Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

babsi86

Zamieszcza historie od: 15 sierpnia 2010 - 22:04
Ostatnio: 8 października 2015 - 8:06
  • Historii na głównej: 7 z 11
  • Punktów za historie: 1992
  • Komentarzy: 87
  • Punktów za komentarze: 663
 

#42627

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w jednym z hipermarketów.
Pewnego dnia zaczepił mnie jakiś klient z Ukrainy i poprosił o wskazanie, gdzie znajdzie tabletki do zmywarek. Zaprowadziłam pana do półki, były 2 popularne marki tych tabletek. Klient zapytał, które są lepsze. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że niestety nie wiem, nie używam, bo nie mam zmywarki. Na co on popatrzył na mnie z niedowierzaniem i zapytał:
- To jak pani myje naczynia?!

hipermarket

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 777 (845)
zarchiwizowany

#42628

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w jednym z hipermarketów.Jeżeli skończy się towar, do etykiety cenowej na półce dodaje się małą czerwoną karteczkę z napisem 'przepraszamy, chwilowy brak towaru'. Podchodzi do mnie klient i pyta:
K: Przepraszam, bo tam jest taka czerwona karteczka i jest napisane 'przepraszamy chwilowy brak towaru' i ja chciałbym zapytać co to znaczy.
No jak dla mnie to nie ma czego nie rozumieć, ale spokojnie tłumaczę
Ja: Taka karteczka oznacza, że w tej chwili nie ma tego towaru w ogóle, ani na sklepie ani w magazynie.
Klient jakby to do niego w ogóle nie dochodziło zapytał
K: Ale mogę go kupić?
Witki mi trochę opadły, ale kolejny raz grzecznie wytłumaczyłam, że skoro tego produktu nie ma w sklepie, to niestety, ale nie ma możliwości, żeby kupił.
Klient podziękował, ja zajęłam się swoją pracą, za jakieś pół godziny przychodzi znowu
K: Ale jakbym ja tak koniecznie chciał to kupić to co mam zrobić?
Wypadało chyba tylko odpowiedzieć, żeby cierpliwie czekał pod magazynem na dostawę :P

hipermarket

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (247)
zarchiwizowany

#31276

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chwilowo pracuję na dziale z zabawkami w hipermarkecie, ostatnio układałam towar i poczułam bardzo niemiłą woń. Pomyślałam, że pewnie ktoś po prostu puścił bąka i poszedł dalej, a smród został. Przeniosłam się w inne miejsce, jednak po pół godziny wróciłam, bo musiałam dotowarować jeszcze coś i znowu ten sam nieprzyjemny zapach. Po dwóch godzinach znowu tam poszłam i zapach był po prostu nie do zniesienia. Poszłam po koleżankę, żeby mi pomogła szukać źródła smrodu. Okazało się, że ktoś podrzucił między klocki świeżą rybę, która już zaczynała się psuć. Nie było to zwyczajne ′rozmyśliłem się, to odstawię gdziekolwiek′, tylko celowe umieszczenie na tyłach półki i zasłonięcie klockami. Pozostaje mi tylko pogratulować temu klientowi pomysłowości.

market

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (196)
zarchiwizowany

#11570

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opisywane tutaj historie o paniach pielęgniarkach i służbie zdrowia skłoniły mnie do podzielenia się opowieścią w tym temacie. Jako że byłam w zagrożonej ciąży, trochę czasu przeleżałam w szpitalu. Żeby za szybko nie urodzić, byłam pod tzw. pompą (kroplówka podłączona do takiej maszyny na prąd, która bardzo powoli dozuje magnez - jedna taka strzykawa 'spływała' ok. 14 godzin). O ile w przypadku zwykłej kroplówki mogłabym ją wziąć ze sobą i iść do toalety, o tyle z tą pompą - nie mogłam, wszystko pod prądem, ustawione na taborecie koło łóżka. Musiałam dzwonić po pielęgniarki za każdym razem, gdy chciałam się załatwić. Jednak prawie wszystkie przychodziły wrzeszcząc, że 'ile razy dziennie ja będę do tego kibla chodzić', że 'mają inne rzeczy do robienia niż odłączanie mnie od pompy', czasem nic nie mówiły, ale miały minę jakby conajmniej chciały mnie pobić, co niejednokrotnie skutkowało szarpaniem wenflonu i siniakami na ręce. A muszę dodać, że w przypadku, gdy ma się już większy brzuch i płód uciska pęcherz naprawdę co chwila chce się siusiu. Starałam się ograniczyć picie, ale ile można, poza tym nie chciałam się odwodnić. Nawet kiedy brałam prysznic, potrafiły mnie po prostu prawie siłą wydrzeć z kabiny, bo nie chciało im się poczekać tych 3 minut, żeby mi ciśnienie zmierzyć. Dziewczyna z sali obok miała taką samą sytuację, parę razy głośno powiedziała, co o tym myśli, jej mąż nawet napisał skargę - jednak było jeszcze gorzej - od tej pory nazywano ją 'wielmożną księżniczką, koło której trzeba cały czas skakać', nawet lekarze odnosili się do niej z wrogością (bo w końcu jak można było napisać skargę na ich koleżanki). Gdy pielęgniarka podpinała mi pompę na noc to usłyszałam, żebym nawet się nie ważyła dzwonić alarmem, że w nocy się śpi, a nie po kiblach lata i jak koniecznie muszę korzystać z toalety, to żebym sobie basen przyniosła (co nie ukrywam, wydało mi się bardzo wstydliwe, bo przecież potrafię się sama załatwić, a nie 'pod siebie', tym bardziej w 3-osobowej sali leżałam na samym środku, więc choćbym się nie wiem jak chciała odwrócić i tak świeciłabym przed kimś gołym tyłkiem). Z wielkim trudem przetrzymywałam te noce bez wizyt w toalecie. Najgorsze było, że podczas obchodu z lekarzami siostry pięknie się uśmiechały, pytały czy nic nie potrzeba itd. (nie było sensu wtedy mówić, że tak, oczywiście, że czegoś potrzebuję, bo jak to mówią, lekarze i pielęgniarki to jedna mafia ;)) Okres oczekiwania na dziecko, który dla większości kobiet jest piękny, dla mnie stał się koszmarem - marzyłam, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Pielęgniarki robiły mi łaskę dosłownie we wszystkim, czułam, że im przeszkadzam - a przecież gdyby nie było pacjentów to i one nie miałyby pracy. A potem tylko słyszy się, że za mało zarabiają i strajkują. Nie, żebym miała coś do wszystkich pielęgniarek, bo wiem, że niektóre na oddziałach np. onkologicznych to się bardzo napracują, opisuję tylko swoje przemyślenia na temat pielęgniarek z ginekologii i położnictwa, które potrafiły chodzić i pożyczać od pacjentek czasopisma, bo im się nudziło, a swoich obowiązków wykonywać nie chciały.

szpital

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (209)
zarchiwizowany

#11420

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na wakacjach pożyczyłam teściowej samochód. Wybrała się do centrum handlowego na zakupy, na parkingu zadzwoniła jej córka i sobie rozmawiały, dopóki teściowa nie weszła do sklepu. Po udanych zakupach wyjechała wózkiem, jednak nigdzie nie było widać jej samochodu, pełna paniki, że ukradli jej auto (w sumie nie ma się na co łakomić - stare tico, ale zawsze to coś, bo nie trzeba autobusami jeździć). Biegała w panice z tym wózkiem po całym parkingu, że może jednak gdzieś indziej zaparkowała, obłęd w oczach i w ogóle. Ochrona zorientowała się, że coś jest nie tak, postanowili jej pomóc. Po podaniu numeru rejestracyjnego oraz marki i koloru pojazdu okazało się, że nie ma takiego auta na parkingu, jednak parking spory, trochę czasu zajęło, żeby to sprawdzić. Smutna teściowa zadzwoniła do męża z przykrą wiadomością, że ktoś ukradł ich auto, na co on, że przecież on pojechał tikiem do pracy, a ona miała ode mnie pożyczyć. I nagle ją olśniło - nikt nie ukradł jej samochodu, bo przyjechała moim. Opowiadała, że widać było po ochroniarzach, że im też ulżyło, że to jednak nie kradzież, a zwykłe przeoczenie, po czym zorientowała się, że nie wie, jaki samochód pożyczyła - pamiętała tylko, że kolor czerwony. Komórka jej padła, nie mogła zadzwonić, żeby zapytać - i znowu rajd po całym parkingu w poszukiwaniu auta, ochrona znowu się zainteresowała, poprosiła o kluczyki - na nich był napis skoda, więc krąg poszukiwań został zawężony do czerwonego auta tej marki. Po kilku minutach poszukiwań udało się ochronie ustalić, który to samochód, teściowa oczywiście cała w skowronkach, wróciła się potem do sklepu i kupiła jakąś drogą wódkę w ramach podziękowań. Pozdrowienia dla panów ochroniarzy :)

centrum handlowe

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (258)

#7970

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam w kiosku. Sprzedaż odbywała się przez małe okienko, często jeżeli ktoś się do mnie nie pochylił, a nie siedziałam przy okienku akurat jak podchodził, nawet nie wiedziałam, z kim rozmawiam. Jednak większość ludzi pochylała się tak, aby widzieć mnie i towar. Pewnego razu robiłam zwroty na podłodze, gdy usłyszałam, że ktoś przyszedł.
Klient (nie pochylił się do okienka):
- Dzień dobry, poproszę mały, męski grzebień.
- Jaki kolor?
- Obojętne.
Podałam brązowy, przy okienku pokazałam i zapytałam:
- Taki może być?
- Jak najbardziej. - I zapłacił.
Dopiero jak odszedł od kiosku zobaczyłam, że ma białą laskę i psa przewodnika...

kiosk RUCHu

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 546 (780)

#7355

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gorączka świątecznych zakupów, mąż stoi jako ochroniarz na linii kas i dostaje wiadomość od kolegi z kamer, że mężczyzna niezbyt schludnie wyglądający, żeby nie powiedzieć menel, coś kombinuje. Rzeczywiście, facet szedł dość krzaczasto, było uzasadnione podejrzenie, że schował coś w spodnie. Kupił puszkę piwa i śmiało zmierzał w stronę wyjścia. Mąż poprosił go do 'kantorka', gdzie miał zamiar porozmawiać z owym mężczyzną (było wyraźnie czuć, że nie kąpał się od kilku tygodni), ale tamten, nie dopuszczając go nawet do głosu, od razu się przyznał, że "wpadł" i wyciągnął z majtek 2 kg boczku... Nie wiem, co jest gorsze - to, że on zamierzał zjeść później ten boczek, czy to, że po odebraniu mu tego towaru boczek wrócił jak gdyby nigdy nic na sklepową półkę...

market

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 816 (968)

#6594

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój mąż pracował jako ochroniarz w markecie, obserwował przez pewien czas pewną starszą panią, która zawzięcie coś chowała co chwilę do kieszeni, przy różnych półkach. Podejrzewając ją o kradzież, podchodzi i grzecznie pyta:
- Przepraszam, czy mógłbym zobaczyć, co pani ma w kieszeni?
A starowinka, cała czerwona i zestresowana, wyciąga różaniec i mówi, że właśnie odmawiała koronkę.
Jak widać do sklepów chodzi się nie tylko po zakupy.

market

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 745 (917)

#4552

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przyszedł do mnie starszy pan, prosząc o kartę zdrapkę. Zapytałam, do jakiej sieci, a on na to, że do nokii. I na potwierdzenie tego wyciągnął rozładowaną komórkę. Wytłumaczyłam, a przynajmniej starałam się wytłumaczyć, że Nokia to marka telefonu, a nie operator. Uznał, że się ze mną nie dogada. Akurat jak odchodził od okienka to przyszła po niego córka (na oko 28 lat):
Córka: - Kupiłeś?
Staruszek: - Nie, bo mi powiedziała, że nie ma zdrapek do mojego telefonu...
Córka: - Ale pokazałeś jej, że do Nokii?
Staruszek: - Jasne że pokazałem, ale ona mi coś zaczęła opowiadać o jakiś sieciach i sobie poszedłem.
Córka: - Głupia jakaś!

kiosk

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 985 (1143)

#2949

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podchodzi dwoje nastolatków do okienka:
On: Przepraszam, ma pani może taki zabawkowy zestaw policyjny?
Ona: Ale żeby koniecznie kajdanki były!
I popatrzyli na mnie tak dziwnie, wybuchnęłam śmiechem, oni także.
On (cały czerwony): To dla dziecka, żeby pani sobie nie pomyślała czegoś...
Ja: Zestaw policyjny akurat dzisiaj sprzedałam, dostępne są te zabawki, które widać na wystawie.
Oglądają, naradzają się, za chwilę podchodzą i mówią:
To my poprosimy ten zestaw lekarza.
Wtedy już wszyscy jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem.

kiosk

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 617 (823)