Na wstępie muszę powiedzieć że panicznie boją się dentystów. No może nie samej ich osoby ale wiercenia. Na samą myśl o nim oblewam się potem.
Do rzeczy.
Mój narzeczony zmusił mnie żebym w końcu poszła do dentysty z racji takiej, że od dłuższego czasu skarżyłam się na ból. A że niedawno przeprowadziłam się do nowego miasta więc w danej przychodni byłam po raz pierwszy. Jak każdy wie w takiej sytuacji panie w rejestracji powinny założyć mi nową kartę. Nie zrobiły tego jednak, a ja przerażona nie zwróciłam na to uwagi...
W końcu padło moje nazwisko. Do gabinetu weszłam jak na ścięcie, babka akurat piła jakąś kawę. OK. Kazała mi usiąść na fotelu. Też ok. W końcu podeszła do mnie. Spojrzała szybko w kartę. Napchała mi wacików do ust i mówi
B: No to zabieramy się za te leczenie kanałowe.
Ja w tym momencie niemy protest, jakieś nieartykułowane jęki i gestykulacja, próbuję jej powiedzieć że nie o mnie tu chyba chodzi
B: Dobrze dobrze ja wiem że to nie będzie za przyjemne ale damy znieczulenie i będzie dobrze.
W tym momencie zajrzała mi do ust. Chwilowa konsternacja i niedowierzanie szybki rzut oka na kartę. W końcu wyjmuje mi te waciki.
J: To chyba jakaś pomyłka...
B: Właśnie widzę czemu w pani karcie jest napisane że musi pani mieć leczenie kanałowe???
J: Nie mam zielonego pojęcia..
W tym momencie babka uchyliła drzwi i zawołała babkę z rejestracji
B: Marta co jest czemu w karcie tej pani jest napisane że musi mieć leczenie kanałowe? (tu znów szybki rzut oka na kartę) i że ma 47 lat???
(gwoli ścisłości mam dwadzieścia a i tak często muszę pokazywać dowód na znak pełnoletności)
Jak się okazało w danej przychodni zarejestrowana była kobieta o tym samym imieniu i nazwisku co ja, a panie w rejestracji uznały że to ja :D
Do rzeczy.
Mój narzeczony zmusił mnie żebym w końcu poszła do dentysty z racji takiej, że od dłuższego czasu skarżyłam się na ból. A że niedawno przeprowadziłam się do nowego miasta więc w danej przychodni byłam po raz pierwszy. Jak każdy wie w takiej sytuacji panie w rejestracji powinny założyć mi nową kartę. Nie zrobiły tego jednak, a ja przerażona nie zwróciłam na to uwagi...
W końcu padło moje nazwisko. Do gabinetu weszłam jak na ścięcie, babka akurat piła jakąś kawę. OK. Kazała mi usiąść na fotelu. Też ok. W końcu podeszła do mnie. Spojrzała szybko w kartę. Napchała mi wacików do ust i mówi
B: No to zabieramy się za te leczenie kanałowe.
Ja w tym momencie niemy protest, jakieś nieartykułowane jęki i gestykulacja, próbuję jej powiedzieć że nie o mnie tu chyba chodzi
B: Dobrze dobrze ja wiem że to nie będzie za przyjemne ale damy znieczulenie i będzie dobrze.
W tym momencie zajrzała mi do ust. Chwilowa konsternacja i niedowierzanie szybki rzut oka na kartę. W końcu wyjmuje mi te waciki.
J: To chyba jakaś pomyłka...
B: Właśnie widzę czemu w pani karcie jest napisane że musi pani mieć leczenie kanałowe???
J: Nie mam zielonego pojęcia..
W tym momencie babka uchyliła drzwi i zawołała babkę z rejestracji
B: Marta co jest czemu w karcie tej pani jest napisane że musi mieć leczenie kanałowe? (tu znów szybki rzut oka na kartę) i że ma 47 lat???
(gwoli ścisłości mam dwadzieścia a i tak często muszę pokazywać dowód na znak pełnoletności)
Jak się okazało w danej przychodni zarejestrowana była kobieta o tym samym imieniu i nazwisku co ja, a panie w rejestracji uznały że to ja :D
przychodnia dentystyczna
Ocena:
535
(615)
Komentarze