Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#13810

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziesięć lat temu przydarzyła mi się zabawna historyjka - stałem przed sklepem, pilnując siatek, i czekałem na rodziców. Podjechała do mnie staruszka na rowerze, dała mi dziesięć złotych i wyjaśniła, że potrzebuje kogoś, kto przez dziesięć minut popilnowałby jej pojazdu. Zgodziłem się, rowerowi nic się nie stało... To tak słowem wstępu.

W tym tygodniu ja również miałem podobny problem, jak wtedy owa staruszka. Zgubiłem kluczyk do zabezpieczenia, a że musiałem wywieźć tonę książek do biblioteki, sprawa nie przedstawiała się sympatycznie. Mimo wszystko pojechałem i jakby z nieba mi spadł chłopak, w wieku, w którym ja mniej więcej byłem wtedy, siedzący na ławce przed wejściem. Dałem mu dychę, powiedziałem, że mu ufam i że jeśli nie daj Bóg ucieknie z rowerem, będzie miał ze mną do czynienia.
Gdy wróciłem, po jakimś kwadransie, chłopaka nie było. Roweru - o zgrozo! - też nie. Wściekły sam na siebie już chciałem wszczynać bardzo głośne dochodzenie w tej sprawie (potocznie - awanturę), gdy nagle zza budynku wyjechał dzieciak, ubłocony, na moim rowerze, również ubłoconym, jako że wtedy padało.
- Co jest?! - spytałem wkurzony.
- Bo... - tłumaczył się nieśmiało. - Pana tak długo nie było, pomyślałem, że zrobię ze dwa okrążenia. I wywaliłem się. (zrobiłem minę pod tytułem "Zaraz dostaniesz w łeb!") No co?! Przecież byłem uczciwy! Nie ukradłem, nie?
Nie zabrałem mu dyszki, bądź co bądź nie ukradł, ani nie uszkodził sprzętu. Natomiast za karę... zagoniłem bachora do szorowania roweru z błota. Tym razem całkiem za darmo.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (201)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…