 9 do pracy trzeba być, będę. Gdzieś przy domowym chaosie, gdyż brat do szkoły, ojciec do pracy, koleżanka mojej mamie podrzuciła jak co dzien od 2 lat dziecko do opieki o godz 7, mama ok. 8. zaczeła się skarżyć na ból w okolicach serca, jako że nigdy nic się takiego nie działo, widać ze mama źle się czuje, tato stwierdził ze on szybko wychodzi, za 40 min wraca, ja z bratem wychodze za 20min, jak może któreś z nas niech zostanie do jego powrotu. Ja jako jedyny kasjer do 11 muszę być punktualnie w pracy, wychodze jak co dzien o 8.3, postanowione brat zostaje do powrotu taty, bo i dzieckiem trzeba się zajać.
Dojechałam do pracy, postanowiłam schować telefon do kieszeni na wszelki wypadek jak by się coś działo < w pracy był całkowity zakaz wynoszenia telefonów na kasy i na czesc do przygotowywania jedzenia>. Mija 10 min mojej pracy, czuje wibracje w telefonie, raz, drugi, trzeci.W końcu przy ruchu doszła do mnie kierowniczka z pomocą, po zmniejszeniu jego, mówie jaka sytuacja, czy mogę z biura zadzownić. Oczywiście problemu nie było, miał się dopiero kilka dni później zacząć.
Dzownie do taty, mama w szpitalu, z podejrzeniem zawału, przyjedź szybko do szpitala. Mówie głównemu kierownikowi na zmianie jaka syt że musze, że mama, że zawał. Leć.
W szpitalu dowiedzieliśmy się ze mama na jakiś czas zostaje, ale nie można wszystkim robić problemu, więc postanowione biorę urlop w pracy na kilka dni. Mówie Szefowi jaka sprawa, jak to wygląda itp itd.. nie ma problemu. Myśle sobie świetnie, fajna firma, wszystko spoko.
Nie mineły 2 dni, telefon za telefonem aż do końca urlopu, codzienne :
- możesz przyjść?
- czemu Cię nie ma?
- będziesz miała spóźnienie.
Postanowiłam ze wezme młode dziecie pod pache, przejade sie do galerii, pójdziemy na frytki a przy okazji wyjaśnie sytuacje po raz enty. Kierownik nic nie wie, ale kończy zmiane, zyczy miłego dnia. A bedzie już spokój. Więc kupiłam te frytki dziecko szczęśliwe, lecz zauważyła mnie Piekielna Kierowniczka 2 zmiany i dzowni?
Pytam grzecznie czego chce, a ta.. o jak już tu jesteś to chodź do pracy? - ale opiekuje się dzieckiem nie widać?
- to wyślij do domu i chodź. < mała miała 3 latka>
Gdzie tu piekielność? a no po urlopie zostałam zwolniona dyscyplinarnie, za co? za posiadanie telefonu przy pracy, bo jak mi wyjąsniono oni w dupie mają zdrowie mojej matki, a ja mam pracować nawet jak by były to jej ostatnie godz na tym świecie. Tak dokładnie tak pożegnała mnie kierowniczka.
Był sobie styczeń roku 2009, pracowałam już tam ponad 4 miesiące, obcykana. Dzień zaczał się jak co dzień, na 9 do pracy trzeba być, będę. Gdzieś przy domowym chaosie, gdyż brat do szkoły, ojciec do pracy, koleżanka mojej mamie podrzuciła jak co dzien od 2 lat dziecko do opieki o godz 7, mama ok. 8. zaczeła się skarżyć na ból w okolicach serca, jako że nigdy nic się takiego nie działo, widać ze mama źle się czuje, tato stwierdził ze on szybko wychodzi, za 40 min wraca, ja z bratem wychodze za 20min, jak może któreś z nas niech zostanie do jego powrotu. Ja jako jedyny kasjer do 11 muszę być punktualnie w pracy, wychodze jak co dzien o 8.3, postanowione brat zostaje do powrotu taty, bo i dzieckiem trzeba się zajać.
Dojechałam do pracy, postanowiłam schować telefon do kieszeni na wszelki wypadek jak by się coś działo < w pracy był całkowity zakaz wynoszenia telefonów na kasy i na czesc do przygotowywania jedzenia>. Mija 10 min mojej pracy, czuje wibracje w telefonie, raz, drugi, trzeci.W końcu przy ruchu doszła do mnie kierowniczka z pomocą, po zmniejszeniu jego, mówie jaka sytuacja, czy mogę z biura zadzownić. Oczywiście problemu nie było, miał się dopiero kilka dni później zacząć.
Dzownie do taty, mama w szpitalu, z podejrzeniem zawału, przyjedź szybko do szpitala. Mówie głównemu kierownikowi na zmianie jaka syt że musze, że mama, że zawał. Leć.
W szpitalu dowiedzieliśmy się ze mama na jakiś czas zostaje, ale nie można wszystkim robić problemu, więc postanowione biorę urlop w pracy na kilka dni. Mówie Szefowi jaka sprawa, jak to wygląda itp itd.. nie ma problemu. Myśle sobie świetnie, fajna firma, wszystko spoko.
Nie mineły 2 dni, telefon za telefonem aż do końca urlopu, codzienne :
- możesz przyjść?
- czemu Cię nie ma?
- będziesz miała spóźnienie.
Postanowiłam ze wezme młode dziecie pod pache, przejade sie do galerii, pójdziemy na frytki a przy okazji wyjaśnie sytuacje po raz enty. Kierownik nic nie wie, ale kończy zmiane, zyczy miłego dnia. A bedzie już spokój. Więc kupiłam te frytki dziecko szczęśliwe, lecz zauważyła mnie Piekielna Kierowniczka 2 zmiany i dzowni?
Pytam grzecznie czego chce, a ta.. o jak już tu jesteś to chodź do pracy? - ale opiekuje się dzieckiem nie widać?
- to wyślij do domu i chodź. < mała miała 3 latka>
Gdzie tu piekielność? a no po urlopie zostałam zwolniona dyscyplinarnie, za co? za posiadanie telefonu przy pracy, bo jak mi wyjąsniono oni w dupie mają zdrowie mojej matki, a ja mam pracować nawet jak by były to jej ostatnie godz na tym świecie. Tak dokładnie tak pożegnała mnie kierowniczka.
gastronomia
Ocena:
109
(229)
zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Pracuje w znanym sklepie z zabawkami na terenie dużego miasta, zdarza się tak , że firma co jakiś czas wysyła do stałych klientów sklepu smsy ze zniżkami na dany departament. Jest bardzo wyraźnie napisane że od dnia x do dnia y, obowiązuje 25% zniżki na np.ubrania i buty. (jak akurat przy ostatniej promocji)
Zastanawiam się do tej pory w której części smsa albo czy gdzieś małym druczkiem jest napisane że obowiązuje to też zabawki i akcesoria dla niemowląt...
Jak możecie sie sami domyśleć 30% klientów stała z zabawkami, a przy tłumaczeniu że promocja dotyczy ubranek i butów, klienci robili wielkie oczy.
My naprawdę rozumiemy że zabawki nie są tanie i że czasem dziecko ma urodziny czy jest jakaś inna okazja gdzie trzeba kupić zabawkę a nie ubranko, ale kodu który obowiązuje na ubrania i jest w systemie, my nie zmienimy, gdyż jest to wbite z góry.A liczenie na to że może kod przejdzie na zabawke jest niestety błędne...
Zastanawiam się do tej pory w której części smsa albo czy gdzieś małym druczkiem jest napisane że obowiązuje to też zabawki i akcesoria dla niemowląt...
Jak możecie sie sami domyśleć 30% klientów stała z zabawkami, a przy tłumaczeniu że promocja dotyczy ubranek i butów, klienci robili wielkie oczy.
My naprawdę rozumiemy że zabawki nie są tanie i że czasem dziecko ma urodziny czy jest jakaś inna okazja gdzie trzeba kupić zabawkę a nie ubranko, ale kodu który obowiązuje na ubrania i jest w systemie, my nie zmienimy, gdyż jest to wbite z góry.A liczenie na to że może kod przejdzie na zabawke jest niestety błędne...
sklep z zabawkami
Ocena:
-4
(26)
1
« poprzednia 1 następna »