Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#11517

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia miała miejsce jakiś rok temu.
Mieszkałam wtedy na średniej wielkości osiedlu domków jednorodzinnych i bliźniaków - mieliśmy tam "swój" osiedlowy sklepik, którego właścicielami było dwóch Turków.
Sklep malutki, typu mydło i powidło, miał jednak jedną wielką zaletę - otóż na zapleczu mieli własną, niewielką piekarnię i na bieżąco piekli tam różnego rodzaju bułki i chleby - o każdej porze można więc tam było skoczyć po świeże pieczywo.

Któregoś razu po ciężkiej nocy wyskoczyłam tam po mój ulubiony chleb z makiem na śniadanie. Makowego niestety akurat nie było, więc wzięłam równie ładnie wyglądający bochenek z sezamem.
Przytaszczyłam do domu, biorę się za konstruowanie kanapek, gdy moją uwagę zwrócił pewien dziwny fakt.
Pomiędzy ziarenkami sezamu, którymi chleb był obficie posypany znaczną część stanowiły ziarenka w kolorze mocno czarnym...
No nic, może taka akurat partia, że im się ciut za mocno uprażył - tknięta jednak dziwnym przeczuciem zaczęłam się dość mocno przypatrywać...i aż mnie zmroziło, gdy uświadomiłam sobie na co patrzę. Otóż cały wierzch chleba ubzdryngolony był mysimi bobkami!

Niemożliwe... Wącham - delikatnie, niemal niezauważalnie, ale czuć jednak mysimi sikami.
Nikt by mi nie wmówił, że może na zapleczu nie zauważyli - skoro na upieczonym chlebie śladowo, ale śmierdziało, to z pojemników, czy worków z tym sezamem musiało aż szczypać w oczy! Myślałam, że się porzygam, zwłaszcza, gdy uświadomiłam sobie ile mogłam takich mysich prezentów zjeść wraz z makowym chlebem :-/

W te pędy poleciałam do sklepu od progu robiąc awanturę. Najpierw właściciele zapomnieli w ogóle angielskiego i zaczęli się porozumiewać po swojemu. Później stwierdzili, że to na pewno nie od nich ten chleb - pokazałam im więc kilka identycznych bochenków na półce.
Na końcu jeden z nich wysyczał, że mam iść do kasy, zabrać sobie swoje zasrane (sic!) 99 pensów i wynosić się z ich sklepu - co uczyniłam.

Zemściłam się jednak inaczej - Przeszłam się z tym zasyfionym chlebem po całym osiedlu i większość sąsiadów przestała po prostu u nich cokolwiek kupować. A że przybytek utrzymywał się głównie z osiedlowej klienteli, to nie minęło pół roku, gdy Mysie Eldorado splajtowało :)

Farahat Supermarket

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 792 (858)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…