Pracuję w niewielkiej kawiarni, położonej w dość ekskluzywnej dzielnicy, dodatkowo przy ogromnym parku, stanowiącym sporą atrakcję turystyczną.
Ruch, zwłaszcza w godzinach południowych i w weekendy mamy ogromny - później, im bliżej wieczora zaczyna się uspokajać.
Właśnie jednego takiego spokojnego popołudnia wpadła do lokalu klientka - zaaferowana, włos rozwiany, w oczach lekka panika. Podchodzi do mnie i pyta:
- Proszę pani, ja tu koło 12:00 byłam z koleżanką, czy pani mnie pamięta?
No cóż, niestety nie bardzo, bo był o tej godzinie taki kocioł dzisiaj, że choćby mi się przed nosem własna matka przewinęła to bym nie kojarzyła...
- My tam w rogu siedziałyśmy przy stoliku, wzięłyśmy sobie po kanapce, dużej kawie i ja sernik a ona szarlotkę, no nic pani nie świta?
Widzę, że babka zdenerwowana, ja też się zaczynam więc denerwować - może zostawiły portfel albo torebkę? Czasem się to zdarza i wtedy chowamy zgubę pod ladę - dzisiaj nic takiego nie znaleziono nigdzie, więc pewnie jakiś inny klient zwyczajnie zawinął i szykuje się afera...
Babka kontynuuje wywód:
- No i myśmy zjadły, wypiły i poszły do parku, pospacerować, poopalać się nad stawek, gadamy sobie, siedzimy...
Ja coraz bardziej skołowana nie wiem o co kobiecie chodzi i skąd ta panika.
- No i tak od słowa do słowa i wyszło! - kobiecina prawie płacze.
- Ale co wyszło?
- No bo tak: ja myślałam, że ona zapłaciła, ona myślała, że ja zapłaciłam i w końcu wyszłyśmy bez płacenia w ogóle! No to ja z tego parku biegnę płacić, taki wstyd! Niech mi pani policzy ile to będzie, strasznie przepraszam, taki wstyd...
Aż mi serce urosło i wiara w ludzi podskoczyła :)
Pani zapłaciła, jeszcze raz przeprosiła, zostawiła napiwek - a w nagrodę za uczciwość dostała po serniczku dla siebie i koleżanki :)
Ruch, zwłaszcza w godzinach południowych i w weekendy mamy ogromny - później, im bliżej wieczora zaczyna się uspokajać.
Właśnie jednego takiego spokojnego popołudnia wpadła do lokalu klientka - zaaferowana, włos rozwiany, w oczach lekka panika. Podchodzi do mnie i pyta:
- Proszę pani, ja tu koło 12:00 byłam z koleżanką, czy pani mnie pamięta?
No cóż, niestety nie bardzo, bo był o tej godzinie taki kocioł dzisiaj, że choćby mi się przed nosem własna matka przewinęła to bym nie kojarzyła...
- My tam w rogu siedziałyśmy przy stoliku, wzięłyśmy sobie po kanapce, dużej kawie i ja sernik a ona szarlotkę, no nic pani nie świta?
Widzę, że babka zdenerwowana, ja też się zaczynam więc denerwować - może zostawiły portfel albo torebkę? Czasem się to zdarza i wtedy chowamy zgubę pod ladę - dzisiaj nic takiego nie znaleziono nigdzie, więc pewnie jakiś inny klient zwyczajnie zawinął i szykuje się afera...
Babka kontynuuje wywód:
- No i myśmy zjadły, wypiły i poszły do parku, pospacerować, poopalać się nad stawek, gadamy sobie, siedzimy...
Ja coraz bardziej skołowana nie wiem o co kobiecie chodzi i skąd ta panika.
- No i tak od słowa do słowa i wyszło! - kobiecina prawie płacze.
- Ale co wyszło?
- No bo tak: ja myślałam, że ona zapłaciła, ona myślała, że ja zapłaciłam i w końcu wyszłyśmy bez płacenia w ogóle! No to ja z tego parku biegnę płacić, taki wstyd! Niech mi pani policzy ile to będzie, strasznie przepraszam, taki wstyd...
Aż mi serce urosło i wiara w ludzi podskoczyła :)
Pani zapłaciła, jeszcze raz przeprosiła, zostawiła napiwek - a w nagrodę za uczciwość dostała po serniczku dla siebie i koleżanki :)
Wesoła Kawiarenka
Ocena:
1226
(1284)
Komentarze