Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

renifer

Zamieszcza historie od: 12 czerwca 2012 - 13:59
Ostatnio: 24 października 2016 - 13:30
  • Historii na głównej: 1 z 12
  • Punktów za historie: 1718
  • Komentarzy: 64
  • Punktów za komentarze: 445
 
zarchiwizowany

#54525

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja z ostatniej soboty.
W naszym mieście odbywał się koncert, mało ważne jaki zespół, organizowany w ramach akcji walki z nałogami. Postanowiliśmy więc udać się nań ze znajomymi i Młodą (8 lat). Koncert rozpoczął się koło 18:00 o 19:30 było już po wszystkim. Pogoda nie dopisała, ludzie w związku z tym też nie, ogólnie było trochę drętwo. Postanowiliśmy więc w ramach rozgrzewki udać się na rynek na kawę i coś na osłodę dla Młodej. Doszliśmy na miejsce, wybraliśmy lokal (do tej pory nasz ulubiony bo w ogródku można było liczyć na ciepły kocyk).
Ledwo weszliśmy, nie zdążyliśmy nic zamówić, podbiega do nas kelnerka:
[K]: Proszę opuścić lokal!
Popatrzyliśmy po sobie zdziwieni.
[K]: Z dziećmi wstęp wzbroniony!
[Ja]w szoku: Pani żartuje?
[K]: Nie, mamy zalecenie szefa, żeby nie wpuszczać nikogo z dziećmi! My przez to możemy koncesję stracić!(?) Poza tym jest już bardzo późno (19:30!)a państwo z dzieckiem się włóczą.
Najśmieszniejsze jest to, że przy sąsiednim stoliku siedziała kobieta z psem!
Na odchodne spytałam kelnerki: Czyli z psem można a z dzieckiem nie?
Myślę, że to była ostatnia wizyta w tym lokalu. Pani kelnerka i jej szef to mistrzowie marketingu:)
Na kawę poszliśmy do lokalu obok.

Rynek w G.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (266)
zarchiwizowany

#41597

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio musiałam pilnie kupić spodnie dresowe, więc udałam się w miejsce popularnie zwane u nas Balcerkiem (mimo, że solennie obiecałam sobie, że moja noga więcej tam nie postanie*).
Chodzę między stoiskami rozglądam się i w końcu wpadły mi w oko nawet fajne gatki. Podchodzę więc do sprzedawczyni i mówię, że chciałabym obejrzeć ten model i że mam 100 w biodrach (do tego mam prawie 180 cm. więc wyglądam - tak mi się zdaje - dosyć proporcjonalnie:). Pani spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka:
- Niech się pani nie przejmuje, miałam grubsze klientki.
:)

*Kiedyś w latach mojej młodości poprosiłam pana o spodnie rozmiar 40 to mi powiedział, że takich dużych rozmiarów nie mają, dlatego niezbyt chętnie tam chodzę:)

Balcerek

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (174)
zarchiwizowany

#41434

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W związku z tym, że w końcu po wakacyjnej przerwie zostało otwarte lodowisko postanowiliśmy ze znajomymi pośmigać na łyżwach. Na lodowisku, jak to na lodowisku wszyscy jeżdżą w jednym kierunku wzdłuż bandy (coby się ludzie nie pozabijali), po czym po mniej więcej kwadransie miła pani przez mikrofon oznajmia zmianę kierunku jazdy.
Wszyscy już jadą w przeciwnym kierunku, jednak jedna pani stoi zdezorientowana.
Podjechał do niej kumpel i pyta co się stało. A ona:
- A w którym kierunku mam jechać?
Kumpel prawie upadł ze śmiechu:)

Lodowisko

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (23)

#38762

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam ja kolegów - zapaleńców gry w piłkę nożną. Nie są to jakieś łebki tylko ludzie od 25 do 40+, czyli żadna gówniarzeria. Mieszkają w mało popularnej dzielnicy naszego miasta (UM ma ją gdzieś). Nie ma tam niestety ani pół boiska, ani nawet terenu gdzie można by "haratnąć w gałę".

Panowie wpadli więc na zacny pomysł. Całkiem niedaleko miejsca ich zamieszkania był plac, z którego nikt nie korzystał (zarośnięty zielskiem, miejscówka dla okolicznych żulików), postanowili więc urządzić coś w rodzaju prowizorycznego boiska.
Skrzyknęli się i w kilka dni uporządkowali bardzo zaniedbany placyk, wynieśli śmieci, rozbite butelki, skopali i posiali trawę, wmurowali słupki. W sumie roboty trochę mieli ale zyskali nowe miejsce do grania w piłkę. Bardzo pilnowali, żeby nikt im tego terenu znowu nie zaśmiecił.

Niestety sielanka nie mogła trwać długo, ponieważ obok placyku mieszkał pan, któremu nie podobało się, że ktoś może fajnie spędzać czas. Podzwonił, pobiadolił, przyjechały odpowiednie służby, słupki wycięły, postawiły zakaz gry w piłkę.
Ja się pytam co temu panu przeszkadzało, że kilkoro ludzi pograło sobie raz na jakiś czas w piłkę?

PS. Panowie nie odpuścili i szykują się do reaktywacji terenu.

boisko

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 519 (585)
zarchiwizowany

#38832

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu historii o biednej koleżance co zawsze jest jej gorzej od innych przypomniała mi się dawna koleżanka [K].
Tak się zdarzyło, że po liceum dostała staż w sądzie w wydziale ksiąg wieczystych. Miałyśmy wspólnego kumpla(powiedzmy[A]driana), który pracował w Niemczech w fabryce produkującej alufelgi. Jego praca polegała na zdejmowaniu tych felg z taśmy produkcyjnej, czyli ciężka fizyczna praca.
Zjechał kiedyś na urlop do Polski więc trzeba było się spotkać.
Na spotkaniu wywiązał się między nimi taki mniej więcej dialog:
[A] Ja w tej fabryce to się czasami tak nadźwigam, że ledwo do domu przychodzę.
[K] Co ty możesz wiedzieć o ciężkiej pracy. U nas w księgach wieczystych to jest dopiero harówka.
Szczęka mi opadła.

bieeeeedna koleżanka

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (227)
zarchiwizowany

#37748

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było już tyle o piekielnych pracodawcach, ale i tak zdecydowałam się wrzucić moją przygodę z PUPem i w/w.
Było to jakieś 6 lat temu. Byłam świeżo po zakończeniu studiów bejbik odchowany więc stwierdziłam, że dosyć pasożytowania na moim chłopie czas iść do pracy. Jako, że byłam zarejestrowana w PUPie właśnie tam zaczęłam poszukiwania.
Znalazłam ofertę. Na pierwszy rzut oka super, spełniam wszystkie wymagania: wykształcenie wyższe, znajomość obsługi urządzeń biurowych, znajomość j. czeskiego. Jest super!
Pan po usłyszeniu, że jestem chętna zaprosił mnie na rozmowę. Wzięłam skierowanie z PUPu i w drogę.
Pan podał adres, ja wówczas jeszcze nie zmotoryzowana podjechałam autobusem do miasta oddalonego od mojego jakieś 10 km, potem ze 2 km pieszo i dotarłam na totalne za przeproszeniem ... pole. W pobliżu tylko kościół i szkoła.
Dzwonię do pana i okazuje się, że czeka na mnie w szkole. Tu zapaliło mi się pierwsze światełko.
Zostałam zaprowadzona na zaplecze stołówki szkolnej do takiej małej kanciapy wyposażonej jedynie w biurko.
Tu nastąpił zonk.
Pytam pana co miałabym robić a on, że wyszukiwać mu kontrahentów na terenie Czech bo on zajmuje się cateringiem i tam właśnie odkrył cateringowe eldorado. Na moje pytanie na czym mam pracować powiedział:
[P] Przecież ma Pani swój telefon a oferty może Pani wyszukiwać w kawiarence internetowej.
I to wszystko na umowę zlecenie za jakieś (nie pamiętam już ile ale brakłoby mi na bilet) śmieszne pieniądze. Po tym powiedziałam panu co myślę o jego cudownej ofercie, w PUPie zrobiłam taką awanturę, że pewnie do dzisiaj ją wspominają. To była moja pierwsza i ostatnia przygoda z cudownymi ofertami PUP.

Cudowna oferta pracy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (192)
zarchiwizowany

#33918

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Jagutki40 (http://piekielni.pl/33907) od razu przypomniała mi historię sprzed ok. roku. Będzie długo.
Mam ja sąsiadów. Mieszkają bezpośrednio nade mną. Są potwornie uciążliwi, nie rozmawiają ze sobą tylko drą się na siebie, do późnych godzin nocnych przesuwają meble, ryki i krzyki to norma. Małżeństwo owo na swoje i innych nieszczęście ma dwójkę dzieci: dziewczynkę 12 i chłopca 7 lat. Dzieci niestety nie ma kto wychować (mamusia pieszczotliwie ryczy do małego: cyt. ty mały sk...nu). Piekielnych sytuacji sporo zarówno z dorosłymi jak i z dziećmi. W ich domu ciągle wybuchają karczemne awantury, gdzie tata bije mamę a dzieci na to patrzą. I najdziwniejsze jest to, że to wszystko na trzeźwo (dla malkontentów, tak dzwoniliśmy na policję i to nic nie daje).

Historia właściwa miała miejsce w sobotę ok. godziny 22. Z tego co dochodziło z ich mieszkania (a słychać ich dobrze bo nie dość, że drą mordy jak poparzeni to jeszcze mamy pamiątkę po budowlańcach w postaci dziury w łazience przy pionie kanalizacyjnym, dosłownie stereo) przyjechała mamusia pana z góry. Mój mąż kąpał się i jakoś nie przywiązywaliśmy wagi do rozgrywającej się u góry awantury, która przybierała na sile.

W pewnym jednak momencie zaniepokoił mnie krzyk córki:

- Babcia nie bij mamy.

Później akcja potoczyła się błyskawicznie. Pani małżonka zaczęła krzyczeć:

- Zostaw ten nóż!

Mąż mój krzyczy z łazienki, żebym dzwoniła na policję. Dzieciaki dobijają się do drzwi. Pani małżonka ucieka na dwór.

Dzieciaki trzęsły się jak galareta, do przyjazdu policji nie mogłam ich uspokoić. Dziewczynka bujała się w przód i w tył i powtarzała:

- Babcia chciała zabić mamę!

Policjanci, którzy przybyli (dość szybko) uspokoili sytuację na górze po czym przyszli po dzieciaki. Na moje pytanie co z panią małżonką usłyszałam:

- Ta pani jest dorosła, wie co robi.

Jak dla mnie to było przeżycie traumatyczne. Uprzedzam pytania, nie mieszkam w dzielnicy meneli ale w jednej z porządniejszych dzielnic w mieście.

Przez bite 2 tygodnie pani nie wychodziła z domu, awantury powtarzają się regularnie, sąsiad nie reaguje na nic.

Najlepsze jest to, że jak spotykam go na korytarzu to jest taki miły, że do d... bez wazeliny, po przekroczeniu progu mieszkania zaczyna się ryk. Mam tylko nadzieję, że się nie pozabijają, a jak już to nie przy dzieciach.

Piekielni sąsiedzi

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (155)
zarchiwizowany

#33848

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W liceum mieliśmy bardzo wymagającego pana od PO. Pan był starszy (było to z 18 lat temu, gościu mógł mieć z 75 lat), stosował prawie wojskowy rygor na lekcjach. Poza tym jak się rozluźnił potrafił opowiadać całkiem ciekawe historie. Jednak z racji pochodzenia (okolice Lwowa) miał ciekawy akcent.

Pewnego razu na lekcji sprawdzał zeszyty, jako jedyna zeszytu nie miała koleżanka, nazwijmy ją Basia. Nauczyciel wpadł w szał, walnął jej wykład o odpowiedzialności, cały swój monolog skwitował z wdzięcznym:
- Ty mi panienko łaski (z jego akcentem: laski) nie robisz, że na moje zajęcia przychodzisz!

Cała klasa ledwo powstrzymała się od śmiechu:)

Liceum

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (28)
zarchiwizowany

#33757

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostrzegam, będzie obrzydliwie więc osobom coś spożywającym bądź wrażliwym odradzam czytanie:)
Mieszkam w dwupiętrowej kamienicy z lat 60. Bloki ustawione są tak, że tworzą coś w rodzaju kwadratu, środek wykorzystywany jest przez dzieciaki jako plac zabaw. Generalnie kawałek trawy i 1 huśtawka. Podjeżdżam któregoś razu z pracy a tu na środku podwórka stoi młody gościu i trzyma na smyczy s..jącego załatwiającego się sporych rozmiarów owczarka niemieckiego (każdy może sobie wyobrazić jakich rozmiarów jest zawartość jelit rzeczonego czworonoga). Jako, że na tym placyku bawi się również moje dziecko, a na psie kupy jestem uczulana niemożebnie, od razu pytam podniesionym głosem aczkolwiek grzecznie czy pan ma zamiar posprzątać po psie. Pan na to, że on nie ma czym, że pies to tak przypadkiem w tym miejscu itp. itd. Automatycznie wzrosło mi ciśnienie i zapowiedziałam panu, że jak nie posprząta to zadzwonię na straż miejską (pewnie zwinął by się zanim by przyjechali, ale postraszyć warto:)
I gadka w ten deseń, a na to pies odwrócił się, podszedł do tego co zrobił i.... ze stoickim spokojem to skonsumował:) Chyba poczuł się do odpowiedzialności.
Pan z miejsca odwrócił się napięcie i tyle go widziałam. Na spacery z psem już do nas na podwórko nie przychodzi.

Podwórko

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (153)
zarchiwizowany

#33493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może mało piekielne ale dość zabawne.
Miałam ja kiedyś przygodę z językiem francuskim. W liceum jako dodatkowy mieliśmy właśnie ten język.
Panią profesor mieliśmy przesympatyczną, próbowała jak mogła nas czegoś nauczyć.
Na pierwszej lekcji [P]ani [P]rofesor w ramach wprowadzenia nas w tajniki tego pięknego języka powiedziała:
[PP]: Je suiss polonaise (dla wtajemniczonych czyt. że słis polonez, czyli "Jestem polką"). Co to może znaczyć?
Na to kolega:
[K]: Jeździ Pani polonezem?
Cała klasa w śmiech:)

Liceum

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (33)