Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

proszek

Zamieszcza historie od: 23 marca 2012 - 15:36
Ostatnio: 24 kwietnia 2024 - 7:50
  • Historii na głównej: 9 z 13
  • Punktów za historie: 9630
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 463
 
zarchiwizowany

#61079

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam w życiu dwie przyjaciółki, poznałam je mając 8 lat. Asia i Magda nie przyjaźniły się ze sobą, ze mną tak, z tym że Asia była wychowywana w bardzo religijnej rodzinie (świadkowie Jehowy) a Magda była raczej jak ja. Czyli główna religia - bądź dobry dla innych. Koniec.
W wieku 21 lat wyjechałam z miasta, utrzymywałam kontakt z jedną i drugą, ale zauważyłam, że Asia sama nie zaczyna ze mną rozmawiać, nie dzwoni, nie pisze, więc w pewnym momencie uznałam, że poczekam. Poczekam, aż ona pierwsza napisze. Nie pisała, nie dzwoniła, w międzyczasie poznałam mojego obecnego męża, urodziło nam się dziecko, wylali mnie z pracy za karę, że zaszłam w ciążę ("teraz nie możemy Cię zwolnić, ale po porodzie już nie wracaj, ok?"), posypało nam się finansowo.
Postanowiliśmy wyjechać za granicę, ale najpierw odłożyć trochę kasy i wrócić do mojej mamy.
Z Magdą też się kontakt przerzedził, ale jednak raz na jakiś czas pisałyśmy do siebie.
Więc wróciłam z mężem i dzieckiem na rok do domu rodzinnego, próbowałam odnowić kontakt z Aśką.
Próbowałam 6 razy, ona nigdy nie miała czasu, bo jej brat ma raka, bo teraz nie, bo może później. Ok, zrozumiałam. Przez rok nie znalazła 15 minut, żeby pogadać. U Magdy natomiast wykryto raka, dlatego nie za bardzo chciała się spotykać, ale w końcu się przede mną otworzyła.
Ostatni dzień przed wyjazdem za granicę, poszłam do Magdy, łysej po chemioterapii, spotkałam Aśkę:
- słuchaj, jutro już wyjeżdżam, zapewne na zawsze, możesz mi powiedzieć, czemu mnie olewałaś cały ten czas?
- no wiesz Proszek, nie jesteśmy już dziećmi, każdy ma swoje problemy, mój brat ma raka...
- pamiętasz Magdę?
- tak
- ma raka, jak twój brat (w zasadzie to był kuzyn, brat cioteczny), ale znalazła dla mnie godzinkę
- ok...
I poszła, i tyle ją widziałam, a z Magdą wypiłyśmy kieliszek wina i zeżarłyśmy ciacho śmiejąc się ze wspomnień.
___________________
To był wstęp.
3 miesiące temu odwiedziłam Polskę.
Tak, szastałam kasą, miałam do wydania 1000£ w tydzień, z czego większość wydałam na mamę. I spotkałam Aśkę, która ciągle mieszka z rodzicami (30 lat).
- Proszek, a nie miałabyś pożyczyć 10zł?
- miałabym... miałabym nawet 50 na wieczne oddanie, ale wiesz co? Wolę za to kupić coś fajnego dziecku. Albo Magdzie. Wiesz dlaczego.

___________________
Wyjeżdżając włożyłam do jej skrzynki na listy kopertę z 20£ i listem. W liście napisałam, że tak się zachowują przyjaciele, nawet jak są wkurzeni na siebie, to sobie pomagają. A jakby chciała się odezwać, to niech prosi o kontakt moją mamę, która mieszka piętro wyżej. Z chęcią ten kontakt poda.


Nie odezwała się do dzisiaj.
Szkoda?
Troszkę szkoda, z drugiej strony...

__
P.S. Magda pokonała raka, ma fajnego faceta i gadamy ze sobą do dziś ;)

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)

#56067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy wiecie, moje miłe, jak zrobić z męża pedofila? Ale nie pomawiając go w sądzie w sprawie rozwodowej, bo to poniżej krytyki, jak zrobić z niego Prawdziwego pedofila, takiego co to lubi dzieci bardziej niż wypada?
Otóż bardzo łatwo, co mi uświadomiła sąsiadka zza płotu.

Wywieszam dziś pranie na sznurach, na słoneczko, kiedy zza płotu słyszę "czy chcesz zrobić z męża pedofila?". Zabrzmiało mi to troszkę jak jakaś oferta specjalna, więc mówię "nie, dziękuję".
ja - Nie... czekaj... co?!
sąsiadka - To nie żarty, chcesz, żeby twój mąż się dobierał do waszej córki?
ja - Jezu, o czym ty mówisz?!
sąsiadka - to jak rozwieszasz pranie?
ja - Ale co?
sąsiadka - Ja też tak kiedyś rozwieszałam i widziałaś kiedyś mojego męża? Nie. Bo siedzi. I tobie też radzę wsadź jakąś koszulkę między te majtki (pokazuje palcem).
Patrzę zszokowana, ale nie wiem co jest złego w majtkach, praniu, sznurach...
ja - Ale o co chodzi?!
sąsiadka - Nie wiesza się majtek męża obok majtek córki! A widzę, że u ciebie to i nachodzą te majtki na siebie, szybko popraw! A później się nie dziw!

Nie mam komentarza. Kobieta wydawała mi się zawsze w porządku. Dwie córki, męża faktycznie nigdy nie widziałam ale nigdy mnie to nie obchodziło. Kobieta zawsze zachowywała się w porządku i raczej racjonalnie.

Powiesiłam skarpetki między majtkami, żeby nie robić sensacji we wsi :/

sąsiadka

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 902 (1000)

#55725

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Anglia.
Mieszka rodzina z dwojgiem dzieci - córka 6 lat i synek niecały rok. Nikomu nie wadzą, integrują się, pracują, spokojni.
W sąsiedztwie trwa impreza Anglików. O 3 nad ranem leci cegła w okno Polaków, przelatuje przez cały pokój, zatrzymuje się na drzwiach kuchennych. Policja przyjeżdża po dwóch godzinach, kiedy impreza sąsiadów dobiega końca. Oglądają, kiwają głowami, nie przesłuchują sąsiadów. Nic nie robią.

Nic się nikomu nie stało, szyba wstawiona. Tylko trochę strach.

*opowieść znajomych (mieszkających ulicę dalej)

zagranica

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 488 (582)
zarchiwizowany

#50967

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Godzina 15:00 dzwonek do drzwi - kurier z paczką. Nie spodziewam się ani kuriera ani paczki. Młody chłopaczek mówi, że paczka jest dla sąsiadki, ale sąsiadki nie ma, "jakieś ciuszki sobie zamawia i nie odbiera hehe". Nie za bardzo chcę odbierać, bo to nie do mnie przesyłka, mówię kurierowi "nie znam człowieka", nie chcę jakichś kwasów. Chłopiec zapisuje coś w notesiku mówiąc, że sąsiadka będzie wiedziała, że to tutaj paczka leży. W końcu się zgadzam, bo młodemu chłopcu lżej a i paczka sąsiadki nie zginie. Podtyka mi papierek do podpisania, podpisuję się nazwiskiem Mariusz Guziec. Nikt tego nigdy nie sprawdza.
O godzinie 17 zakładam jakieś normalne ciuchy i idę piętro wyżej oddać paczkę, ale nikogo nie ma.
O godzinie 19 fatyguję swoje cztery litery piętro wyżej, pukam, dzwonię, nic.

Godzinę później idę, pukam, młode dziewczę otwiera, odbiera paczkę. Patrzy na mnie podejrzliwie. Jakbym jej miała majciochy z paczki powybierać. Mówię jej, że może złożyć skargę jak chce. Nie chce, trzaska mi drzwiami przed nosem bez żadnego "dzięki". Nie to nie, ja bym składała jakby moje majciochy odbierał jakiś Guziec ;p

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (235)
zarchiwizowany

#38606

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam pewien obrazek na kartce, który miał się znaleźć w moim kompie. Proste? Proste. Ale nie mam skanera, aparat pożyczyłam babci, więc poszłam do takiego wypasionego punktu xero gdzie xerują, drukują, skanują i co tam tylko się zamarzy. Niestety pendrive mi się zgubił a na płytę też mi nie pasowało, spytałam czy jest możliwość zeskanowania i od razu wysłania na maila.
[J]ja - jest?
[P]pani - jest
No to już.
P - poproszę adres
j - Mickiewicza 2 przez 1...
p - nie nie, hehe, adres mailowy
j - tak, wiem, Mickiewicza 2 przez...
p - nie nie nie nie nie! Adres ELEKTRONIIIICZNY!
j - ...wiem. Więc mówię. Mickiewicza...
p - oj pani nie rozumie! Ten adres w komputerze co pani ma
j - ja doskonale rozumiem, proszę mi dać dokończyć. Mickiewi...
p - nie! Nie Mickiewicza! Tam pani mieszka, ale gdzie przychodzi do pani np. spam?
j - boże, czy da mi pani powiedzieć?
p - ale pani mi mówi zły adres!
j - dobry pani mówię, wiem jakiego mam maila.
p - no chyba nie
j - mickiewicza2przez1@gmail.com!
p - poważnie?
j - tak, poważnie, tam mi to proszę przesłać
p - hahahaha! Nie spodziewałam się :D
j - widzę...

Panią to bardzo rozśmieszyło, bo w gruncie rzeczy może to i zabawne, ale ja się nie śmiałam za mocno. Nie lubię, kiedy ktoś "wie lepiej" i mi wmawia głupoty jakieś.

___
Adres jest fikcyjny, ale mój prawdziwy jest na tej samej zasadzie - nazwa ulicy, numer bloku i dalej jak to adres. Mailowy :>

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (50)
zarchiwizowany

#38410

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mąż niedawno jechał pociągiem do pracy, do innego miasta, na kilka dni. Jechał z kolegami z pracy. Taka, powiedzmy, delegacja.
To był wagon tzw. "kowbojka", to chyba nie jest oficjalna nazwa ale nie wiem jak to się nazywa. Nie ma przedziałów, po obu stronach są siedzenia.
No i chłopaki jak to chłopaki, siedzą, żartują, może i piwo piją nawet, kto ich tam wie, ale w granicach rozsądku. Obok siedzą starsze osoby, nie skarżą się. Siedzi też pewne małżeństwo. Pan pijany, pani poszła do ubikacji, również pijana. W końcu ktoś chciał skorzystać z toalety, puka, pani nie otwiera. Jakiś starszy pan, puka puka i nic. Pijany mąż się zaczyna awanturować, że żona źle się czuje i prosi, by nie niepokoić. Ok, ale 30 minut w kiblu? Inni też chcą skorzystać. Wywiązała się nieciekawa wymiana zdań między pijanym i starszym panem, aż w końcu kolega męża, chłop postawny, po prostu drzwi bez pukania otworzył, nie były zamknięte.
----dalej będzie niesmacznie, jak jecie to nie czytajcie -----
W środku ubikacji rzygi. Rzygi wszędzie. Na ścianach, na podłodze, na włosach, plecach, butach i spodniach małżonki. Ona sama ledwo się trzyma sedesu i haftuje. Jej mąż wszczyna poważną awanturę, chce się bić, koledzy mojego męża jakoś go uspokajają, trzymają, tam są przecież starsi ludzie w wagonie. Robi się straszny sajgon, konduktorka dzwoni po odpowiednie służby, które zabierają małżeństwo na następnej stacji. Pijane małżeństwo i ich 1,5 roczne dziecko śpiące w wózku, na którego dole spoczywa kilka piw.

Nie wiadomo co się stało dalej, pociąg odjechał, oni zostali. Pewnie dziecko trafiło do policyjnej izby dziecka a rodzice do wytrzeźwiałki. Ale czy to się nie powtórzy? Nie wiadomo.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (142)

#36474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu pracowałam w małej firemce zatrudniającej pięć osób.
Ja - Proszek, w biurze, Adam i Paweł na produkcji, Kuba w magazynie i Piotrek jako "rozwoziciel-przywoziciel", dumnie zwany Przedstawicielem Handlowym. No i Jurek - szef. Wszyscy oprócz mnie i Piotrka znali się jeszcze z czasów szkolnych, a i my się szybko zaaklimatyzowaliśmy, więc morale pracowników było chyba lepsze niż w biurze Google ;)
Oczywiście praca pracą, ale nieraz trzeba było zostać dłużej. I kiedy było spore zamówienie, to ktoś szedł po piwo i pracowaliśmy dalej pijąc piwo (no bo już oficjalnie nie jesteśmy w robocie), a jeśli było luźniej, to ktoś szedł po piwo i się rozkładaliśmy przed biurem. Było fajnie.

Aż w końcu Kuba, magazynier, stwierdził że nie daje rady. Ma za dużo roboty, takiej pobocznej roboty nie związanej z magazynem. To powinien robić jakiś student za 5zł na godzinę, bo robota prosta jak drut, ale zajmuje sporo czasu, a magazyn leży i kwiczy. Więc Jurek po namowach zatrudnił Dominikę. I się zaczęło...

Dominika, chudziutka studentka, wpadała na kilka godzin dziennie, żeby robić tę głupią robotę. Ona się nie przepracowywała, a Jurek się nie przepłacał - tak się mówiło. I byłoby dobrze, ale po tygodniu zaczęły ginąć pieniądze i to tylko wtedy, kiedy w pracy była Dominika. Morale nam się zważyło. Nikt jej za rękę nie złapał, ale nikt już nie zostawiał pieniędzy w kuchni. Kuchnia była taką kanciapą, gdzie się zostawiało wszystko ;) No ale już nie pieniądze.

Jurek chodził wściekły. Ale dopiero się wk*rwił, jak mu z biurka zniknęła koperta z poważną gotówką. 10 tysięcy złotych wyparowało. Co robiła taka gotówka w biurku zamiast na koncie? Leżała sobie. No i wyparowała. Tak wściekłego szefa nie widziałam nigdy. Zrobił poważny rozpier*ol w gabinecie (łącznie z rzuceniem krzesłem w ścianę) i wyszedł. Nie było go do końca pracy, przekazał mi tylko telefonicznie, że jutro możemy nie przychodzić do roboty. Wszyscy. Mam przekazać dalej, że go nie stać już na taką firmę i mamy się wynosić.
Zadzwonił pół godziny później, że owszem, jutro mamy wolne, ale pojutrze wracamy i pracujemy 2 razy bardziej. Zły był bardzo, my wszyscy byliśmy zresztą źli. Adam skoczył po piwo, po pracy siedzieliśmy i długo gadaliśmy o tej sytuacji. Dominiki z nami nie było, elegancko obrabialiśmy jej cztery litery i groziliśmy pięściami w kierunku nieba, że my byśmy to jej... natłukli.

Tydzień później znów zniknęły pieniądze. Już mniejsze i prywatne, 100zł Kuby. Poleciał do Jurka mówiąc, że albo się złodziej znajdzie albo on odchodzi, bo go nie stać na to, żeby u nas pracować.

Jurek po jakimś czasie wszystkich zwołał do swojego gabinetu i... włączył nam zapis z monitoringu.
Tak, przez ten dzień, kiedy mieliśmy nie przychodzić do pracy, zainstalował kamery, i to całkiem nieźle poukrywane. Oczywiście nikomu nic nie mówiąc.
Pięknie było widać złodzieja korzystającego z okazji, że Kuby nie ma w magazynie. Przetrzepał kurtkę, znalazł portfel, wyjął kasę, schował portfel, rozejrzał się i wyszedł.
Jurek: - To wy teraz wracajcie do pracy, a złodziej zostaje. No, sio!
Wyszliśmy... ja, Kuba, Paweł, Piotrek, Dominika.
Adam został.
Tak.
Adam wykorzystał nową osobę w firmie i się wzbogacał, a wszystkie gromy leciały na nową, jak inaczej.
Na początku za drzwiami było cicho, ale później kłótnia przeniosła się na korytarz, na zewnątrz, był wrzask, były groźby, było niezłe widowisko.
Adam wyleciał na tak zbity pysk, że aż mnie samą zabolało. Oczywiście sprawa wylądowała na policji.

A Dominika pierwszy raz została z nami po pracy, żeby posiedzieć na schodach przy browarku i poważnie pogadać. Biedna, nawet nie wiedziała, że ktoś ją o coś podejrzewał i bardzo się zdziwiła naszymi przeprosinami.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1684 (1718)

#31628

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To mi opowiadał ojciec, który ma znajomych we Lwowie. Znajomi mieszkają w bloku z windą, która wciąż się psuła. W ogóle cały blok był odrapany i brzydki. Ale mieszkańcy się złożyli na nową windę metodą "przejdziemy się po mieszkaniach i uzbieramy potrzebną kwotę". I tak się stało. Tylko ludzie z parteru i pierwszego piętra odmówili składki, bo oni nie będą korzystać z windy. Cóż robić... pozostali musieli zebrać więcej, ale się udało, uzbierali, załatwili windę.

Niemniej jednak jeden z sąsiadów się wkurzył i stwierdził, że skoro ci z parteru i pierwszego piętra się nie składali, to on wydłubie w windzie te guziki, żeby sobie nie jeździli.
W związku z tym osoby z ostatniego piętra zjeżdżały na drugie by resztę drogi pokonać pieszo po schodach. Nie ma to jak trzeźwe myślenie. ;)

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 780 (808)

#31180

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiosna piękna, idę z dzieckiem na spacer, wracając chcę wstąpić na bazar po warzywo. Ale dziecko mi się zmęczyło i chce na ręce. To nawet lepiej, bo nie chcę by się ludziom pod nogami plątało, tam zawsze jest tłok.

I tak stoję przy budce, dziecko jedną ręką trzymam, drugą wyjmuję kasę z kieszeni. I fik - 20zł wypada na ziemię. Eh... już już odstawiam małą, kiedy podbiega taki dziesięcioletni chłopczyk i podnosi pieniądz, podaje mi do ręki. Uśmiecham się i dziękuję, za nim idzie jego mama, do niej też się uśmiecham. Ona do mnie również, ale jakoś tak nieszczerze. Nie zwróciłam na to nawet uwagi.
Mama stanęła z chłopcem budkę dalej i chyba myślała, że nie usłyszę jak mówi do syna:
- Głupiś! Miałbyś na tę swoją colę i chipsy, baba z bachorem by cię nie goniła!

Nie ma to jak wychowywać sobie złodzieja.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1375 (1417)

#29624

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam w piwnicy z tonę makulatury. Może więcej, ciężko powiedzieć. Nie opłacało się wywieźć na wysypisko, a ze skupem nie mogłam się dogadać. Ale piwnica cała zawalona, jakoś trzeba radzić.
Wynosząc śmieci napotkałam panów "makulaturzystów". Panowie grzebiący w śmieciach, no. Przedstawiłam im sytuację, że papierów wiele, jeśli chcą niech zabierają, udostępnię piwnicę. Panowie się zgodzili, ale ich min nie zapomnę nigdy. Patrzył jeden na drugiego jakby chciał powiedzieć "wygraliśmy milion, Zbysiu!".
Korzyść obopólna - oni zabierają papiery i mają kasę a ja mam wolną piwnicę i święty spokój.

Wydawałoby się...

Wpuszczam panów do piwnicy. Jeden nosi do drzwi, drugi ładuje na wózek. Praca wre. Wchodzi sąsiadka, starsza pani, bogobojna i porządna. Wchodzi, patrzy, krzyczy
- Co ty tu robisz?! Menelu, spie**alaj mi z klatki!
Pan się speszył, ale pędzę na ratunek.
- Panowie mi oczyszczają piwnicę, proszę nie płoszyć.
- Ale to menelstwo! Są firmy przecież, są!
- Są, ale panowie to zrobią za 2 wina, w przeciwieństwie do firm.
- Ale to menele!
- Proszę pani, ja tu panów pilnuję, wychodzi mi taniej i oni zarobią coś na tym, z czym ma pani problem?
- Że nasikają w piwnicy, narzygają, rozkradną!
- Jak mi pani da pieniądze to zatrudnię ekipę, a póki co wolę to zrobić za kilka win. Dziękuję, miłego dnia.
Pani sąsiadka się Śmiertelnie Obraziła, do dziś odwraca głowę na mój widok.
Panowie zarobili, jak przypuszczam, 100-300zł. Do dziś, kiedy ich widzę, to się uśmiechamy do siebie i zamienimy parę zdań.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 960 (994)