Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wiosenka

Zamieszcza historie od: 26 lipca 2012 - 23:54
Ostatnio: 8 września 2015 - 18:21
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 2173
  • Komentarzy: 66
  • Punktów za komentarze: 260
 

#58830

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeglądam ostatnio oferty pracy, jedno ogłoszenie zwaliło mnie z nóg. Znanej, międzynarodowej, powiedziałabym renomowanej firmy.

Dana firma poszukuje praktykanta, który oczywiście ZA DARMO, przez 3 MIESIĄCE, 8 GODZIN DZIENNIE od poniedziałku do piątku będzie SKANOWAŁ, SORTOWAŁ i ARCHIWIZOWAŁ dokumenty. W zamian otrzyma "Możliwość zdobycia doświadczenia w renomowanej firmie i międzynarodowym środowisku".

Moje pytanie: czy podaż oznacza w tym wypadku, że istnieje popyt? Jeśli tak, ludzie ceńcie się! Jeśli już idziecie na praktykę, to oferując swój czas i pracę oczekujcie czegoś w zamian, czego można się nauczyć skanując dokumenty? Wiadomo, że część praktyk tak właśnie wygląda, ale jak można mieć czelność wystawić takie ogłoszenie...? I jak bardzo zdesperowanym trzeba być, żeby na nie odpowiedzieć?

Dokąd ten świat zmierza...

praktyka

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 552 (620)

#53820

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W zimowy wieczór wracałam z kursu językowego przez krakowski rynek. Nagle podbiega do mnie zapłakany chłopak i po angielsku zaczyna mi opowiadać, że jest z Węgier, że pobili go w klubie (jako dowód pokazuje śliwę pod okiem) i okradli, a on mieszka w hotelu w miejscowości pod Krakowem i prosi o pieniądze na autobus żeby mógł tam dojechać. Ogólnie trzeba mu przyznać, że wyglądał realistycznie płacząc, z tą obitą twarzą (może pomalowana?). Ale coś mi nie pasowało, więc pytam:
- Beszélsz magyarul? (mówisz po węgiersku?).
Chłopaczek lekko się zdziwił, oczywiście nie miał pojęcia co do niego mówię.

Kurs języka węgierskiego - x zł.
Mina zdemaskowanego oszusta - bezcenna

kraków

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1119 (1151)
zarchiwizowany

#41184

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed kilku dni.
Mój wujek niefortunnie obciął sobie dwa palce na cyrkularce. Palec wskazujący u prawej ręki praktycznie cały i połowę kciuka. W całym zamieszaniu udało się odnaleźć tylko jeden palec i w te pędy pojechali z ciocią do szpitala. Wiadomo przy takich urazach czas jest na wagę złota, lekarz pobieżnie oglądnął kikuty po czym..zaczął robić zdjęcia telefonem komórkowym. Na pytanie cioci co robi odpowiedział, że wyśle to MMS-em do specjalisty z Wrocławia, bo nie wie co z tym zrobić. Chwilę to potrwało bo sprzęt odmawiał posłuszeństwa i MMS nie chciał się wysłać.. na koniec przyszła odpowiedź. 'Nie da się tego przyszyć', więc wujek nie ma ani palca wskazującego ani kciuka, co oznacza, że nawet nie może się podpisać..
Jeżeli tak wygląda wyspecjalizowany personel, daleko posunięta technologia i dbałość o pacjenta to strach się bać. Ciekawe jak 'specjalista z Wrocławia' na podstawie słabej jakości zdjęcia wykonanego telefonem ocenił brak możliwości przyszycia? Krew się mrozi w żyłach

służba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (215)
zarchiwizowany

#37125

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam kiedyś ze znajomymi na nartach w Zakopanem. Zgłodnieliśmy i ogrzać się też trochę chcieliśmy, więc udaliśmy się do pobliskiego baru. Składał się z parteru i piętra, na dole był tłok natomiast u góry było dużo wolnego miejsca. Siedzieliśmy sobie spokojnie i rozmawialiśmy w najlepsze, w pewnym momencie pojawiła się jakaś zwyczajnie wyglądająca kobieta z malutkim dzieckiem na rękach. Pokręciła się z nim chwilę po lokalu, wyglądała jakby szukała miejsca żeby go nakarmić czy coś..przynajmniej tego się spodziewałam. Wyobraźcie więc sobie minę moją i moich znajomych kiedy babeczka położyła dziecko na stoliku i zaczęła je...przewijać ;)

Rozumiem, że w okolicy wyciągu narciarskiego może niełatwo znaleźć pomieszczenie dla matki z dzieckiem, ale żeby na stoliku w restauracji? ..

matka z dzieckiem ;)

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (185)
zarchiwizowany

#36621

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracając raz z zajęć postanowiłam wstąpić sklepu z pewnej znanej sieci z płazem w nazwie. Wiadomo, że do najtańszych to on nie należy, gotówki przy sobie też jak na lekarstwo, miałam w planach kupić więc tylko dwa produkty. Pokręciłam się chwilę po sklepie coby dobrać wszystko tak, aby pieniędzy mi wystarczyło, i z odliczoną kwotą udaję się do kasy. Pan radośnie skasował i patrzy na mnie wyczekująco, a mi za nic się nie chce zgodzić kwota do zapłaty z moimi wcześniejszymi obliczeniami. Była to dokładnie złotówka różnicy. Może to nie jest dużo pieniędzy, ale akurat wtedy nie miałam więcej kasy przy sobie. (J)a i (P)an:
(J): wie pan..wydaje mi się że tam była inna cena
(P): to niemożliwe, cena jest taka
(J): to może mi się coś pomyliło..sprawdzę jeszcze
Cena oczywiście się nie zmieniła i nadal była taka jak wcześniej :)
(J): hmm..no na półce jest cena o złotówkę niższa
(P): ale cena jest taka jaką mam w systemie, trudno, innej nie nabiję (oczywiście wszystko to wypowiedziane tonem ′czepiasz się pierdół′)

Aż tak mi nie zależało na sfinalizowaniu transakcji więc podziękowałam i udałam się do wyjścia. W tym czasie facet podszedł do półki odkładając towar i krzyczy do mnie
(P): Wie pani co, bo tu jest cena z 2011 roku
Ja, myśląc, że to takie w ramach przeprosin za jego niedopatrzenie mówię tonem całkowicie spokojnym i bez sarkazmu
(J): no to trzeba zmienić (w końcu już kwiecień był)
I teraz uwaga- puenta :)
(P): no to proszę uważnie czytać!

Także ludzie strzeżcie się i czytajcie dokładnie czy cena towaru na półce nie jest przypadkiem przestarzała!

PS.: Cena do dzisiaj jest niezmieniona :) wydaje mi się, że to jest raczej jakiś nieudolny pomysł na biznes a nie zwykłe niedopatrzenie

sklepy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (118)

1