Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnej sąsiadce mej przyjaciółki.
Gwoli wstępu powiem, iż jest to kobieta chyba niepoczytalna, gdyż ma ok. ponad 30 lat i córkę ok. 8-9 lat, a urządza takie burdy, jak niejedna "moherowa babcia". Ma takie napady po parapetówce, którą dajmy na to, że Ania, urządziła z okazji przeniesienia się na stałe do miasta X. (stąd też wie, owa sąsiadka, które to mieszkanie dokładnie)
Policja u mej właśnie wspomnianej przyjaciółki wita raz w miesiącu, gdyż ta pani ma manierę wzywania jej, gdy tylko jej się podoba. I chciałabym tu teraz przytoczyć absurdalne, ale prawdziwe historie, jakie miały miejsce w jej mieszkaniu (w 2 uczestniczyłam osobiście):

1. Czas sesji zimowej, więc nic tylko kawa, książki, kawa, książki i tak w kółko. Ok. 22.30 Ania słyszy dzwonek do drzwi. Półprzytomnie otwiera drzwi i kogo widzi? Oczywiście policję. Przyczyna? Zbyt głośno.
Oczywiście otwiera na oścież drzwi (25 m kw, warto nadmienić), pokazuje im stertę książek na podłodze i tak mówi: "Jeżeli za głośno czytam, to przepraszam CAŁY blok i wszystkich mieszkańców, ale inaczej nie potrafię.". Patrol powiedział tylko "powodzenia" i się zmył.

2. Było to, kiedy po ognisku, mocno zmęczeni, stwierdziliśmy, że warto pojechać do Ani, bo przecież jest najbliżej. Dojechaliśmy ok. 23, więc było słychać, jak wchodzimy (było nas 5 osób). Nadmuchaliśmy materac, wypiliśmy jeszcze po piwku na sen i do widzenia.
O 2-3 w nocy, nagle pukanie do drzwi. Niestety zostałam wydelegowana do otwarcia. Oczywiście kto? Policja, bo za głośno. Tłumaczę, że my śpimy tu już od 23.30, nikt nic na pewno nie krzyczał, a tym bardziej żadnej balangi nie urządzał. Niestety, tłumaczenia nic nie dały, bo spisali mnie na dobranoc.

3. Historia chyba najbardziej absurdalna, z maja. Siedzimy sobie z Anią i gadamy, wiadomo, jak to przyjaciółki. Nagle pukanie (22 nawet nie było). Jak już założyłyśmy, oczywiście policja i żeśmy się nie zdziwiły. Ania otwiera i słyszy: "Dostaliśmy zgłoszenie, że jakiś pies w tym mieszkaniu wściekle ujada i zakłóca spokój" (dodam, że dzień wcześniej dostała psa na przetrzymanie, bo rodzice wyjeżdżali za granicę. Rasa? Pudel średni). Ania patrzy na nich jak na marsjan, a to na mnie, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi. Nagle słyszy: "Możemy zobaczyć tego PSA?". "W porządku.". I rozlega się Max, Max! Nic. Zero odzewu. W końcu się przeszła, wzięła truchło z fotela (16-letnie) na ręce, podchodzi do policjantów i tak mówi: "Panowie, bez obrazy, ale ja szczekania tego psa nie słyszałam od przynajmniej 5ciu lat, bo już leciwy jest. Albo się panom mieszkania pomyliły, albo znów moja ulubiona sąsiadka, panów wezwała. Więc albo ją uraczycie mandatem, za niepotrzebne wzywanie policji, albo po prostu zapraszam innym razem.".
Myślę, że uraczyli, gdyż parę dni potem, Ani usłyszała od sąsiadki soczyste: "Suko! Przez Ciebie dostałam mandat!".
Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi, że tylko jeden.

Ps. Po akcji z psem od miesiąca jest spokój i żadnej policji. Oby ten stan wszechrzeczy się utrzymał.:)

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 759 (809)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…