Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11635

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostry dyżur w jednym z Warszawskich szpitali, rok 2008:

Trafiłam tam bo paskudnym upadku na łyżwach. Nie umiałam dobrze jeździć na łyżwach, tym bardziej więc nie umiałam dobrze upadać. Coś w łokciu chrupnęło, bolało strasznie. Ręki ani zgiąć, ani wyprostować nie mogłam. Na OD na szczęście poszłam z kolegą, więc podczas godzin tam spędzonych nie umarłam z nudów. Standardowo: skierowanie na RTG i wracamy z kliszą. W gabinecie młody lekarz [1] ogląda kliszę:

[1] Wie pani, ja to nie wiem, czy ta kość to poszła, o tu w łokciu czy nie...
[Ja] Panie doktorze, ja tym bardziej nie wiem.
[1] Pani poczeka, ja kolegę zawołam. Piotreeeeek!!

Podchodzi drugi młody lekarz [2]

[1] Ty zobacz, tu jest w łokciu złamane, czy nie? Bo mnie się zdaje, że o tu...
[2] Mhhhhmmm... chyba nie, chociaż może...
[1] Ty ja nie wiem, chyba poszła ta kość.
[2] Pani pokaże rękę. Boli? (prostuje moją łapę, ja w krzyk) Eee chyba nie.

I taka gadka przez kilka minut. W końcu wpadli na pomysł:

[1] Ja to myślę, że zrobimy tak: pani założy opaskę, temblak, kupi Ice Mix, zamrażać tym i oszczędzać rękę. I proszę przyjść za tydzień na kontrolę, to obejrzymy rękę i zobaczymy czy to złamanie.
[J] I jak złamanie, to co? Złamią ją panowie jeszcze raz i poskładają?
[2] No jak będzie trzeba, to tak. Zobaczymy.
[J] Aha. Dziękuję. Do widzenia.

Wyszłam i przez dłuuugi czas ten szpital omijałam szerokim łukiem.

jeden ze szpitali Wwa

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…