Historyjka sprzed paru lat, gdy pracowałam w szpitalnym laboratorium.
Przyszło pismo z działu zaopatrzenia, aby szefowa uzasadniła zużycie papieru toaletowego w laboratorium. Szefowa z pianą na ustach odpisała, że "po ligninie się zapycha, a wata się nie nadaje".
Na następny dzień odebrała telefon z ww. działu i dowiedziała się że: "laborantki pracują po 8 godzin, więc takie potrzeby mogą załatwiać w domu" - na piśmie tej informacji nie dostała, ale i tak papier do nas przestał docierać, trzeba było wprowadzić składki na ten cenny artykuł.
Przyszło pismo z działu zaopatrzenia, aby szefowa uzasadniła zużycie papieru toaletowego w laboratorium. Szefowa z pianą na ustach odpisała, że "po ligninie się zapycha, a wata się nie nadaje".
Na następny dzień odebrała telefon z ww. działu i dowiedziała się że: "laborantki pracują po 8 godzin, więc takie potrzeby mogą załatwiać w domu" - na piśmie tej informacji nie dostała, ale i tak papier do nas przestał docierać, trzeba było wprowadzić składki na ten cenny artykuł.
Ocena:
471
(537)
Komentarze