Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

 

#92241

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się taka historia z czasów jak mieszkałem w Anglii.

Mieszkałem z kumplem i dołączył do nas kolega z Polski ze swoją dziewczyną. Znalazła ona pracę w indyjskiej restauracji.

Jej szef, pan Hindus, zakochał się w niej od pierwszego dnia. Adorował ją, mówił komplementy i dawał ogromne ilości jedzenia po każdej zmianie. Przynosiła tego tyle, że nikt z nas nie musiał gotować. Oczywiście mówiła mu, że ma faceta i nie jest zainteresowana, ale do niego nie docierało. Codziennie ją zapraszał na randkę, to tu, to tam, a ona ciągle odmawiała.

Pewnego dnia przyszła z pracy i powiedziała, że szef oznajmił że jutro zaprasza ją na imprezę i tańce do klubu, ma już zarezerwowaną lożę i nie przyjmuje odmowy. Kolega powiedział, że w takim razie przyjdzie po nią po pracy i wbije mu co nieco do łba. Ja i drugi kolega powiedzieliśmy, że pójdziemy z nim. Opowiedzieliśmy też o sytuacji kilku innym kolegom i poszło dalej.

Nazajutrz wyszła z pracy, pan Hindus za nią i ujrzał wtedy przed swoją restauracją grupę około 20 Polaków, świdrujących go groźnym wzrokiem. Popatrzył, głupio się uśmiechnął i wrócił do środka.

Kolejnego dnia zachowywał się już wobec koleżanki normalnie. Skończyło się też dawanie jedzenia. Popracowała tam jeszcze kilka tygodni, bez żadnych incydentów, a później odeszła do lepszej pracy.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (69)

#92243

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś byłem świadkiem takiej sceny, że mi szczęka opadła. Robiłem zakupy w Lidlu, kupowałem między innymi jajka. Zauważyłem panią (w średnim wieku, absolutnie nie wyglądającą na biedną…) która przekładała "Jajka ściółkowe rozmiar L" do pudełka od "Jajek ściółkowych rozmiar M".

Łapiecie? Żeby przy kasie zapłacić za mniejsze, a wziąć większe. Różnica na 10 jajkach rzędu 2 zł.

Zatkało mnie - ale panią zauważyła jedna z pań z obsługi. Zdziwionym głosem zapytała "Co pani robi?" - na co rzeczona klientka wzruszyła ramionami i szybko odeszła, zostawiając jajka.

Aż nie wiem, jak to skomentować.

sklepy

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 74 (76)

#92233

przez ~typoweosiedle ·
| Do ulubionych
Każde osiedle czy dzielnica ma swoich antybohaterów. Moim jest kobieta o wieku trudnym do oszacowania, ale prawdopodobnie przekroczyła 50. Dlaczego trudnym? Jest wieloletnią, raczej zaniedbaną alkoholiczką, a trunki procentowe mocno postarzają. O ironio, wieść gminna niesie, że sama była kiedyś terapeutką uzależnień, ale gwałtowna śmierć syna popchnęła ją w szpony napojów wyskokowych.

Jak wielu niepracujących a pijących, ma swój sposób na zdobycie pieniędzy. Podchodzi do ludzi i mówi, że ukradziono jej torebkę, chce pojechać na posterunek policji zgłosić to, ale nie ma pieniędzy na bilet. Faktycznie najbliższy posterunek jest dość daleko, choć uparta osoba dojdzie tam na piechotę. Ludzie, którzy nie znają jej jeszcze, dość chętnie dzielą się drobniakami. Kto jednak jej odmówi, albo co gorsza wypomni jej, że trzeci raz w tym tygodniu zaczepia (alkohol pewnie wyżarł ośrodek pamięci), ten zostaje zbluzgany w bardzo nieparlamentarnych słowach. Czasem nawet opluty.

To zdarzyło mi się niedawno. Szłam z córką w wieku wózkowym na spacer. Baba-bez-torebki pojawia się na horyzoncie, odprawiana z kwitkiem przez kolejnych ludzi. Złość coraz wyraźniej maluje się na jej twarzy. Rozważałam odwrót, ale no kurczę, nie będę uciekać przed nią jak jakiś tchórz. Zanim na dobre rozkręca się ze swoją historyjką, mówię, że nic jej nie dam, bo ją znam i szósty rok już jej torebkę kradną. Może zabrakło mi instynktu samozachowawczego, ale byłam wymęczona po kolejnej niezbyt przespanej nocy (ząbkowanie...).

W tym momencie rozpoczyna się mały armagedon. Alkuska zaczyna krzyczeć, pluć na mnie i dziecko, kopać wózek. Odsuwam się od niej, krzyczę, żeby przestała, bo wezwę policję. Strach o dziecko jest tak duży, że widocznie produkuję wystarczającą ilość decybeli, by ściągnąć ludzi z okolicy (niedaleko jest sklep, piekarnia i przystanek, sporo osób kręci się w ciągu dnia). Najwyraźniej przytłoczona niespodziewaną przewagą liczebną robi coś, co tylko mózg nałogowca może zrobić. Zaczyna szarpać najbliższą osobę. Nie ma szczęścia, bo to dobrze zbudowany nastolatek, trochę dresik. Nie popieram bicia ludzi, ale no są granice. Baba cofa się parę metrów, potyka o niski murek i robi "klap". I rozpłakuje się jak przedszkolak.

Ustaliliśmy, że wzywamy policję, bo to absolutnie nie pierwsza taka akcja. Panowie niebiescy przyjechali w miarę szybko. "Bohaterka" tej historii kilka razy próbowała się oddalić, ale miły dresik nie pozwolił jej na to. Zabrali ją, ze mną umówili się na składanie zeznań, jak będzie mi pasowało, żebym nie przychodziła z dzieckiem. Pełna profeska. Do tego mam kilku świadków, a może nawet coś nagrało się na kamerze ze sklepu.

osiedle

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (79)

#92239

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stary już numer, ale tym razem grzecznie i kulturalnie.

Wystawiłam na OLX buty - Młoda tak oszalała na punkcie tego konkretnego modelu, że wmówiła sobie i mnie, że pół numeru mniejsze będą dobre... Nie były. Kupione od prywatnego sprzedawcy, przymierzone i noszone po domu, czyli bez możliwości zwrotu.

Wrzucam na OLX, bez większych nadziei, bo tam ludzie patrzą byle taniej, a buty dosyć drogie. Po dwóch dniach wiadomość na WhatsApp "witam, czy buty aktualne?". Odpisuję, że tak. Osoba (nawet nie wiem, kobieta czy mężczyzna) zadała jeszcze ze dwa konkretne pytania o te buty, finalnie je kupuje, czy jest możliwość dostawy? Grzecznie odpisuję, że ponieważ na OLX sprzedaję raczej małe rzeczy, zawsze jest u mnie opcja "kup z przesyłką", proszę kliknąć.

"A nie, ja nie mam konta na OLX, numer telefonu od znajomej dostałam, bo wiedziała, że takich butów szukam. Ja zamówię kuriera, opłacę go, pani mi je wyśle". Informuję, że nie praktykuję wysyłania kurierem zamówionym przez kupującego, skoro OLX niedostępny, mogę wysłać Pocztą Polską za pobraniem, nawet opuszczę trochę cenę, żeby ta przesyłka tak drogo nie wyszła.

No cóż, na tę wiadomość już nie dostałam odpowiedzi. A w sumie aż do momentu "ja zamówię i opłacę kuriera" to nie podejrzewałam oszustwa.

OLX

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 90 (102)

#92237

przez ~wczasowiczka ·
| Do ulubionych
Jestem na wczasach w niewielkiej turystycznej miejscowości nad morzem z dwójką małych dzieci. Proszę, jednego pana, żeby mnie podwiózł na pocztę, bo połowę bagażu chcę wysłać paczką. Pan chętnie mnie podwozi, oferuje, że zaczeka i odwiezie mnie z powrotem. Odmawiam, bo bez paczki sobie poradzę. Niestety się mylę. Pani na poczcie informuje mnie, że ma awarię systemu i nie może przyjąć paczki. Mówi, żebym jechała z paczką do sąsiedniej miejscowości. Tłumaczę, że mam dwoje małych dzieci i nie dam rady. Proszę o możliwość zostawienia paczki i wysłania, jak system zadziała. Pani jest nieubłagana. W kiosku obok kupuję gazetę i cukierki w papierkach dla dzieci, żeby się czymś zajęły. Siadam na parapecie na poczcie i czekam na naprawę systemu.... Oglądam tablicę na ścianie - znalazłam - Urząd nadzorujący - Gdynia.

Dzwonię do Gdyni, że mam problem, bo dwoje małych dzieci itd... Czy nie mogą jakoś pomóc. Pani w okienku odbiera telefon: - dobrze, - dobrze, - dobrze...Odkłada słuchawkę. Słyszę, jak szepce do koleżanki: -Wiesz co? Ona zadzwoniła.. Po kilku minutach wchodzi klient wysłać paczkę (okienko na paczki cały czas zasunięte) Pani przyjmuje od niego paczkę. Wstaję więc i ja. Okazuje się,że system już działa, a pani przyjmuje paczki w drugim okienku...Wracam do Ośrodka na obiad: - i co?, i co? udało się? - Ja miałem to samo wczoraj z czekiem Poczty Polskiej. Też system nie działał...

poczta

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (122)

#92216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odnośnie tematu Tadeusza Dudy.
Otóż niestety mam podobne indywiduum na sąsiedniej działce.

Zaczęliśmy własnymi rękami stawiać domek letniskowy na działce, którą mój chłop dostał od rodziców. Druga połowa jest jego siostry. Dopóki byliśmy tam sporadycznie, nie odzywaliśmy się i nie wtrącaliśmy. Teraz bywamy tam intensywnie i mąż tej siostry od zawsze pijak i psychopata, uważa się za właściciela całej wsi.

My na początku się nie odzywaliśmy bo teściowa gadała, że jak nie będzie po jego myśli to zbije żonę, ale teraz to już dochodzi do gróźb karalnych. Jeździ pijany samochodem i straszy, że nam gardła podetnie. I w sumie najśmieszniejsze jest to, że tam jest 3 policjantów i go kryją. Ma nakaz leczenia alkoholowego, niebieską kartę i policja nic nie robi. Jakieś pomysły jak do tej sytuacji podejść zdroworozsądkowo?

Małopolska

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (91)

#92219

przez ~a4n0n1m ·
| Do ulubionych
Mieliśmy odbiór złomu w firmie.
Parę miesięcy wcześniej mieliśmy generalne sprzątanie magazynu, w którym znajdowały się różnego rodzaju smary, lakiery itd. Wrzuciliśmy wtedy około 50-100 pełnych puszek, między innymi około 5 kg przeterminowanej chemii.

Kiedy pomagaliśmy ładować złom na pakę hakowca, szef powiedział żeby najpierw na sam dół wrzucać te zamknięte, przeterminowane puszki, bo przecież się nie zorientują na złomowisku.
Kierowca hakowca stał centralnie za nim.

gdzieś między województwem Łódzkim a Świętokrzyskim.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (101)

#92224

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zamówiłem drobiazg na allegro, za 5 zł, więc wybrałem przesyłkę listem zwykłym poprzez Pocztę Polską. Też za około 5 zł.

Zakupy zrobione szóstego, ósmego wysłane.

Przyszły siódmego kolejnego miesiąca, jak już dostałem zwrot z allegro, zapomniałem o sprawie i kupiłem gdzie indziej do paczkomatu.

Z Białegostoku pod Warszawę list szedł prawie miesiąc.

Poczta Polska to jest jednak potęga, narodowy czempion :)

poczta

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (148)

#92228

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Musiałem pójść do lekarza specjalisty. U mnie (30 km od Warszawy) - najbliższy termin za 3 miesiące. Jeśli masz skierowanie na cito. Jak nie, to za 5.

W Warszawie da się znaleźć nieco szybciej. Ale wszedłem w wyszukiwarkę NFZ i wyszło mi, że w innym niewielkim miasteczku kawałek ode mnie (30 min samochodem) mogę się zapisać na za trzy tygodnie. No i świetnie - pracuję w domu, nie jest dla mnie problemem pojechać. Zadzwoniłem, zapisałem się.

Minęły trzy tygodnie. Dziś rano pojechałem. Miasto, w którym byłem może 3 razy w życiu, przychodnia, w której nie byłem nigdy. Nieco źle obliczyłem dojazd, więc wpadłem na ostatnią chwilę: wizytę miałem wyznaczoną na 9:40, pod gabinetem byłem - lekko zasapany - o 9:39.

W poczekalni kilka osób, pytam, kto z państwa do gabinetu numer 5. Jedna pani - na oko w moim wieku (czyli 50+). No super. Pytam panią zatem, na którą ma wizytę (nie zdziwiłbym się, gdyby była przede mną, wiadomo, że opóźnienia się zdarzają). Ale pani robi wielkie oczy: Jak to "na którą"? Paaanie, tu nie ma na godziny czy numerki, tu się wchodzi w takiej kolejności, jak kto przyszedł! (wszystko powiedziane tonem protekcjonalnym, z wyższością w głosie, trochę w klimacie "trzeba głupkowi wytłumaczyć, jak świat działa").

Zdziwiłem się - myślałem, że już takich atrakcji nigdzie nie ma - ale OK, przychodni nie znam, widać tak tu mają. Zresztą pani przede mną jest tylko jedna, więc i tak długo nie poczekam.

Minęły może trzy minuty, z gabinetu nie wyszedł jeszcze poprzedni pacjent, kiedy zjawiła się kolejna osoba. Mocno starsza pani, z laseczką.

– Państwo do gabinetu numer 5?

Potwierdziliśmy. Na co starsza pani pyta mnie na którą mam wizytę. Mówię, lekko zdziwiony, że na 9:40 - i czekam na rozwój wypadków.

Starsza pani zawraca się do tej pani, co przyszła przede mną, pytając o to samo. W odpowiedzi słyszy to samo, co ja usłyszałem - że nie ma "na godzinę", tylko w kolejności przyjścia.

I tu wydarzyła się rzecz nieoczekiwana. Starsza pani wzięła się pod boki, spojrzała na rozmówczynię z politowaniem i powiedziała:
- A niby od kiedy tak jest? Pani kochana, leczę się w tej przychodni od piętnastu lat i ZAWSZE wchodziło się według godzin zapisów. Kto pani takich głupot nagadał?

Pani się zaczerwieniła, ale idzie w zaparte: – Tak mi powiedzieli przy rejestracji.
- A kiedy się pani rejestrowała? - docieka staruszka.
- No przed chwilą…
- Czy pani się dobrze czuje?! - zagotowała się starsza pani.
– Do XXX (tu nazwa specjalizacji) czeka się tygodniami, czasami miesiącami! Jak pani się PRZED CHWILĄ zarejestrowała, to znaczy, że pan doktor zgodził się przyjąć panią DODATKOWO. Czyli czeka pani grzecznie, aż zrobi się "okienko" albo wchodzi na końcu godzin przyjmowania. Jak ten pan (wskazała na mnie) ma na 9:40, to teraz on wchodzi. Bo ja mam na 10:00, czyli wchodzę po nim.

Wszystko to było powiedziane takim tonem, że "sprytna" pani już nawet buzi nie otworzyła. Chwilę później wyszedł poprzedni pacjent i wszedłem do gabinetu.

To, że ktoś próbuje się wepchnąć bez kolejki, nie podoba mi się - ale jestem w stanie zrozumieć. Ale takiego śliskiego cwaniactwa po prostu nie znoszę: kłamać w żywe oczy w sytuacji, kiedy i tak ktoś robi uprzejmość, że cię przyjmuje…

słuzba_zdrowia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (132)

#92225

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiejsza sytuacja po której pikawa prawie mi stanęła.
Przez moje okolice przetaczają się właśnie potworne nawałnice. Wracałam do domu w trakcie pogodowego Armagedonu. Lokalną gminną szosą na tyle wąską, że dwa samochody mogą się na niej wyminąć na centymetry, jeśli oba zjadą jednym kołem na pobocze. Dlatego mniej więcej co pół km lub nieco więcej są zrobione tzw. mijaki.

Jadę na 2 biegu, środkiem szosy, bo widoczność na 20 metrów, a wycieraczki na najwyższym poziomie ledwie wyrabiają.

I nagle z tej deszczowej ściany przed nosem wyrasta mi prawie na czołówkę szara osobówka. Wyhamowałam. Zjechałam kołem na pobocze i się wyminęliśmy. On/ona mnie widział wcześniej, bo już jechał częściowo poboczem.

Czemu ja nie?

Bo baran zafajdany jechał bez świateł. Nawet ledów nie było. Normalnie duch szos.

Co było jeszcze piekielne skoro on mnie wcześniej widział?
Mijaliśmy się w miejscu gdzie kilkanaście metrów wcześniej miał mijak. Mógł poczekać, bo przy tak rozmiękłej ziemi na poboczu i potężnej ulewie manewr mijania mógł się skończyć obcierką lub zsunięciem do rowu.

Kierowca

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (156)

Podziel się najśmieszniejszymi historiami na
ANONIMOWE.PL

Piekielni