Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86914

przez ~makaronka ·
| Do ulubionych
Opowiem wam o mojej byłej współpracownicy. Nigdy w życiu nie nazwałabym jej koleżanką z pracy, bo nie byłam w stanie wydobyć z siebie choćby krzty sympatii dla niej.

Baba, jak będę ją dalej nazywać, zaczęła pracę w naszym biurze krótko po mnie. Od początku zachowywała się arogancko, dawała do zrozumienia, że nie ma zamiaru dostosowywać się do zasad panujących w firmie. Przykładowo szef kupował nam kawę, herbatę, cukier, mleko, czasem jakieś słodkości do kawy. W zamian umawialiśmy się, że każdy ładuje swoje naczynia do zmywarki i przed końcem pracy ją włączamy, a sprzątaczka jedynie wyciąga naczynia, gdy zmywarka skończy cykl. Baba postanowiła tego nie robić, bo to nie jest praca dla pracownika biurowego. Ktoś ze starszych pracowników zwrócił jej uwagę, że to grzecznościowy ukłon w stronę naszej kochanej pani sprzątaczki i nie jesteśmy w kawiarni z obsługą, tylko w biurze. Zareagowała agresywnie drąc gębę na pół firmy, że nie da sobą pomiatać. Kolejna zasada dotyczyła telefonowania w pracy. Prywatne rozmowy były dozwolone wyłącznie w czasie przerwy, z wyjątkiem nagłych wypadków. Baba jednak często odbierała telefony od męża, gderając z nim kilkanaście minut przeszkadzając wszystkim w pomieszczeniu. Sama jednak reagowała wrzaskiem, gdy pozostali koledzy zamieniali ze sobą kilka słów na tematy prywatne. Raz nawet, gdy jednej z koleżanek mama zachorowała i wylądowała w szpitalu i ktoś zapytał, jak się czuje, poleciała na skargę do szefa.

Jakby tego było mało, Baba miała irytujący zwyczaj bezczelnego komentowania przypadkowo zasłyszanych rozmów. Kiedyś w toalecie przy myciu rąk rozmawiałam z koleżanką o dzieciach i powiedziałam coś o tym, że mój kilkulatek niechętnie je niektóre potrawy i próbuję go jakoś jednak do nich przekonać. Baba wyszła z kabiny i wygłosiła mi wykład o tym, jaką jestem beznadziejną matką, bo każda dobra matka umie ugotować dziecku tak, żeby jadło wszystko. Sama Baba oczywiście dzieci nie ma.

Innym razem mijała naszych kolegów, gdy wchodziła do biura. Rozmawiali o tym, że od jednego z nich wyprowadziła się dziewczyna i z tego powodu ma od paru dni niezbyt dobry humor. Zaśmiała się wrednie i stwierdziła, że nic dziwnego skoro jest taką fają, na pewno dziewczyna znalazła sobie prawdziwego faceta. Podobnie zareagowała na wiadomość, że koleżanka z innego działu jest samotną matką - głośno komentowała, że wcale się nie dziwi, że facet ją zostawił, bo jest gruba i zaniedbana i jakby o siebie zadbała to dziecko nie musiałoby się wychowywać w rozbitej rodzinie. Nie oszczędzała nawet świętości jaką są cudzy rodzice. Kiedyś koleżankę z pracy odebrał jej tata. Tata całe życie pracował fizycznie, w dodatku od śmierci jej mamy zaniedbał się, bo żona dbała o niego całe życie i był dość nieporadny w tych kwestiach, a i śmierć żony i zły stan psychiczny odbiły się na jego wyglądzie. Baba następnego dnia zapytała koleżanki głośno:

- Twój ojciec jest menelem czy alkoholikiem?

Niedługo potem szef uznał, że skargi od pracowników na zachowanie nie są bezpodstawne i jej obecność w zespole działa na niego negatywnie. Gdy okres próbny dobiegł końca nie przedłużył jej umowy. Od jego sekretarza dowiedzieliśmy się, że było to dla niej szokiem i wykłócała, że przecież jest świetnym fachowcem. Odpowiedział, że to prawda, ale w pracy w zespole liczą się także zdolności do współpracy z innymi, a tego jej brak. Ponoć była załamana i wyżalała się szefowi, że właśnie rozwodzi się z mężem i bardzo liczyła na to, że praca pozwoli jej stanąć na nogi, bo do tej pory w dużej mierze polegała na zarobkach męża. Nie wiem, jak to skomentować. Karma wraca?

firma

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (193)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…