Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12940

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A propos fajnych piesków i mniej fajnych właścicieli - historia sprzed kilku dni.

Stoję sobie przed domem, palę papieroska, podziwiam widoki. Na przeciwko mnie, opierając się o drzewo stoi chłopaczek gadający przez komórkę, plus amstaff na smyczy.
Chłopak jak chłopak, pies jak pies - tu coś wąchnie, tam sobie szczeknie, ogonem pomerda - morda pocieszna, bezproblemowy.

Ale jak każde stworzenie boże, skoro paszczą pochłania, to tyłem musi oddać naturze, na to mądrych nie ma :)
No i się pieso zabrał za robotę na środku chodnika, centralnie na wprost moich drzwi wejściowych. Pańcio stoi i podziwia.

Cóż, trzeba przyznać, że pies głodzony nigdy nie był - gdyby istniały konkursy na największa psia kupę, to śmiało mógłby startować :P

Pieso skończył, chłopaczek się nagadał i zbierają się do odejścia. Hola hola, a co z kupą - krzyczę za nimi.
Pańcio widocznie poczuł się dotknięty i przestępując psią niespodziankę stanął jakieś 15 cm ode mnie - ział by mi w twarz, gdyby dosięgał :)

No i zaczyna się tyrada, gdzie on ma sprzątanie po swoim piesku, gdzie on ma mnie, co on mi zrobi jak się będę czepiać, i tak dalej, i tak dalej, wszystko to okraszane słowami powszechnie uważanymi za obraźliwe.

Sytuacja nieco groteskowa - pies, który w założeniu miał mnie przerobić na marmoladę właśnie w ekstatycznym szczęściu liże mnie po rękach. A pańcio ledwo wystający zza moich cycków rzuca mi tu groźbami karalnymi.

Myślę sobie - co ja tu będę ze smrodem dyskutować. Zrobiłam zdecydowany krok w przód - chłopaczek w tył. Jeszcze jeden krok - smrodek znów się cofnął.
I oczywiście swoim pięknym adidaskiem prosto w parujący psi zrzut ładunku.
Zaczęłam się tak śmiać, że aż nie mogłam słowa wykrztusić, a dzieciak spłoniony niczym piwonia zawinął się i uciekł.

Na tym by się mogła historia skończyć. Ale nie :)

Po kilkunastu minutach słyszę łomot do drzwi. Otwieram i co widzę? Tak, nasz madafaka gangsta przyszedł szukać zemsty - z tatusiem...

Tatuś nie tracąc czasu zaczyna wygarniać: że co ja sobie myślę i za kogo się uważam, żeby wychowywać cudze dzieci i cudze psy. Że zniszczyłam jego synkowi kruchą dziecięcą psychikę, że teraz będzie miał uraz, traumę, straty moralne i w ogóle moczenie nocne. Że on wie gdzie ja mieszkam, że mnie zniszczy, że będzie mi kupami swego psa drzwi smarował, na wycieraczkę sikał, kwiatki wyrwie...

W tym momencie z czeluści przedpokoju wyłonił się z ponurą miną mój Niemąż - w ręku ogromny sekator, bo akurat przycinał gałęzie w ogrodzie.
Bez słowa podał tatusiowi foliowy woreczek, a tatuś z wielkimi oczami bez słowa sprzątnął kupę z chodnika - i blady jak ściana, z kupą w jednej ręce a synkiem w drugiej w milczeniu odmaszerował :D

Mój prywatny, osobisty dom :)

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 787 (857)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…