Dwadzieścia lat temu piekielną okazała się być moja rodzona siostra. Miała wówczas jakieś siedem, osiem lat. Mój tato pracował wówczas zawodowo i niektórych klientów przyjmował w domu. Oczywiście, aby móc przyjść do naszego domu, trzeba było się uprzednio umówić z moim tatą. My, jak to dzieci, nie przepadaliśmy za tymi klientami, bo wiadomo: zabierali nam, i tak już często nieobecnego tatę.
Któregoś wieczoru zadzwonił telefon, który odebrała [S]iostra:
[X] Dobry wieczór, X z tej strony, mogę rozmawiać z tatusiem?
[S] Tak, chwileczkę – po czym odsuwając słuchawkę od ucha i nieumiejętnie zasłaniając ręką mikrofon, mówi do taty – Tato, jakiś buc do ciebie!
Tato podszedł do telefonu, i odbył miłą pogawędkę z owym X, który zaczął od słów:
[X] Słyszałem, że córka mnie już przedstawiła...
Któregoś wieczoru zadzwonił telefon, który odebrała [S]iostra:
[X] Dobry wieczór, X z tej strony, mogę rozmawiać z tatusiem?
[S] Tak, chwileczkę – po czym odsuwając słuchawkę od ucha i nieumiejętnie zasłaniając ręką mikrofon, mówi do taty – Tato, jakiś buc do ciebie!
Tato podszedł do telefonu, i odbył miłą pogawędkę z owym X, który zaczął od słów:
[X] Słyszałem, że córka mnie już przedstawiła...
telefon półsłużbowy
Ocena:
628
(690)
Komentarze