Profil użytkownika
Revancryl
Zamieszcza historie od: | 30 maja 2017 - 12:44 |
Ostatnio: | 7 sierpnia 2017 - 23:11 |
- Historii na głównej: 12 z 16
- Punktów za historie: 2024
- Komentarzy: 15
- Punktów za komentarze: 104
Jak już pisałem, mieszkam na stałe w USA i posiadam podwójne obywatelstwo, choć moja praca wymaga przebywania około 8 miesięcy w Polsce.
W każdym razie chciałem opisać, jak wyglądała moja rekrutacja na dyrektora oddziału w Warszawie.
Pewna korporacja tworzy oddział w stolicy Polski z prostej przyczyny, a mianowicie oszczędności.
Centrum analityczno-obliczeniowe i praktycznie całe dane przesyłane przez sieć do centrali w Stanach. Zatrudnionych jest 90 specjalistów plus około 60 osób pomocniczych. No i oszczędności w zarobkach, tu specjalista dostaje maksymalnie 1200-1380$ na rękę, w USA zawołałby przynajmniej 9000-13000$ (mam tu na myśli osobę po studiach kierunkowych). W związku z tym decyzja firmy prosta: otwieramy biuro w Polsce. Wyliczono wszystko, oszczędności na poziomie kilku mln USD rocznie. To szukamy dyrektora.
Powiem tak, rekrutacje tutaj są na bardzo wysokim poziomie i wieloetapowe. Zawsze dokładnie jest zaznaczone, czego wymagamy, a tu było wyraźnie zaznaczone, że znajomości Polski.
Pominę fakt, iż na początku byliśmy w 30-osobowym gronie, dostaliśmy mapę Europy, gdzie musieliśmy zaznaczyć Polskę i, przyznam, odpadło na tym 6 osób.
Znajomość języka. Jeden z kandydatów był obrażony, że w Polsce nie mówi się po angielsku, a drugi chłopak trochę mówił po polsku, był wyjątkowo zdziwiony moją polszczyzną. Ba, jak pytał, gdzie studiowałem (Politechnika Warszawska), to dopytywał, w jakim stanie USA jest ta uczelnia.
Pracę, jak wiecie, dostałem, znajomość języka, kraju i obywatelstwo są atutami nie do przebicia. Ale przyznajcie, stan wiedzy ludzi w USA poraża.
W każdym razie chciałem opisać, jak wyglądała moja rekrutacja na dyrektora oddziału w Warszawie.
Pewna korporacja tworzy oddział w stolicy Polski z prostej przyczyny, a mianowicie oszczędności.
Centrum analityczno-obliczeniowe i praktycznie całe dane przesyłane przez sieć do centrali w Stanach. Zatrudnionych jest 90 specjalistów plus około 60 osób pomocniczych. No i oszczędności w zarobkach, tu specjalista dostaje maksymalnie 1200-1380$ na rękę, w USA zawołałby przynajmniej 9000-13000$ (mam tu na myśli osobę po studiach kierunkowych). W związku z tym decyzja firmy prosta: otwieramy biuro w Polsce. Wyliczono wszystko, oszczędności na poziomie kilku mln USD rocznie. To szukamy dyrektora.
Powiem tak, rekrutacje tutaj są na bardzo wysokim poziomie i wieloetapowe. Zawsze dokładnie jest zaznaczone, czego wymagamy, a tu było wyraźnie zaznaczone, że znajomości Polski.
Pominę fakt, iż na początku byliśmy w 30-osobowym gronie, dostaliśmy mapę Europy, gdzie musieliśmy zaznaczyć Polskę i, przyznam, odpadło na tym 6 osób.
Znajomość języka. Jeden z kandydatów był obrażony, że w Polsce nie mówi się po angielsku, a drugi chłopak trochę mówił po polsku, był wyjątkowo zdziwiony moją polszczyzną. Ba, jak pytał, gdzie studiowałem (Politechnika Warszawska), to dopytywał, w jakim stanie USA jest ta uczelnia.
Pracę, jak wiecie, dostałem, znajomość języka, kraju i obywatelstwo są atutami nie do przebicia. Ale przyznajcie, stan wiedzy ludzi w USA poraża.
rekrutacje
Ocena:
310
(334)
Odnośnie historii dotyczącej „Pobicia dzieci” jako iż mieszkam na stałe w USA, ale w Polsce jestem szefem oddziału to mam kupione mieszkanie przez firmę, na jednym z zamkniętych osiedli w stolicy. I niestety musze stwierdzić fakt im wyższe zarobki rodziców, to tym bardziej dzieciaki są bezczelne i chamskie.
Przykładowo godzina 22, a na środku tzw. placyku spotkań, czyli miejsca ciut oddalonego od bloków siedzą tacy „lepsi” mają po około 14-17 lat. Posługują się łaciną podwórkową o jakiej żule mogą pomarzyć, piwko i e-papierosik zawsze w dłoni.
Syf pozostaje zawsze, mniej więcej jak pokazał ostatnio Chajzer na swoim profilu. Ochrony się nie boją, bo wiadomo zaraz tatuś z mamusią takiego szumu narobią, że ich dzieci są zestresowane to ochroniarz poleci z pracy, a i policji, i straży miejskiej też się nie boją, jako iż teren ogrodzony i widać z tego miejsca bramę wjazdową to jak podjeżdża radiowóz to widać to i można szybko zniknąć.
Ci starsi co po 18 i więcej lat mają szaleją swoimi pierwszymi samochodami : Nissan GT-R, Porshe, Subaru… itd. Nic co ma mniej niż 300KM. Ale rodzice kupili.
A spróbujcie tylko zwrócić uwagę.
Przykładowo godzina 22, a na środku tzw. placyku spotkań, czyli miejsca ciut oddalonego od bloków siedzą tacy „lepsi” mają po około 14-17 lat. Posługują się łaciną podwórkową o jakiej żule mogą pomarzyć, piwko i e-papierosik zawsze w dłoni.
Syf pozostaje zawsze, mniej więcej jak pokazał ostatnio Chajzer na swoim profilu. Ochrony się nie boją, bo wiadomo zaraz tatuś z mamusią takiego szumu narobią, że ich dzieci są zestresowane to ochroniarz poleci z pracy, a i policji, i straży miejskiej też się nie boją, jako iż teren ogrodzony i widać z tego miejsca bramę wjazdową to jak podjeżdża radiowóz to widać to i można szybko zniknąć.
Ci starsi co po 18 i więcej lat mają szaleją swoimi pierwszymi samochodami : Nissan GT-R, Porshe, Subaru… itd. Nic co ma mniej niż 300KM. Ale rodzice kupili.
A spróbujcie tylko zwrócić uwagę.
ludzie i idi...i
Ocena:
165
(207)
‹ pierwsza < 1 2
« poprzednia 1 2 następna »