Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

takajakas

Zamieszcza historie od: 1 sierpnia 2012 - 0:23
Ostatnio: 18 października 2023 - 21:13
  • Historii na głównej: 9 z 24
  • Punktów za historie: 5878
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 280
 
zarchiwizowany

#46238

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu znajoma dziewczyna zaszła w ciążę. Wszystko ładnie pięknie, w końcu przychodzi czas, a tu dziecku się na świat nie spieszy.
Ok, dwa tygodnie w jedną lub drugą stronę może się rozminąć z terminem, ale tu już dziesiąty miesiąc dobiega końca.
Kilka razy zaczynały się skurcze, ale ze szpitala odsyłali z kwitkiem. Były akurat strajki w służbie zdrowia i przyjmowali tylko naglące przypadki, więc kazali przyjść, jak skurcze będą częstsze.
W końcu i ten dziesiąty miesiąc przeszedł, matka zapakowała córkę w samochód (dziewczyna niezamężna, facet poszedł w siną dal), wiezie kolejny raz do szpitala, niech zobaczą, w czym rzecz. Od progu znana śpiewka o strajkach. Dolegliwości żadnych nie ma, więc jaki problem?
Wpół wyprosiła, wpół wykłóciła, żeby lekarz raczył chociaż spojrzeć. Wzięli Basię do gabinetu (imię zmienione) od razu zaczyna się bieganina, zamieszanie.
Wybaczcie, jeśli coś pomieszam, minęło już parę lat, a tematyka mi obca.
Okazało się, że łożysko przenoszonej ciąży zaczęło obumierać i nie transportowało do krwi dziecka tlenu i wszystkich substancji odżywczych, w skutek czego tętno płodu praktycznie zanikło.
Mało tego, toksyny wydzielane przez łożysko dostawały się do krwi matki powodując masywne zatrucie.
Reanimacja, OIOM, informacja do czekającej na korytarzu kobiety, że maluch stracony, a za Baśkę "ma się modlić".

Dziewczynę udało im się wyrównać dość szybko, lekarze zaczęli przebąkiwać o usunięciu źródła zakażenia, niech tylko jeszcze trochę się wzmocni. A tu nagle, nie wiadomo jakim cudem dziecko zaczęło się brać do życia, w piątym dniu od przyjęcia wywołanie normalnego porodu w pełni zdrowego malucha.

Tak, moi drodzy. Ale przecież nawet jeśli jest strajk, to
nie nie ma żadnego zagrożenia dla życia ludzi, prawda? strach pomyśleć co by się stało, gdyby przyszła babcia nie zarządziła jazdy do szpitala akurat w tym dniu.

służba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 286 (354)
zarchiwizowany

#46090

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaroiło się od historyjek na ten temat, więc i ja dodam parę słów. Któryś rok temu liceum mojej starszej pociechy zachęcało uczniów do udziału w WOŚP jako wolontariusze. Można zrobić coś konstruktywnego, zyskać punkty do zachowania na koniec roku, wszystko pięknie.
Niestety rzeczywistość nie wyglądała już tak bajkowo.

Przyszła niedziela, wybiła godzina wu, młodzież udaje się na ulice. Pogoda że nie daj się, śnieg sypie gęsto, Ewa z koleżanką stanęły pod zadaszeniem niedaleko wejścia do jednego z marketów. Nie trwało długo, przyszła grupa kwestujących 7-8-o latków z tatusiami (do tego momentu nie mam nic przeciwko, uczenie wrażliwości, opieka itd), ale nadpobudliwi panowie kazali dziewczynom odejść i poszukać sobie innego miejsca, bo ich dzieci nie będą stały na śniegu.
Żeby było weselej, sytuacja powtórzyła się w kilku miejscach. Nie wiem, ile było grup podstawówkowo-tatusiowych z prawem własności do każdego zacisznego miejsca. Ktoś im kazał zabierać maluchy na zawieruchę?
Sprawa kolejna, wyciąganie przez młodzież drobniaków z puszek. Plomby plombami, ale monety dało się wydobyć. Wiecie, przez szczelinkę przy zamknięciu kartonika, w którą wsuwa się ten taki języczek. Póki naklejki nienaruszone nie ma dowodu, nawet jeśli jakaś cwaniara pochwaliła się Ewie wprost: Ale ty jesteś głupia, ja już z 50zł mam".

Teraz kilka uwag już moich dot. ostatniej niedzieli.
W galeriach handlowych zagęszczenie wolontariuszy wynosiło mniej więcej 2-3 grupy na metr kwadratowy. Ja wszystko rozumiem, ale moim zdaniem to trochę za dużo. O ich nachalności nie wspominając. Na porządku dziennym przekleństwa, papierosy w ustach 15-o latek, "kwiat młodzieży", który najwyraźniej traktował całą sprawę jako okazję do wygłupów, obelgi rzucane za tymi, którzy nie wrzucili nic do puszki "no ale ci***a", stawanie murem w wąskich przejściach i stanie póki ktoś nie uległ, lub nie powiedział im paru słów... Po prostu byłam szczęśliwa, kiedy dotarłam do domu i nie musiałam już nigdzie wychodzić. Żeby nie było - nie odnosi się to do wszystkich, a pewnie nawet nie do większości. Ale na pewno bardziej rzuca się w oczy niż zwyczajny kwestujący i psuje opinie wszystkim.

WOŚP

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (158)
zarchiwizowany

#44662

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poszłam dzisiaj 10-o letnią córką do sklepu kupić jej spodnie. Takie materiałowe, z gatunku eleganckich.
Wybrałyśmy kilka par, weszła do przymierzalni. Jest po wypadku, kolana nie dało się do końca wyleczyć i od czasu do czasu odczuwa ból, wtedy musi chodzić w ortezie - coś w rodzaju sztywnej nogawki zapinanej na rzepy. Działa o wiele lepiej niż bandaż.
Jak się domyślacie zdejmowaniu takiej konstrukcji towarzyszy dźwięk dość podobny do rozdzierania materiału.
Zaalarmowana pani ekspedientka podeszła, zaczęła wypytywać córkę, co ona tam wyprawia z tymi rzeczami.
Tłumaczę spokojnie, jaka jest sytuacja, że to tylko odpinane rzepy.
Niby przyjęła do wiadomości, ale kiedy Kasia wyszła z kabiny odebrała od niej ciuchy i zaczęła bardzo wnikliwie oglądać szukając uszkodzeń. Dodam, że orteza była doskonale widoczna spod spódniczki.
Niby nic się nie stało, rozumiem, że ta pani odpowiadała za towar, ale mimo wszystko przykra sytuacja dla dziecka, które od ponad roku może pomarzyć choćby o podbiegnięciu na autobus.

sklepik odzieżowy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (46)
zarchiwizowany

#43074

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trzęsie mnie.
Odebrałam młodszą córkę (4 lata) z przedszkola wyjątkowo trochę wcześniej, tuż po drzemce. Oczy czerwone, widać, że ledwo co łzy otarła.
Okazało się, ze widocznie coś jej zaszkodziło, bo zwymiotowała idąc na leżaki, a przedszkolanka "zażartowała", że "Kasia jak się obudzi dostanie ścierkę i będzie sprzątać ten bałagan"

przedszkole

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (31)
zarchiwizowany

#36946

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia użytkownika ejcia przypomniała mi niedawną sytuację.

Moja córka była harcerką. Mieszkamy na niewielkim osiedlu, drużyna funkcjonowała w szkole w innej miejscowości, więc na zbiórki musiałaby zostawać po lekcjach i wracać autobusem godzinę później, nie razem z innymi dziećmi. Z tego powodu bardzo rzadko chodziła na spotkania. Drużynowa dojeżdżała autem, więc mogła podrzucać Asię do domu te parę kilometrów, ale nigdy tego nie zrobiła, a przecież była w tym czasie za nią odpowiedzialna.
Wisienka na torcie jednak ukazała się w maju: moja córka dowiedziała się, że nie może pojechać na obóz, ponieważ nie było jej na ponad 80% zbiórek.
Dziecko ma zniszczone wakacje, odeszła z tego pseudo harcerstwa i nie chce słyszeć o szukaniu innej drużyny.

harcerstwo

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (30)