Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11253

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do Filinki500, gdy nie zamknęła drzwi, wparowała Piekielna Babcia Moherowa. Ja nauczyłam się zamykać drzwi i sprawdzać je dokładnie po serii kilku zdarzeń. Wcześniej nie zawsze o tym pamiętałam.

Mieszkałam kiedyś w wynajmowanej kawalerce w samym centrum Warszawy. Ze mną mieszkał kot. Kot był niefortunnym prezentem, bo kompletnie nie miałam dla niego czasu. Jako, że cały dzień był sam (mnie nie było w mieszkaniu zazwyczaj od 9:00 do 23:00) nie dawał mi spać nocami.

Pewnej nocy znów mnie budził, zrzucał coś na mnie z półki, skakał mi na łóżko.. Jednak, jak to kot, robił to cicho. W pewnym momencie kot zamarł w bezruchu patrząc w stronę drzwi wejściowych. Ja oczywiście zrobiłam to samo.. Ktoś mocno szarpnął za klamkę kilka razy. Drzwi były na szczęście zamknięte. Jako, że niemal umarłam ze strachu i nie spodziewałam się gości (3, może 4 w nocy), schowałam się pod kołdrą i czekałam zrozpaczona na poranek.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze jednej nocy i raz wcześnie po południu, gdy akurat miałam wolne. Pewnego wieczora, wracając do domu spotkałam na klatce pana, który wyglądał sobie przez przeszkloną ścianę bloku. Nie czekał na windę, po prostu sobie stał. Nigdy wcześniej go nie widziałam a sąsiadów jednak kojarzyłam z widzenia.
Na tablicach na każdym piętrze szybko pojawiły się ostrzeżenia przed włamywaczami z apelem, by pilnować, czy mamy (mieszkańcy) zawsze zamknięte drzwi wejściowe do mieszkań.

Przyszedł czas kolejnego, późnowieczornego powrotu. Wracałam myśląc o wszystkim i o niczym, niestety nie koncentrując się na otoczeniu. Weszłam do przedsionka klatki, w którym był domofon. Pierwsze drzwi za mną się zamknęły. Wtedy zauważyłam, że dostęp do domofonu zasłaniają mi dwie postacie. Jeden mężczyzna mojego wzrostu, krępy i drugi chudy, sporo wyższy. Wyższy odwrócił się i zbliżył do mojej twarzy wielki śrubokręt. Wierzcie lub nie, ale życie mi przeleciało przed oczami, kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Wtedy otworzyły się drugie drzwi i pojawiła się w nich moja sąsiadka z piętra z psem (wyprowadzała go na wieczorny spacer). Jej reakcja była błyskawiczna. Zaczęła krzyczeć: "A co wy robicie menele! Won mi stąd! Psem poszczuje! Policję wezwę, wy patałachy!" Panowie się ulotnili w oka mgnieniu. Dodam, że pies sąsiadki nawet nie zareagował na całe zamieszanie. Ja twarze tych dwóch i śrubokręt przy mojej twarzy zapamiętam chyba na zawsze.

Jakiś czas później, gdy rozmawiałam o tym ze znajomym, on mi się pochwalił, że do jego mieszkania tego typu włamywacze się dostali. Zszabrowali mu kwadrat, mimo że był w nim współlokator. Współlokator niczego nie zauważył ;)

włamywacze i sąsiadka

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…