Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Musisz się najpierw zalogować.x

#14701

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielnie będzie z każdej strony. Z mojej, dwóch panienek, pana kasjera i innych klientów marketu.

Uwielbiam Polaków za granicą :) Nie wiem czemu, ale w wielu przypadkach wydaje nam się, że nikt (poza osobą nam towarzyszącą) nas nie rozumie i że na 100% osoba kompletnie nam obca, stojąca obok, jest obcokrajowcem. A już nagminnie zdarza się to, gdy dany osobnik przebywa za granicą po raz pierwszy, od tygodnia czy dwóch :)

Mieszkam w Belgii już jakiś czas, w obecnym mieszkaniu od ponad 3 lat, więc w pobliskim markecie znamy się ze wszystkimi kasjerami/magazynierami na tyle dobrze, że zawsze wymieniamy między sobą jakieś uprzejmości. Ogólnie ludzie w Belgii są bardzo uprzejmi, mili, nigdy im się nie spieszy...

Wracając do właściwej historii:
Temat klepany tutaj wielokrotnie- jestem w 7 miesiącu ciąży (choć brzucha nie mam prawie w ogóle, ledwo co mi tam odstaje). Mąż mój pracuje chwilowo poza Brukselą, więc rządzę się sama w mym królestwie. Dziś musiałam iść na zakupy właśnie do tego marketu, o którym już wspominałam wyżej.

Zebrałam co mi tam było potrzebne, idę do kas, a tam jak zwykle megadługa kolejka. Mogłam iść na sam przód, wszyscy by mnie przepuścili bez problemu (taka mentalność), ale nie spieszyło mi się jakoś specjalnie do domu :).
W tym czasie przyuważył mnie jeden ze znajomych kasjerów (murzyn), który w tym czasie wykładał coś z palet. Podszedł, przywitał się, pogadał chwilę i zaprosił ze sobą do drugiej kasy (no bo jak to tak, że ty w ciąży i czekasz! tak nie wolno!!).

No to idę za nim, protesty na nic się tu nie zdają, gdy nagle z kolejki wyskakują dwie dziewczyny w mniej więcej moim wieku (ok.25 lat)[D1 i D2] i na siłę chcą się wepchnąć przede mnie. Przepuściłabym je nawet, choć koszyk miały wypchany po brzegi, ale pan znajomy zastąpił im przypadkiem drogę, więc do taśmy dotarłam pierwsza. Wyłożyłam swoje rzeczy, rozmawiam dalej po francusku z moim czarnym kasjerem, coś się śmiejemy, gdy słyszę wręcz wykrzyczane naszą piękną polszczyzną...

[d1]- Patrz co za belgijska kur**!! To szmata jeb**!! Co ona se myśli?! Że ledwo co w ciąży jest i może się wszędzie wpier**?! Ku**, w Polsce to by w pysk zarobiła, za takie coś.

Ja nie reaguję, bo i po co. Niech se wieśniara zrzędzi dalej. Będzie musiała się przyzwyczaić do tego, że już nie jest w Polsce i tu sklepy rządzą się innymi prawami ;]

[d2]-No widzę właśnie! Pewnie to dziecko tego czarnucha!! Brudas jeden, bleee! Patykiem bym go nie tknęła!! Nawrzucałabym tej dzi**, ale ku** nie umiem po tym francusku...

I tak rzucają inwektywami, w tej swojej słodkiej nieświadomości, że ja wszystko rozumiem. Dziewuchy stwierdziły jednak, że chyba na siłę chcą zwrócić moją uwagę na siebie, więc jedna z nich po chamsku wjechała we mnie swoim wózkiem.

Zdenerwowałam się, bo ich bezmyślność mogłaby doprowadzić np do tego, że walnęłabym brzuchem w kant przy kasie i cholera wie co by się stało dziecku. Odwróciłam się więc do nich i grzecznie po polsku zapytałam, czy chcą jeszcze coś ciekawego powiedzieć a jak wyczerpały swoje możliwości, to niech lepiej zamkną te swoje ryjki.

Panie tak się zdziwiły, zapowietrzyły i zmalały, że mi się ich żal zrobiło, więc odwróciłam się z powrotem do kasy i już chciałam zapłacić, ale pan kasjer pyta się mnie co one takiego mi powiedziały, że się aż tak zdenerwowałam i czy może ma wezwać ochronę, bo przecież widział jak ta jedna popchnęła mnie wózkiem. Uśmiechnęłam się tylko, powiedziałam, że nie trzeba wzywać ochrony, a z czystej złośliwości mojej powtórzyłam mu pierwszą część wypowiedzi owych panienek.

I mój czarny przyjaciel tak się wkurzył, że po oddaniu mi reszty, po prostu wstał od kasy i poszedł dalej rozkładać rzeczy na paletach kompletnie olewając dwie damy z wyłożonym już towarem :)

Panie z klasycznym WTF na licach stały tak jeszcze przez chwilę, ja w tym czasie poszłam na osobne stoisko mięsne nadal zerkając w stronę moich rodaczek. Te dopiero po jakimś czasie doszły do siebie, zebrały rzeczy z taśmy i (perfidnie) chciały sobie wrócić na swoje stare miejsce, no ale cóż... sądzę, że ludzie słyszeli ich wypowiedź a potem moje tłumaczenie a niestety tutaj chamstwa nikt nie toleruje. Panie musiały stanąć na końcu długaśnego wężyka i czekać posłusznie na swoją kolej... :) Może się nauczą na przyszłość, że nie są jedynymi polkami w całej Belgii i że nigdy nie powinno się głośno komentować swojego widzimisię, bo trafią na kogoś kto wdepcze je w ziemię, bo i takie sytuacje tu widywałam :)

Aldi - polki za granicą

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1108 (1198)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…