Grudzień, niesamowita śnieżyca. Musiałam pojechać do Warszawy, a że nie miałam z kim zostawić kota postanowiłam, że pojedzie ze mną. Zarezerwowałam miejsce w busie, którym zawsze jeżdżę i dużo "ciekawych" osób się w nim spotyka. Zasada jest taka, że rezerwacje są anulowane 15 min przed odjazdem. A z tego względu, że jestem panikarą zawsze jestem na dworcu zanim bus się pojawi :) ot takie zboczenie :)Tego dnia szczególnie zależało mi żeby być na czas ze względu na kota.
Byłam oczywiście pierwsza i zajęłam pierwsze pojedyncze miejsce (czasami jeżdżę z kotem i nie każdy sobie życzy żebym siedziała obok niego, bo alergia, bo nie lubi, boi się itp). Miejsce wymarzone. Za chwile przyszły dwie koleżanki, które zajęły pierwsze podwójne miejsca w busie. Każda z nas rozbebeszyła się z kurtek, szalików, ja usiadłam najwygodniej jak tylko mogłam z kontenerkiem z kotem na kolanach ustawiając go tak, żebym przez uchylone drzwiczki mogła włożyć rękę do środka.
Powoli zaczęli schodzić się ludzie z rezerwacji, inni czekali pod busem na miejsce z anulowanej rezerwacji, ja zajmowałam się kotem, dziewczyny obok mnie nawijały w najlepsze, generalnie norma. Chwilę przed odjazdem sfarciło się jakiejś dziewczynie, która kupiła bilet z anulowanej rezerwacji. Wpadła jak bomba do busa, rozejrzała się i zobaczyła, że ostatnie miejsce jest na tyle. Chyba jej nie podpasowało bo zwróciła się do mnie i do dziewczyn - może któraś z was poszłaby na tył a ja bym usiadła z przodu?! To pytanie wydało mi się tak absurdalne, że powiedziałam "niekoniecznie", dziewczyny zaczęły mówić, że specjalnie przyszły wcześniej żeby siedzieć razem na to ona:
- No pewnie, żadna dupy nie ruszy!! Boże co za ludzie!!
Po czym omiotła frędzlami szala dziewczyny po twarzach, ja dostałam torebką po głowie, siadła z tyłu i nagle na cały bus słychać jej rozmowę przez telefon:
- Słuchaj, co za k***y siedzą, wyobraź sobie, że żadna z tych dziwek nie chciała mi ustąpić miejsca i ku**a jadę na tyle! Bo oczywiście, żadnej się dupy nie chciało ruszyć pie******e księżniczki...
Byłam oczywiście pierwsza i zajęłam pierwsze pojedyncze miejsce (czasami jeżdżę z kotem i nie każdy sobie życzy żebym siedziała obok niego, bo alergia, bo nie lubi, boi się itp). Miejsce wymarzone. Za chwile przyszły dwie koleżanki, które zajęły pierwsze podwójne miejsca w busie. Każda z nas rozbebeszyła się z kurtek, szalików, ja usiadłam najwygodniej jak tylko mogłam z kontenerkiem z kotem na kolanach ustawiając go tak, żebym przez uchylone drzwiczki mogła włożyć rękę do środka.
Powoli zaczęli schodzić się ludzie z rezerwacji, inni czekali pod busem na miejsce z anulowanej rezerwacji, ja zajmowałam się kotem, dziewczyny obok mnie nawijały w najlepsze, generalnie norma. Chwilę przed odjazdem sfarciło się jakiejś dziewczynie, która kupiła bilet z anulowanej rezerwacji. Wpadła jak bomba do busa, rozejrzała się i zobaczyła, że ostatnie miejsce jest na tyle. Chyba jej nie podpasowało bo zwróciła się do mnie i do dziewczyn - może któraś z was poszłaby na tył a ja bym usiadła z przodu?! To pytanie wydało mi się tak absurdalne, że powiedziałam "niekoniecznie", dziewczyny zaczęły mówić, że specjalnie przyszły wcześniej żeby siedzieć razem na to ona:
- No pewnie, żadna dupy nie ruszy!! Boże co za ludzie!!
Po czym omiotła frędzlami szala dziewczyny po twarzach, ja dostałam torebką po głowie, siadła z tyłu i nagle na cały bus słychać jej rozmowę przez telefon:
- Słuchaj, co za k***y siedzą, wyobraź sobie, że żadna z tych dziwek nie chciała mi ustąpić miejsca i ku**a jadę na tyle! Bo oczywiście, żadnej się dupy nie chciało ruszyć pie******e księżniczki...
Ocena:
739
(803)
Komentarze