Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

liberiana

Zamieszcza historie od: 15 kwietnia 2012 - 0:15
Ostatnio: 16 grudnia 2020 - 19:17
  • Historii na głównej: 13 z 19
  • Punktów za historie: 4469
  • Komentarzy: 97
  • Punktów za komentarze: 307
 

#54985

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przyjazdy rozjazdy.

Rzecz dzieje się w lutym. Na dworze mróz trzaska. Mi przyszło powrócić do kraju z zagranicy. Zamówiłam wcześniej bilet na autobus bezpośredni jednej z polskich firm przewozowych. Godzina odjazdu 6 rano. Sobota.

Przewoźnik zastrzegł sobie, że może być wcześniej, więc należy być około pół godziny przed odjazdem na przystanku. Co ja i moja koleżanka wykonałyśmy.

Czekamy. Humory przednie, bo pobyt nam się udał i wrażeń wiele. Nastaje godzina 6. Co chwilę podjeżdżają różne autokary ale naszego ani widu ani słychu. Czekamy dalej. 6:30, 7:00. My już wychłodzone, bo na dworcu brak żadnej poczekalni otwartej o takiej porze. Pomysł: Zadzwonić do przewoźnika. Numer na bilecie. Dzwonię ja: nikt nie odbiera. Dzwoni koleżanka - to samo. Dosłownie bombardujemy. Nic. Dzwonimy do rodziny, oni dzwonią na wszystkie infolinie. Brak odzewu.

Mróz wciąż trzyma. Po kolejnym kwadransie podejmujemy decyzję - wracamy do akademika (w którym wcześniej mieszkałyśmy, ale byłyśmy już wymeldowane) może pozwolą nam się zatrzymać. Pani w recepcji powiedziała,że miejsc nie ma, ale jak ktoś znajomy nas wpuści możemy iść się przespać. Ok. Jedna dziewczyna nas wpuściła. My szczęśliwe, zamarznięte na kość ale mamy łóżko! Jednak nie długie było szczęście. Przybył szef akademika, który powiedział,że jesteśmy tu bezprawnie i mamy spieprzać. Uroczo.

Zaczęłam kombinować jak wrócić do Polski. Miałam dużo bagażu i nie wchodziło w grę jeżdżenie z przesiadkami. A zależało mi też na czasie. Padł traf na pociąg. Cena takiej przyjemności jest 2 razy wyższa niż autobusu (który nie przyjechał) ale nie mam wyjścia. Idę na dworzec. Przyjemna pani w kasie mówi mi, że owszem jest taki pociąg. Ale problem w tym, że nie ma już w nim miejsc i trzeba mieć wcześniejszą rezerwację. Popłakałam się już przy tej kasie, bezradna i zmęczona jak po maratonie, jakiś pan mnie pociesza, pani w kasie mówi, że spróbuje mi pomóc.

W końcu w magiczny sposób jakoś ten bilet dostałam. Podróż do Polski również przyjemna nie była. Na szczęście pomogli mi dobrzy ludzie.

Po powrocie pisze maila do firmy autobusowej. Tłumaczę sytuację. A oni: Nie ma pani prawa do zwrotu pieniędzy, bo - cytuję - "nie stawiła się Pani na miejscu odjazdu autobusu".

Hahaha.

Po kilku tygodniach wymiany niemiłych maili, pieniądze zwrócili. Ale raczej więcej z usług nie skorzystam.

zagranica

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 498 (568)

#29829

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwaga, będzie obrzydliwie.

Pracowałam kiedyś na prestiżowym stanowisku wykładacza towaru w pewnym supermarkecie w mieście stołecznym. Był to supermarket typu express - więc był niewielki. Magazyn był wręcz klaustrofobiczny - straszny chaos, w chłodni również. Towar, który się nie mieścił stał też w szatni dla pracowników. Czasem skrzynki z bananami stały obok toalety. To tak tytułem wstępu opisującego BHP.

Dnia pewnego trafiło mi się akurat wykładanie towaru nabiałowego. Mleko, jajka, jogurty, itp. Jajka były zapakowane po 10 w wytłaczanki a następnie zapakowane w większe pudełka. Tak sobie wykładam spokojnie, otwieram drugie pudełko z jajkami i aż mnie odrzuciło.

W środku wszędzie kupa martwych białych larw (może i żywych ale bardzo przemarzniętych, bo jajka były wcześniej w chłodni). Ledwie powstrzymałam "nagły atak spawacza" i od razu pobiegałam w podskokach do kierowniczki. Mówię kobiecinie, że to jest jakaś bomba biologiczna i co z tym zrobić.

Kierowniczka na to:
- Przebierz pudełko, wybierz pudełka bez robali. Resztę zanieś na zwroty.

Naprawdę się dziwię, że nie puściłam pawia na buty kierowniczki.
Od tamtego czasu przez ładnych parę lat nie zbliżałam się do regałów z jajkami w supermarketach. I radzę wszystkim zawsze sprawdzić pudełko zanim się je zabierze do domu...

sklepy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (563)

#29443

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego pięknego dnia wybrałam się na NFZ do ginekologa. Obowiązywało wchodzenie za kolejnością. Więc pytam kto ostatni. Przede mną były jeszcze 3 dziewczyny. Czekam sobie, miałam akurat dość luźny dzień. Kiedy miałam już wejść podchodzi do mnie pani na oko lat 50.

- Przepraszam czy ja mogłabym na chwilę przed panią, bo tylko mam do odebrania wyniki cytologii?

Zgodziłam się, bo właściwie jakoś mi się strasznie nie spieszyło. Poprzednia pacjentka z gabinetu wychodzi, pani wchodzi. Po jakichś 30 minutach wychodzi i cała zadowolona:

- Bo wie pani, przy okazji pani doktor mnie jeszcze zbadała.

Więc drogie kobietki, uważajcie na panie, które w taki oto sprytny sposób unikają stania w kolejce. :)

służba_zdrowia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 576 (658)