Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14000

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego lata postanowiłyśmy z koleżankami wybrać się na wakacje "bez zobowiązań", czyli zero chłopa, zero aut, góry, namioty, cisza i spokój. W trakcie przygotowań okazało się, że wyjścia nie mamy, musimy zabrać z nami nasze psy, bo nie miał kto się nimi zająć :]. Ja więc prócz plecaka i torby podróżnej na smyczy prowadziłam swojego amstaffa Thora, Magda [M] również obagażowana, wędrówkę rozpoczęła ze szczeniakiem beagla, a Ola [O] z mastifem hiszpańskim (bydle wielkości cielaka wabiące się Beria).

Wsiadłyśmy w pociąg relacji Warszawa-Sanok (podróż całonocna), zajęłyśmy cały przedział klasy I (o dziwo nikt nie chciał się dosiadać do nas, gdy widział nasze bydlęta rozłożone na podłodze lub siedzeniach:)) i wymęczone poszłyśmy jakoś spać.

Dygresja: w wagonie I klasy raczej mało kto podróżuje, druga klasa wypchana była po brzegi, z jednego z wagonów dało się słyszeć jakąś grubszą imprezę typu alkohol + muzyka z boomboxa typu umcyk umcyk (właśnie ci imprezowicze dali nam się we znaki).

Jakoś w środku nocy przycisnęła mnie potrzeba nr 1, więc zebrałam się niechętnie do ubikacji, na co bardzo chętnie zareagowały nasze psy. Wyjścia nie miałam, zabrałam ze sobą Thora i Berię i poszłam za potrzebą. Nie było mnie może z 10-15 minut, bo przy okazji pospacerowałam trochę z kundlami po pociągu co by nogi sobie rozprostowały. Wracam do naszego wagonu i słyszę jakieś krzyki, piski i psie jęki, domyśliłam się, że to z naszego przedziału, biegiem więc sprawdzić co się dzieje, kudłacze biegną za mną.

Wpadam do przedziału, a tam Sajgon :] Jakichś 4 łepków władowało się do środka, jeden trzyma szczeniaka za kark nad ziemią i nim potrząsa śmiejąc się przy tym złośliwie, dwóch trzyma moje koleżanki (lub inaczej uwalili się na nich swoimi cielskami), czwarty przekopuje przedział w poszukiwaniu chyba szczęścia. Nawet nie zwrócili uwagi na mnie. Dziewczyny piszczą, tamci coś bluźnią i bełkoczą, nikt z jadących w przedziałach obok nie reaguje (znieczulica pospolita - póki nie mnie dotyczy mam to gdzieś). Wkur** się z deczka, instynktownie rzuciłam się na tego co męczył szczeniaka i zaczęła się szamotanina. Gówniarz psa puścił, młody uciekł jęcząc z przedziału. Pominę to, co działo się przez kolejną minutę, bo gdyby nie reakcja naszych pozostałych psów, pewnie byśmy dostały manto.

A teraz wyobraźcie sobie tą ciszę i spokój która zapanowała po chwili... mój napastnik puścił mnie z przerażeniem w oczach, kolejny prawie wcisnął się na tą półkę na bagaże, pozostali zamarli i skurczyli się ze strachu jak małe dzieci. Okazało się, że Beria złapał tego pierwszego za spodnie, Thor z kolei stanął w drzwiach przedziału i zaczął gardłowo warczeć. Jakoś wyminęłam psy wcale ich nie odwołując i pognałam po konduktora. Po powrocie niewiele się zmieniło, tylko dziewczyny czekały przed przedziałem, chłopcy z wielkich kozaczków nagle stali się małymi krasnalami.

Na kolejnej stacji oczywiście wezwana została policja, pociąg miał przez to 1,5 godz opóźnienia, bo jeszcze zrobiłyśmy awanturę, że mamy to w głębokim poważaniu, że musi jechać dalej, złożyłyśmy jakieś krótkie zeznania, dałyśmy dane kontaktowe, panowie zawinęli gówniarstwo do radiowozu. Pierwsze dni urlopu minęły nam trochę ponuro, powrót do Łodzi też minął nam nerwowo.

Sprawa oczywiście zakończyła się w sądzie dla nieletnich, bo okazało się, że owi panowie nie mieli ukończonych 16 lat, do tego jeden już miał jakiś wyrok za rozboje i pobicia. No cóż :) pewnie gdyby nie nasze psy pewnie sprawa miałaby o wiele gorszy przebieg...

PKP/gówniarstwo pospolite po alkoholu

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 785 (873)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…