Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#10665

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem po dwóch operacjach nogi. Do niedawna nosiłem długie spodnie, ostatecznie jednak upał wygrał ze wstydem (a spróbujcie przejść ulicą z krwawym "planem miasta" - jak to nazywam - na nodze!) i założyłem szorty, idąc z psem do weterynarza. Wpakowałem Maxa w obrożę i kaganiec i pomaszerowaliśmy do kliniki dla zwierząt. W poczekalni siedziała pewna pani, którą moja noga wyraźnie zainteresowała. Nie lubię się żalić, ale skoro tak ją to ciekawiło, opowiedziałem o "małym wypadku" (bez szczegółów), o tym, że grozili mi amputacją, aż wreszcie po długich przejściach i dwóch operacjach lekarz obiecał, że niczego mi nie utnie, a na pewno nie w najbliższej przyszłości.
Pani: A to zwierzę to pewnie do uśpienia?
Ja: (oczy jak talerze obiadowe) Co? Max? Skąd!
Pani: Po tym, co panu zrobił? Ja bym łopatą utłukła!
Ja: To nie pies! Wpadłem pod samochód.
Pani: Przecież widzę, że to po psie!
Nie zamierzałem powtarzać drugi raz o dwóch operacjach spowodowanych złym złożeniem połamanych kości.
Ja: Max jest w porządku. Przynajmniej dla mnie.
Pani: Proszę go nie bronić. Może i szkoda, bo ładny, ale następnym razem zeżre dziecko i co będzie? (Max niebezpiecznie zbliżył pysk do klatki z jej kotem) Jezu, weźcie tę bestię! Zje mi kota!

Kota nie zjadł, bo koty mu szkodzą, a weterynarz, u którego Max ma już "kartę stałego pacjenta", nie powstrzymał śmiechu, słysząc tę historię.

u weterynarza

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 682 (754)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…