Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

cz90

Zamieszcza historie od: 16 listopada 2011 - 21:00
Ostatnio: 25 sierpnia 2016 - 14:38
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 560
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 3
 

#63725

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znam się 'nieco' na komputerach, więc wszystkie drobne naprawy robię sobie sam. W tym samemu czyszczę sobie laptopa z kurzu i nakładam nową pastę termoprzewodzącą. I o tym będzie piekielność.

Kilka lat temu mój laptop uległ wypadkowi - upadł i pękł ekran. Ponieważ byłem zły na siebie (moja wina) i zdenerwowany, postanowiłem nie wymieniać matrycy samemu, a oddać to do zrobienia specjalistom.

Korzystając z działającego jeszcze lewego górnego rogu ekranu znalazłem kilka serwisów w google. Napisałem do kilku maile z opisem usterki i zapytaniem o orientacyjną cenę. Zignorowałem kilka odpowiedzi (700 zł + 150 za montaż za matrycę wartą ok. 200-300), najtańsza opcja oznaczała tydzień czekania, z drugą też było coś nie tak, wybrałem opcję trzecią. Głównie dlatego, że mieli 3 matryce używane w moim modelu na miejscu. I mieli zrobić na następny dzień. Bomba.

Wsiadłem w autobus i jadę.

Na miejscu wszystko profesjonalnie. Włączyłem lapka, pokazałem rozmiar zniszczeń. Przyjęli lapka, dali pokwitowanie i obiecali smsa, gdy będzie gotowy. 400 zł razem z robotą.

Następnego dnia około południa dzwonią do mnie. Serwisant pyta, czy chcę, żeby dodatkowo wyczyścili laptop za 80 zł. Grzecznie podziękowałem, bo trochę drogo i sam robiłem to jakiś miesiąc-dwa wcześniej i wciąż miałem zapas pasty. Serwisant był nieugięty i tłumaczył, że czyszczenie jest ważne. Czyszczenie, czyszczenie czyszczenie, tak przez 2 minuty, w końcu zrezygnował. Za pół godziny będzie już skręcony.

Godzinę później dzwoni telefon. "Pan nam nie mówił, że klawiatura też nie działa. Znaleźliśmy panu usterkę, tacy jesteśmy specjaliści." Czy coś takiego. Po chwili osłupienia przypomniało mi się, że przecież w jego obecności włączyłem laptop i się zalogowałem (profil zabezpieczony hasłem). Jakoś te hasło musiałem wpisać? Serwisant po chwili przyznał mi rację, powiedział, że naprawią to na ich koszt. Po kolejnej godzinie napisali, że zdiagnozowali usterkę. "Puściły luty przy KBT". Pytam się, czy nie chodzi o KBC, czyli KeyBoard Controller, układ kontrolujący m. in. klawiaturę. "KBT, na pewno KBT." Okej.

Dotarłem na miejsce, sprawdziłem, czy wszystko działa. Było okej. Facet, który przyjął ode mnie sprzęt i dzwonił do mnie się nie pojawił. Zamiast niego obsługiwał mnie drugi pracownik, dużo młodszy. Oczywiście ze dwa razy powtórzył, że laptopa trzeba czyścić, bo się zepsuje. Zapłaciłem, pokwitowałem, wziąłem gwarancję na kupioną matrycę, wyszedłem.

Następnego dnia komputer chodził w porządku. Drugiego trochę się krztusił. Trzeciego dnia zagrzał się jak piec. Wyłączyłem, rozkręciłem, przetarłem oczy. Między radiatorem a wentylatorem, na żebrach tego pierwszego, naklejona była taśma malarska. Albo coś podobnego. Zebrała się tam już dość pokaźna warstwa kurzu. Na procesorze nie było wcale pasty.

Wiem, że serwisy komputerowe utrzymują się głównie z takich usług, ale świadomie zrobić coś takiego? Niedzielny użytkownik często ignoruje przegrzewający się komputer. Kilka dni takiego ignorowania i koszty napraw przebiją cenę rynkową sprzętu. Opieprzyłem 'specjalistów' przez telefon. W odpowiedzi usłyszałem, że mogą mi teraz wyczyścić laptop za pół ceny. Ekstra.

Są duże szanse, że w komentarzach pojawią się pytania 'gdzie?' i 'kiedy?'. Kiedy - w 2012 roku; gdzie - w Lublinie. Jakiś rok później serwis już nie istniał. Albo się przeniósł. Ale trzeba oddać im honor, KBC i matryca wciąż działają.

uslugi

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 551 (569)

1